Czy Poznański Don Juan jest egoistą?

"Don Juan" - reż: Aleksander Kaniewski - Teatr Nowy Poznań

Z niepokojem szedłem w sobotę do Teatru Nowego na premierę, pamiętając deklarację reżysera - Aleksandra Kaniewskiego, że traktuje on molierowskiego "Don Juana" jako "mit o nieodpowiedzialności" i Radosław Elisa, który mówił o tym, że warto "wziąć odpowiedzialność", a jego Don Juan mniej "będzie bawidamkiem, a bardziej egoistą".

Jak się te deklaracje mają do efektu premierowego? 

Przedstawienie ogląda się z wielką przyjemnością, a perypetie i zachowania Don Juana kojarzą się nam z zachowaniami tego czy tamtego znajomego, wreszcie z sobą samym a nie tylko z Molierem czy Mozartem. Mało tego, z czasem zaczynamy dostrzegać, że zachowania Sganarela, Elwiry, Don Luisa nie są nam współczesnym całkiem obce Don Juan Elisa jest tym, kim chcą go widzieć inni. A on ma tego świadomość i dlatego zręcznie wszystkimi manipuluje. Ale gdzie podziały się przedpremierowe deklaracje? Elis jest nie tyle bawidamkiem, co zwykłym podrywaczem i wcale nie burzy mitu Don Juana. Kiedy i za co bierze odpowiedzialność? Trudno powiedzieć. Nie zauważyłem. Pewnie za siebie, za to, że żyje na przekór konwenansom, wychowaniu, pochodzeniu, ale to jest oczywiste w przypadku tej postaci literackiej i scenicznej. 

Poznański "Don Juan" rozgrywa się wszędzie, czyli nigdzie, chociaż niektórzy w scenografii dostrzegli nawiązanie do rosyjskich bajek, matrioszek Może te drewniane koniki? Mnie się ona podoba. Jest dowcipna, nasycona podtekstami i aluzjami, funkcjonalna, ponadczasowa i co najważniejsze - zaskakująca (trzeba było na przykład czekać prawie aż do finału, by dowiedzieć się, dlaczego jeden z koni nie ma nóg). To samo da się powiedzieć o kostiumach. A wszystko to zasługa Wiktora Archipowa. 

Oderwanie od epoki, od miejsca akcji, podkreśla także muzyka Jerzego Satanowskiego. Ma ona jeszcze jeden walor. Kiedy trzeba, staje się teatralnym znakiem (np. zastępuje fragmenty tekstu wycięte przez reżysera), a kiedy bohaterom zaczyna brakować słów, by wrazić emocje, mogą wygrać je na akordeonie, gitarze czy pianinie (uciekają się do tego chwytu Don Juan i Postać Teatralna). 

Postać Teatralna nie istnieje w oryginale. W tej inscenizacji podkreśla umowność sytuacji scenicznej, wprowadza dystans, a kiedy trzeba - nawias. Odgrywa ona przy okazji różne pomniejsze rólki wpisane w tekst Moliera. Świetna rola dla Mariusza Puchalskiego, który mając doświadczenia reżyserskie wie, jak ją poprowadzić. 

I jeszcze jedna ważna rzecz: reżyser wybrał najnowszy polski przekład "Don Juana", którego dokonał aktor - Jerzy Radziwiłowicz. Przekład to soczysty, współczesny ze świadomością gatunku i tradycji, a przy tym praktyczny, sam się mówi, nie stwarza aktorom trudności. Ba, można się nawet zasłuchać. 

Przedstawienie - biorąc pod uwagę wspomniane już silne jego strony - powiedziałbym urodne. Dodałbym jeszcze grę Radosława Elisa (w pierwszej części). Cezarego Łukaszewicza (Sganrel) i Mariusza Puchalskiego. Ale jak to z urodą często bywa - trochę pusta. Nie wiem, co z tym "mitem o nieodpowiedzialności"? Jeśli reżyserowi zależało na tym, aby pokazać, że nic się w tym względzie nie zmieniło, zgoda. Ale to trochę za mało, bo wszyscy o tym wiemy. Spodziewałem się raczej reinterpretacji mitu, a zobaczyłem kolejną jego petryfikację.

Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
6 czerwca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia