Czy to się kiedyś skończy?

„Mężczyzna z różowym trójkątem" – reż. Kamil Maćkowiak – Teatr Kamila Maćkowiaka

Z istnienia obozów koncentracyjnych z pewnością każdy zdaje sobie sprawę. Zapewne każdy też ma o nich chociaż ogólne pojęcie. Kiedy słyszymy hasło 'obóz koncentracyjny' myślimy: Auschwitz i Żydzi, co poniektórzy widzą pewnie także krematoria, pasiaki i druty kolczaste. Temat ten może wydawać się wyświechtany na wszystkie strony, a jednak Kamilowi Maćkowiakowi udało się znaleźć w nim jakiś nowy wątek, którego pewnie nie wyśnilibyśmy w najgorszym koszmarze.

Mężczyzna z różowym trójkątem to opowieść człowieka, który przetrwał. Żyje dalej, ale mimo to nie potrafi zapomnieć i dlatego właśnie dzieli się z nami swoją historią. Główny, a zarazem jedyny bohater (spektakl jest bowiem monodramem) nie ma imienia - jest anonimowy, dzięki czemu jego opowieść nabiera swoistej uniwersalności, staje się opowieścią tysięcy. Maćkowiak opowiada nam jego historię od czasów młodości, aż po koniec wojny. Myśleć można – kolejne wspomnienia obozowe.

I tak i nie - niedola wszystkich więźniów obozów jest do siebie podobna, wykonywali oni podobne prace, cierpieli ten sam głód i to samo zimno. Nie mniej specyfika każdej kategorii więźniów była nieco inna i te niuanse spektakl świetnie wychwytuje i podkreśla. Nasz bohater nie jest więc najbardziej stereotypowym więźniem - nie jest Żydem ani opozycjonistom. Nie jest też więźniem kryminalnym, chociaż III Rzesza to co zrobił uważała za zło większe niż jakakolwiek zbrodnia. Winą naszego bohatera jest bowiem to, że zakochał się i związał z mężczyzną. W obozie każdy więzień był oznakowany - polityczny zielonym trójkątem, kryminalny czerwonym, a osoby homoseksualne różowym trójkątem. Temat takich więźniów na tle problematyki obozowej nie znajduje zwykle zbyt wiele miejsca w świadomości zwykłego człowieka, dlatego spektakl podejmujący się opowiedzenia tej historii jest szczególnie warty uwagi. Scenariusz Kamil Maćkowiak oparł na książce Heinza Hegera pt. „Mężczyźni z różowym trójkątem".

Jeśli chodzi o stronę techniczną sztuki to stoi ona na naprawdę wysokim poziomie. Szczególnie pamiętna dla mnie okazała się oprawa muzyczna (za którą także odpowiada nasz człowiek orkiestra – Kamil Maćkowiak), która w spektaklu jest zarówno pewnego rodzaju chwilą oddechu dla widza, jak i elementem, która nadaje historii odpowiedni ton. Na uwagę zasługuje także szalenie dopracowana scenografia Waldemara Zawodzińskiego - uważny widz dojrzy w niej całe mnóstwo trójkątów. Zbiór obozowych uniformów, także robi swego rodzaju ponure wrażenie, które już od wejścia na salę towarzyszy widzom. Niestety cała ta scenografia jest jedynie bardzo estetyczno-klimatycznym tłem. Oczywiście forma monodramu z natury ogranicza w pewien sposób możliwości eksploatowania scenografii, nie mniej myślę, że można by wykorzystać ją przynajmniej odrobinę bardziej. Dość dziwnym w mojej ocenie był także techniczny aspekt wykorzystania kamery w spektaklu. Oczywiście w zamyśle miała ona uwypuklić i podkreślić grę aktorską Maćkowiaka, co generalnie się udaje, bo widzowie mogą zauważyć każde, nawet najmniejsze drgnienie na jego twarzy. Osobiście jednak uważam, że kamera na tak dużym zoomie była nieco rozpraszająca - nie dało się jej ignorować i patrzeć na to co dzieje się na własnymi oczami, a w niej z kolei nie było zupełnie widać mowy ciała aktora. Kamera ta więc zarazem wzmacniała jak i ograniczała ekspresję emocji. Z kolei bardzo pozytywnym aspektem sztuki było to, że po jej zakończeniu Kamil Maćkowiak wyszedł do widzów i chwilę z nimi porozmawiał podsumowując spektakl, dzięki czemu mogli się oni poczuć naprawdę ważni.

Całość jest swego rodzaju lekcją historii ze współczesnym komentarzem. Widz usłyszy wiele o życiu obozowym i pozna ciekawe niuanse ze specyfiki bardzo przedmiotowego traktowania osób homoseksualnych w czasie II wojny światowej. Maćkowiakowi udało się w pełni oddać tragizm takiego losu – losu człowieka, który jest jednocześnie niemym obserwatorem gehenny innych, a przy tym sam jest zupełnie niewinną ofiarą odartą z człowieczeństwa i traktowaną właściwie jak żywy towar, który każdy może posiadać, kupnem lub gwałtem, jeśli tego zapragnie. Imponująca jest plastyczność opowieści głównego bohatera, którego Maćkowiak obdarzył ujmującą wrażliwością. Dzięki niej możemy spojrzeć na wszystko nie tylko oczami świadków, ale i uczestników danych wydarzeń, a na scenie dokonuje się pewnego rodzaju wcielenie. Na stronie teatru przy opisie Mężczyzny z różowym trójkątem znajduje się adnotacja o ograniczeniu wiekowym 18+, z którą absolutnie nie mogę się zgodzić.

To ważny spektakl poruszający temat okrutny i szalenie niesprawiedliwy, ale jednocześnie taki, o którym trzeba mówić, także, a może przede wszystkim, z osobami młodymi. Bo może wtedy to wszystko już się nie powtórzy? Albo inaczej – może wtedy to wszystko nareszcie się skończy?

Paulina Kabzińska
Dziennik Teatralny Łódź
29 kwietnia 2023
Portrety
Kamil Maćkowiak

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia