Czy trzeba wyrastać z zabawek

Rozmowa z Waldemarem Raźniakiem

- Nikt chyba nie może powiedzieć, że jest stuprocentowo dorosły, chociaż każdy z nas stwierdzi, że nieustannie dorasta. Tak jest też z autentycznością - nie ma się jej na zawsze, ale zdobywa się ją raz na jakiś czas - mówi WALDEMAR RAŹNIAK, reżyser "Aksamitnego Królika"w warszawskim Teatrze Guliwer.

Piotr Guszkowsk: Wraca pan do teatru dla dzieci spektaklem na podstawie książki Margery Williams, która - choć należy do kanonu literatury dziecięcej - w Polsce jest stosunkowo mało znana. Jeśli się nie mylę, wydano ją po raz pierwszy dopiero kilka lat temu. Skąd taki wybór?

Waldemar Raźniak: Mam pewien sentyment do literatury anglosaskiej. Jest niebywale muzyczna i nie wstydzi się opowiadać o wartościach również w metaforyczny sposób. Bajki takich autorów jak Williams, Burnett, czy też powieści Dickensa świetnie opowiada się dzieciom i przedstawia w teatrze. Gdy Robert Jarosz, szef artystyczny Guliwera, podrzucił mi tę książkę - miałem poczucie, że skądś tę bajkę znam, chociaż tak naprawdę czytałem ją po raz pierwszy. Motywy w tej literaturze są dość charakterystyczne, zwłaszcza te wiktoriańskie. Zawsze występuje tam jakiś okazały dom, hierarchiczna rodzina, a walka dobra ze złem rozgrywa się w planie ludzkich charakterów. Spędziłem w Wielkiej Brytanii trochę czasu, przez chwilę tam studiowałem, żyłem tamtejszym teatrem, może dlatego lubię wracać do tej literatury.

W opowieści o perypetiach tytułowej zabawki autorka dotyka kwestii bycia prawdziwym. Wbrew pozorom to trudny temat, odwołujący się do abstrakcyjnych pojęć.

- Prawdziwość rozumiem w tym przedstawieniu jako autentyczność. Przyglądając się bliżej powieści Williams, zwróciłem uwagę nie tyle na samego królika, ile na chłopca, który jest jego właścicielem. Wraz z Pauliną Danecką, adaptatorką powieści, zauważyliśmy, że kluczowa jest tu emocjonalna więź łącząca chłopca z królikiem. Chłopiec musi w pewnym momencie z królika wyrosnąć, tak jak i z innych zabawek. Co to znaczy wyrosnąć, stać się dorosłym? Jest to z pewnością jakieś doświadczenie graniczne. Właśnie wskutek takich doświadczeń stajemy się autentyczni. Nikt chyba nie może powiedzieć, że jest stuprocentowo dorosły, chociaż każdy z nas stwierdzi, że nieustannie dorasta. Tak jest też z autentycznością - nie ma się jej na zawsze, ale zdobywa się ją raz na jakiś czas. To takie piękne momenty, kiedy z całą mocą wykrzyknąć możemy - to właśnie jestem ja taki właśnie jestem!

Jaki jest pana pomysł na plastykę tego spektaklu?

- Machinę teatru lalek wprzęgnęliśmy do rozgryzienia wspomnianego tematu prawdziwości. Lalkami są chłopiec i królik - ich bowiem dotyczy proces przemiany. O prawdziwości marzy królik, który jest ledwie aksamitny. W rezultacie znika on ze świata chłopca, gdy chłopiec z niego wyrasta, ale chłopiec również nie jest już tym samym chłopcem. Takie jest uzasadnienie użycia lalek. Resztę stanowi hipnotyzująca scenografia Martyny Kander, świetnie oddająca zarówno mroki wiktoriańskiego lasu, jak i wielobarwne wnętrza neogotyckiej niemalże posiadłości. Muzyka Karola Nepelskiego drąży temat prawdziwości i sztuczności, przetwarzając motywy pozytywkowe, a nawet włoskie arie, do których odwołuje się adaptacja. W związku z nią i skomplikowanymi efektami akustycznymi uruchamiamy w teatrze system dźwięku wielokanałowego, porównywalnego do kinowego systemu surround.

"Aksamitny Królik" jest także opowieścią o potędze przyjaźni, istocie oddania i wzajemnego zaufania. Chyba warto o tym mówić nie tylko dzieciom, ale również przypominać dorosłym?

- Ponieważ wychowywani jesteśmy właśnie przez bajki, stają się one ważnym elementem naszego życia. Tkwią w nas, przez co wracamy do nich, zwłaszcza gdy wychowujemy własne dzieci. Są historiami, które jednoczą społeczności, przekazują doświadczenia fundamentalne dla danej kultury. Powrót do mądrej bajki jest jak zanurzenie się w czymś pierwotnym i ożywczym. Jeśli książka, którą czytamy po 10 latach, nie jest dla nas tą samą książką, to co dopiero opowiedziana na nowo bajka? Nagle zaczynamy szerzej rozumieć swoje postępowanie i poznajemy siebie niejako od podszewki. Przyprowadzamy do teatru dziecko, a tu wystawiona na próbę zostaje nasza dorosłość. Już myśleliśmy, że jesteśmy tacy dorośli i nagle bawimy się jak dzieci. I gdzie ta nasza dorosłość? To tak jak z Aksamitnym Królikiem, który wciąż marzy, żeby zostać prawdziwym!

Piotr Guszkowski
Metro
3 października 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...