Czy wciąż zakładamy nogę na nogę?

"Świadkowie albo nasza mała stabilizacja" - reż. Katarzyna Szyngeria - Teatr Współczesny w Szczecinie

W 1964 roku Tadeusz Różewicz napisał dramat „Świadkowie albo Nasza mała stabilizacja", w 2015 roku na warsztat wzięła go Katarzyna Szyngiera, efekty swojej pracy pokazując na deskach szczecińskiej Malarni. Oczywiste wydaje się przypuszczenie, że reżyserka dostrzegła, iż tekst Różewicza jest wciąż aktualny. Czy to znamiona jego ponadczasowości? Skłaniałabym się raczej do stwierdzenia, że jest to dzieło wizjonerskie, zawierające zarówno elementy uniwersalne, dotyczące kondycji jednostki, jak i kreślące obraz postnowoczesności.

Twórcy spektaklu wprowadzają widza w przestrzeń stylizowaną na lata 60. Jednocześnie jest to bardzo uproszczona, minimalistyczna scenografia, składająca się na tapetę w pstrokaty deseń, oraz okienko ze sztucznymi palmami w tle i cieniem samolotu. Brak mebli sugeruje całkowitą umowność. Całość dopełniają aktorzy, ubrani w stroje z tym samym wzorem, co na tapecie. Wszyscy mają blond peruki i białe tenisówki. Stwarza to nieco upiorną wizję jednolitości, identyczności rodem z „Nowego wspaniałego świata" Huxleya. Ten zabieg scenograficzny wprowadza dozę gorzkiej ironii, tym samym pozostając realizacją dramatu Różewicza. Ponadto pozwala wyraźniej dostrzec dysonans pomiędzy tym, co mówią bohaterowie, a tym kim w rzeczywistości są.

Spektakl rozpoczyna monolog aktora, w rytm którego pozostali (kobieta i dwóch mężczyzn) rozpoczynają swoisty taniec póz ilustrujący jego treści. Dowiadujemy się z niego, że biel nie jest już biała, a czerń taka czarna, „pryszcz na nosie stwarza problem alienacji" i wszyscy zakładają nogę na nogę. Najistotniejszy fragment tego zlepku informacji oraz spostrzeżeń dotyczy strachu przed utratą stabilizacji, tego „coś niecoś", utratą pracy i stosunku do niej, utratą poglądów, a wreszcie strachu, że ta mała stabilizacja jest tylko snem. W zasadzie monolog ten staje się prologiem dla dwóch kolejnych scen. Pierwsza przedstawia małżeństwo (Magdalena Wrani-Stachowska i Maciej Litkowski), które rozmawiając ze sobą jakby się nie słyszy, bądź nie chce się słyszeć. Spod sztucznych szczęśliwych uśmiechów, afektowanych zwrotów „koteczku", „pieseczku" wysuwa się samotność w związku. On zdaje się nie zauważać, że żona mówiąc o pragnieniu śmierci, wyczekując słów „kocham cię", woła o jego uczucie.

On z kolei dźwiga w sobie traumę związaną z sadystycznym potraktowaniem małego kotka, która przekłada się na niszczenie wyższych emocji w życiu. Na unicestwianie więzi międzyludzkich i pozostawanie obojętnym wobec siebie i innych. Aktorzy brawurowo zagrali marionetki pociągane za sznurki współczesności. Druga historia dotyczy dwóch mężczyzn (Arkadiusz Buszko i Wojciech Sandach) siedzących w niesprecyzowanej przestrzeni. Jeden z nich spostrzega na drodze posuwający się kształt, i uwaga obu mężczyzn skupia się na tym obiekcie. To pretekst do pokazania, że człowiek boi się ruszyć z miejsca, ze swojej małej stabilizacji by zrobić cokolwiek. Choćby zidentyfikować kształt, pomóc mu. Ten paniczny strach miesza się jednocześnie z potrzebą rozmowy, zawierzenia się drugiemu człowiekowi. Kiedy jeden z bohaterów próbuje wyspowiadać się ze swojego życia, okazuje się, że prowadzi monolog o samej potrzebie, a dochodząc do sedna nie potrafi odnaleźć właściwych słów. Spektakl kończy klamra kompozycyjna w postaci monologu z pierwszej części, podzielonego już na dwie postaci, tak jak ma to miejsce w oryginale.

Odbiór tej sztuki nie jest łatwy. Sama inscenizacja prowokuje widza do skupienia uwagi, na tym, co dzieje się między wierszami - nie dając szybkich odpowiedzi. Dopiero po wyjściu z teatru, oszołomiony odbiorca zaczyna zdawać sobie sprawę co przeżył, konsternacja ustępuje miejsca właściwym odpowiedziom. Oczywiście, wszystko jest nieco prostsze, gdy zna się wcześniej utwór Różewicza. Niemniej jednak konkluzją dla całości jest fakt, że większość z nas wciąż będzie zakładać nogę na nogę, bojąc się utracić swoją małą stabilizację.

Patrycja Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
18 lutego 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia