Czyja to bezradność?

"Novecento" - reż: Iwo Vedral - Teatr Nowy w Krakowie

Opowieść o Novecencie broni się sama. Marzenia upychane gdzieś z tyłu głowy z obawy przed ogromem możliwości. Genialny pianista wybiera skończoną klawiaturę swojego fortepianu, na którym wygrywa nieskończoną muzykę. Wybiera pokładowe deski statku, który można objąć wzrokiem. Ale bynajmniej nie prowadzi egzystencji zabitej deskami, przeciwnie - całym swoim życiem tworzy legendę, mit, który tak bardzo zainspiruje narratora tej historii, jego przyjaciela, Tima Tooney\'a (Dominik Nowak).

Płytka przestrzeń sceny. Z obu stron dwie bujne paprotki w doniczkach. Różowawa kotara jako tło. Wrażenie zamierzonego kiczu. Na środku jedno krzesło przy stole, na którym stoi szklanka wody i mikrofon. Dosyć ostre światło. Na scenę wchodzi mężczyzna, przypominający trochę Elvisa po przejściach, ubrany w czarne skórzane spodnie, białą przezroczystą koszulę, marynarkę ze złotymi pagonami, złote łańcuchy na szyi, żel we włosach. Ciemne okulary. Ten specyficzny wodzirej chyba już wie, że nikogo nie rozbawi. Co jakiś czas wybucha jakimś nienaturalnym śmiechem, jakby próbował pokryć zmieszanie. Przez ponad godzinę opowiada nam o swoim przyjacielu, zaczyna mówić do mikrofonu, kiedy go odkłada, ma to chyba sprawiać wrażenie większej autentyczności. Z każdą minutą jednak udowadnia, że ta opowieść go przerasta. Nie jest w stanie oddać emocji, dźwięków, nastroju. Gubi się w bezdechu, nie znajduje w nim słów, żeby opisać to, co widział czy słyszał. W momentach o największym ładunku emocjonalnym próbuje na siłę szukać środków wyrazu, gestykuluje, nabiera powietrza, żeby tylko wypuścić je z rezygnacją. I za każdym razem wygląda to tak samo, jego bezradność staje się coraz bardziej widoczna, nie pomogą już nawet ciemne okulary. A ja myślę: „Nie wierzę mu”. 

Czy tak wygląda zmaganie się aktora z postacią? W dodatku postacią monologującą, zdaną tylko na siebie i publiczność? Zastanawia mnie groteskowość tego monodramu. Z pewnością jest wpisana w samą tkankę dramatu. Tutaj jednak została chyba uszyta zbyt grubymi nićmi, może potrzeba więcej czasu, żeby stała się skrojona na miarę. Pojawia się jednak pytanie, komu tak naprawdę przypisać ową bezradność? Aktorowi? Postaci? A może samej pamięci, która stanowi osnowę tej opowieści? Novecento jest pamięcią, a przecież ludzka pamięć nigdy nie jest doskonała.

Magdalena Jasińska
Dziennik Teatralny Kraków
9 września 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia