Czym ta trauma? Mą ojczyzną...

"Utwór o Matce i Ojczyźnie" - reż. Marcin Liber - Teatr Współczesny w Szczecinie

Marcin Liber przeniósł na scenę głośny "Utwór o Matce i Ojczyźnie" Bożeny Keff. Z toksycznego duetu matki i córki wyłania się historia Polski, w której nie ma miejsca na pojednanie

Już miało być ładnie, zgodnie i kolorowo. Autorzy i reżyserzy przypomnieli sobie, że PRL to także ogród ich dzieciństwa. I nawet czołgi nie zagłuszyły muzyki "tamtych prywatek", nie zepsuły smaku oranżady w proszku, nie przesłoniły widoku na łydki koleżanki z ławki. Dramaturdzy i inscenizatorzy sięgali po stare kino, rekonstruowali, tworzyli na nowo lepszą, bardziej znośną wersje zdarzeń.

Lena Frankiewicz w "60/90" (warszawski Teatr Wytwórnia) odtwarzała sceny z "Niewinnych czarodziejów" czy "Pociągu", pokazując, że takie miłości, takie dialogi, takie noce i dni nie mają szans się dziś wydarzyć. W Starym Teatrze w Krakowie Michał Zadara przypomniał pocieszne - czasem wstydliwe, czasem rozbrajające - chwile z pamiętników dzisiejszych trzydziestoparolatków. Jego spektakl "Utopia będzie zaraz" przepełniony była wprawdzie żalem, że wychowana pod koniec PRL generacja nie miała szans na heroizm, ale czuć tam było i nostalgię: było miernie, ale bezpiecznie. Także dramaty Artura Pałygi ("F(V)ICD-10. Transformacje", "Tak wiele przeszliśmy, tak wiele jeszcze przed nami") to apologia bezpieczeństwa, które odeszło na zawsze wraz z gwałtowną transformacją.

Ale dni dobroci dla PRL wydają się dobiegać końca. Operowa "Oresteia" Michała Zadary nie miała już w sobie nic z nostalgicznego powrotu do przeszłości. Splatając historię PRL z antycznym mitem, doprowadza do finału, w którym Gierek-Atena ustanawia ład, porządek i ogólny dobrobyt, jednak dekada prosperity okazuje się oparta na mordach, fałszu i uzurpacji. Ostre tony zabrzmiały też w "... rewolucyjnej", wyreżyserowanym przez Agatę Dudę-Gracz muzyczno-tanecznym widowisku zamykającym 31. Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Pokazując niebohaterską stronę rewolucji, nie oszczędziła także polskich przewrotów. Nie tylko sławiona w PRL rewolucja proletariacka, także Powstanie Warszawskie i karnawał "Solidarności" zatraciły świąteczny, radosny aspekt. Tłum to tłum, strzał to strzał, ofiary to ofiary i nieważne, czy w tle słychać "Marsyliankę", "Etiudę rewolucyjną", kiczowatą pieśń maryjną, czy rosyjską wersję "We Shall Overcome". Pozostają trupy i trauma. To właśnie ona wraz z całym systemem zacierania, zapominania, wypierania stanowi podstawę tożsamości.

Inscenizacji doczekał się wreszcie niezwykły poemat dramatyczny "Utwór o Matce i Ojczyźnie" Bożeny Keff, niespełniona opera, okaleczone oratorium, zakłócony monolog. Marcin Liber wystawił tekst w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Pochylona nad laptopem Beata Zygarlicka gra alter ego autorki walczącej z bólem odziedziczonym. W zaciszu salonu nawiedza ją Matka (Irena Jun) upozowana na najbardziej stereotypowe, anachroniczne przedstawienie "starej Żydówki". Skrzecząc, jęcząc, recytując patetyczne frazy matka wypomina córce brak zrozumienia. Tyle przeszła, tyle przecierpiała, straciła w Holocauście najbliższą rodzinę, znajomych, z czasem nawet panów Hitlera i Stalina, których mogła za wszystko winić - a córka śmie mieć swoje życie. Nie chce być tylko uchem dla matczynych narzekań.

Z tego toksycznego duetu a la "Pianistka" Elfriede Jelinek wyłania się historia Polski, w której nie ma miejsca na pojednanie. Zygarlicka co chwilę wyciąga spod dywanu nowe kartki z opisami tragedii. Muzyka Aleksandry Gryki przytłacza, męczy, dezorientuje. Na wideoprojekcjach Polacy w strojach ludowych ciskają najgłupsze obelgi wobec Żydów. Na stole ląduje "Strach" Grossa.

"Utwór...", będąc kolejnym tekstem podejmującym tematykę Holocaustu i stosunków polsko-żydowskich, nie przestaje być opowieścią o życiu w PRL, kiedy to kształtował się nowy, narodowo-przaśny rodzaj antysemityzmu, ksenofobii, frustracji. Zjawisk, które nie skończyły się wraz z jego upadkiem. Zygarlicka opowiada pod koniec spektaklu o tym, jak próbowała się przyłączyć do solidarnościowego pochodu. Jakiś mężczyzna krzyknął do niej porozumiewawczo: zrobimy wreszcie porządek z tymi Żydami! Wtedy od pochodu się odłączyła.

Twórcy teatralni już nie zagłaskują, nie pokazują "jaśniejszej strony", ale przyglądają się dokładniej miejscom pęknięć. Wyciągają krwawe epizody, kryjące się pod płaszczykiem ogólnej prosperity. Próbują opowiedzieć je na nowo. Dla siebie. Własnym, nie nadużytym jeszcze językiem.

Teatr Współczesny w Szczecinie, "Utwór o Matce i Ojczyźnie", Bożena Keff, reż. Marcin Liber, muz. Aleksandra Gryka, animacje Tymek Jezierski, występują: Beata Zygarlicka, Irena Jun, premiera 26 marca.

Joanna Derkaczew
Gazeta Wyborcza
2 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...