Czytany Dzień Dziecka

poleca Agnieszka Wolny-Hamkało.

"Kubusia Puchatka" i "Alicję w Krainie Czarów" wszyscy w domu znają już na pamięć? W powodzi tytułów wyszperać nową dobrą książkę dla dzieci to nie lada sztuka. Kilka znakomitych, na Dzień Dziecka akurat, poleca Agnieszka Wolny-Hamkało.

Tytułową "Hanię Banię" codziennie budził zapach "spalonej na amen krowy" - nienawistny swąd kożucha usztywniającego gorące mleko. I dźwięk skwierczącej złowrogo przedwojennej patelni, na której babcia Hani odgrzewała makaron. Być może dlatego Hania była Banią i była większa i wyższa od babci. To dzieweczka ze wszech miar nietypowa: nie tylko rosła nad swój wiek, ale i nad wyraz inteligentna i przebiegła. Zapalona bibliofilka i melomanka (słucha Chopina i Bacha). Przede wszystkim jednak zaskakująco łakoma psotnica.

Czy to z zaślepiającej miłości do Wojtka, czy ze słabości dziadka do trunków, czy też z własnej niepohamowanej żądzy przygody - Hania regularnie wpadała w tarapaty. Założyła zakład fryzjerski, w którym zmasakrowała dwóch nieletnich sąsiadów, proponowała Cyganom gotówkę, żeby ją tylko porwali. Z przedszkola uciekła już w pierwszym dniu rezydowania. Toteż nikt się nie zdziwił, gdy postanowiła zostać rosyjską tancerką ludową. No, może tylko inne adeptki tej subtelnej sztuki "gapiły się na nią nieruchomo jak świstaki w Tatrach na kronice filmowej". 

Niezwykła, pełna humoru i ciepła opowieść z czasami gomułkowskimi w tle.

Pompon w rodzinie Fisiów, Joanna Olech, Znak, Kraków 

Ta historia mogła się wydarzyć w jakimś malowniczym miejscu, nad brzegiem Lazurowej Laguny. Ale to Polska A.D. 2007. Blok nad warzywniakiem. Trzypokojowe mieszkanie, czteroosobowa rodzina. Mama pasjami układa pasjansa, ojciec ogląda mecze. Syn Gniewek regularnie organizuje porwania misia swojej siostry i wtedy ona musi zapłacić okup, najczęściej w postaci misiów żelków. Co ich wyróżnia spośród rzeszy rodzin polskich? Nietypowy zwierzak domowy - smok Pompon.

To historia z "Alfa" rodem: sympatyczna, choć niepozbawiona ekscentryczności rodzinka w konfrontacji ze złośliwym i łakomym cudaczkiem. Smok jest obrażalskim egotykiem wrażliwym na punkcie swojego honoru. I lubi o siebie zadbać. W tym celu używa perfum Chanel 5 oraz luksusowego kremu ujędrniającego. Pompon znakomicie porusza się w rzeczywistości wirtualnej: ma własny blog i aktywnie partycypuje w grupie dyskusyjnej, co oczywiście skutkuje nieprzewidzianymi komplikacjami. Jak to mówi Malwina Fiś: "Nie jest lekko być zastępczą rodziną smoka". Gniewosz dodaje: "Pójdziemy siedzieć przez tego żula". W końcu Pompon to niezłe ziółko, ale i tak wszyscy kochają go jak Irlandię. 

Żółty krasnal, Jostein Gaarder, przeł. Iwona Zimnicka, Jacek Santorski & Co, Warszawa 

Nikt nie lubi wracać do domu pierwszy. Ludzie zostawiają nawet włączoną lampę, żeby wracać do światła. Kiedy Arild, chłopczyk z kolejnej filozoficznej opowieści Josteina Gaardera, wrócił, dom wydawał się jeszcze bardziej pusty niż zwykle: cisza, głuchy telefon. Postanowił, że sam trochę pohałasuje. Biegał po klatce schodowej, uderzał w poręcz. Na zewnątrz podobnie: wymarłe podwórka, ruch ustał. W sklepie chłopiec otworzył banana - wewnątrz skórki zauważył napis: "Uważaj na żółte niebezpieczeństwo!". Już po chwili zauważył na ulicy coś żółtego - krasnala! Zrobionego z gumy, w gładkim kombinezonie. Rzucał kostką do gry. Za każdym razem, kiedy trafiła mu się szóstka, mówił z przejęciem: "Wobec tego się nie uwolnią. Po prostu nie możemy ich uwolnić". Wstrząsająca wizja? Tym bardziej że kostka ma szóstki na każdej ściance i wygląda na to, że ludzkość ma małe szanse na amnestię. Dlaczego ma o tym zdecydować kostka? I co u licha robi żółty krasnal na miejskim parkingu?

To opowieść z dreszczykiem i nie wszystkie tajemnice zostaną wyjaśnione. Co nie będzie niespodzianką dla miłośników Gaardera, który specjalizuje się w niebagatelnych zagadkach. Stymuluje do zadawania kolejnych pytań, pokazuje nam nasze przesądy i skłonność do schematycznych rozwiązań. "Żółty krasnal" ma specjalny smaczek retro (znakomite ilustracje Marcina Bruchnalskiego) i industrialny charakterek rodem z programu edukacyjnego "Sigma i Pi".

Rodzina Penderwicków, Jeanne Birdsall, przeł. Hanna Baltyn, Nasza Księgarnia, Warszawa 

Zespół jest wyjątkowo mocny i naturalnie skory do wpadania w straszliwe tarapaty - to samotny tata z brygadą czterech córek, z których jedna chce zostać pisarką, a inna motylem. Towarzyszy im potężne Psisko używane nie tylko do kochania, ale także do losowania, bronienia i zwierzania się. Cała ta wibrująca Arka Noego wyjeżdża na wakacje do posiadłości demonicznej Pani Tifton. "Chłopiec w oknie", "Tunel pod żywopłotem", "Króliki i długa drabina" - tytuły rozdziałów mówią same za siebie. Dziewczęta wpadają w towarzystwo, nastaje burza mózgów i najdziksze swawole. A ponieważ zadbano, by dzieci były wyjątkowo sympatyczne, pyskate i błyskotliwe - całość zostaje okraszona stekiem pełnokrwistych dialogów. 

"Rodzina Penderwicków" to opowieść wakacyjna, podczas której nieustannie wszyscy się ze sobą kłócą i godzą, wtrącają nawzajem w bieg niebezpiecznych wydarzeń i ratują z opresji. W dodatku nad wszystkimi wisi widmo tajemniczej i - jak spekulowano - wielce groźnej Pani Tifton, Psisko wciąż próbuje nawiać ze spacerniaka, a na horyzoncie pojawia się pewien słodki ogrodnik. Wygląda na to, że wakacje będą niezapomniane. Jak zwykle.

M jak magia, Neil Gaiman, przeł. Paulina Braiter, Wydawnictwo Mag, Warszawa 

"Wyższość opowiadania nad powieścią polega na tym, że można je przeczytać od początku do końca w trakcie długiej przerwy, popołudniowej sjesty, czy w pociągu" - pisze we wstępie do "M jak magia" Nail Gaiman. Ten bestsellerowy autor komiksów i powieści nazwanych przez Andrzeja Sapkowskiego "kanonem fantasy, który poznać trzeba" - przygotował specjalnie dla młodszego czytelnika wybór swoich opowieści z dreszczykiem.

"M jak magia" to zbiór dziesięciu opowiadań (na końcu jest także wiersz "Instrukcja" będący swoistym kluczem do magicznego świata). Selekcję determinował wiek potencjalnych czytelników: nie ma tu erotyki, nie są to także opowiadania krwawe ani okrutne. Choć śmierć się oczywiście pojawia w pełnej krasie, jak i pierwszego sortu widma, wiedźmy i inne diabelstwa z piekła rodem. Historyjki są filmowe, wartkie, uplecione prostym językiem. Szczególnie sympatyczna, choć odpowiednio mroczna - jest opowieść o chłopcu wychowanym na cmentarzu (przez umarłych!), który próbuje zdobyć nagrobek dla pałętającego się ducha pewnej czarownicy. Wzruszająca wrażliwość i odwaga sieroty kontrastuje z zachłannością i podłością pewnych handlarzy, którzy - choć żywi - wydzielają smętny smrodek moralnej zgnilizny. Atrakcyjna jest także relacja z przedziwnej prywatki, na której role gospodyń sprawują inteligentne kosmitki. Dla młodych czytelników idealny pierwszy kontakt z Gaimanem.

Agnieszka Wolny-Hamkało
Gazeta Wyborcza
1 czerwca 2007

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia