Dawniej to były czasy!

"Madame" - reż: Jakub Krofta - Teatr Na Woli w Warszawie

Wrażenie, że urodziliśmy się za późno, odnosi wielu z nas, niezależnie od epoki, w której żyje. To odczucie staje się inspiracją dla artystów. Temat ten poruszył Antoni Libera w swojej powieści "Madame" wydanej w 1998 roku, na której podstawie powstał spektakl Jakuba Krofty w Teatrze na Woli.

Dla głównego bohatera Madame, uczęszczającego do liceum w latach sześćdziesiątych, takimi niesamowitymi czasami, w których chciałby żyć, stały się II wojna światowa, a później okres stalinowski. Zmęczony opowieściami nauczycieli o legendarnych postaciach z przeszłości i ich dokonaniach, decyduje się na działanie. Nie wierzy, że otaczająca go szara i przeciętna rzeczywistość PRL jest nieodwołalna. By ją przezwyciężyć i stworzyć coś na miarę legend minionych czasów, decyduje się założyć zespół grający muzykę jazzową, a potem także zespół teatralny (drugi wątek w spektaklu został pominięty). 

Przedstawiona rzeczywistość lat sześćdziesiątych jest wspomnieniem, niczym czarno-biała fotografia. Historia Bohatera należy już do przeszłości, nie dzieje się tu i teraz. Szarość scenografii zostaje przełamana przez nietutejszy błękit, ślad Europy Zachodniej: na niebiesko ubrana jest pani z Ambasady Francuskiej i tego koloru są paski na marynarskiej bluzce Picassa. Wielobarwne są również hipisowskie ubrania uczniów słuchających opowieści głównego bohatera. Czarno-biała kolorystyka świadczy z jednej strony o przynależności opowiadanych zdarzeń do przeszłości, a z drugiej obrazuje szarość i przeciętność rzeczywistości, z którą walczył Bohater. 

Ważnym elementem, mającym wytworzyć nastrój lat sześćdziesiątych, jest muzyka wykonywana na żywo przez "legendarny" zespół Modern Jazz Quartett, do którego powstania i rozwiązania przyczynił się główny bohater. W czasie całego spektaklu słyszymy jazzową muzykę, a także w różnych aranżacjach utwór Serge\'a Gainsbourga Je t\'aime, moi non plus, który był światowym skandalem pod koniec lat sześćdziesiątych.


Ze względu na objętość powieści (ok. 400 stron) realizatorzy spektaklu zostali zmuszeni do dokonania znaczących skrótów (spektakl trwa ok. 100 minut). Maria Wojtyszko, która jest odpowiedzialna za adaptację sceniczną utworu, dokonała dość istotnych zmian. Oryginalnie tekst Antoniego Libery rozpoczyna się od zwierzeń Bohatera, który ma poczucie, że urodził się w nieodpowiedniej epoce, a powieść kończy się ze zmianą jego poglądów. Pierwsze i ostatnie zdanie powieści tworzą swoistą klamrę. Maria Wojtyszko zdecydowała się jednak uprzedzić puentę - spektakl rozpoczyna się od wizyty już dorosłego bohatera w liceum i nią się kończy. Widzowie zostają więc postawieni w sytuacji uczniów zapatrzonych w starszego kolegę, świadka legendarnej już epoki.

Jakub Krofta zaakcentował komediowy charakter powieści Antoniego Libery do tego stopnia, że większość scen powoduje na widowni wybuchy śmiechu. W ten sposób inicjacyjna powieść o satyrycznym charakterze stała się tak naprawdę komedią, zbiorem zabawnych zdarzeń z nostalgicznie wspominanego (przez niektórych) okresu PRL. 

Na komediowość spektaklu składa się również sposób kreacji postaci przez aktorów. Bohaterowie zostali zarysowani jako postacie charakterystyczne, na granicy karykatury i dobrego smaku. Przerysowana wydaje się chociażby kreacja Agnieszki Wąsik czy Picassa. Jednak warto pamiętać, że postacie są przedstawiane z punktu widzenia głównego bohatera, wcielający się w nie aktorzy nie odwzorowują książkowych pierwowzorów, lecz wyobrażenie Bohatera o nich. Tytułowa Madame przez swój wygląd i sposób poruszania się została całkowicie odrealniona - jest niczym marionetka, reprezentuje wyobrażenie zakochanego w niej ucznia, a nie realistyczną postać. Pytanie, czy rzeczywiście Madame ze spektaklu w Teatrze na Woli jest tak fascynująca i pociągająca jak ta z książki Antoniego Libery.

Adaptacja czy to sceniczna, czy filmowa wielostronicowej powieści jest zawsze czynem ryzykownym. Warto wspomnieć o pojęciu "twórczej zdrady", używanym często w kontekście Andrzeja Wajdy, który w czasie kręcenia filmów wyznaje zasadę, że "aby być wiernym autorowi, trzeba go zdradzić.". Sama obecność zmian nie jest z założenia czymś, co należy ganić. Spektakl posługuje się przecież innymi środkami wyrazu niż tekst literacki. Każda adaptacja utworu jest własną interpretacją reżysera i ma prawo nią być. Pytanie, czy ja jako widz ją akceptuję i podzielam, czy nie.

Zofia Gustowska
www.e-splot.pl
22 sierpnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...