Dlaczego brakło biletów na Karnawał Komedii

rozmowa z Mirosławem Neinertem

Katowicki przegląd najlepszych komedii i fars organizowany przez teatr Korez cieszy się takim powodzeniem, że bilety rozeszły się w mgnieniu oka. Szef Korezu ma pomysł, jak sprostać takiemu popytowi w następnych latach

Rozmowa z Mirosławem Neinertem

Aleksandra Czapla-Oslislo: Bilety na tegoroczny Karnawał sprzedały się w ciągu dwóch pierwszych dni. Nic nie można zrobić, żeby pomieścić więcej chętnych?

Mirosław Neinert, dyrektor artystyczny Katowickiego Karnawału Komedii: Nie brakuje chętnych, ale miejsca. Korez to jedno biuro, mała sala i dekoracje poupychane po kątach. Mówiąc jednak poważnie - jest pomysł. Wyprowadzi się stąd Centrum Scenografii Polskiej, wyprowadzi się pewnego dnia też orkiestra [Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia - przyp. red.]. Aż się marzy, by przebudować część tego skrzydła i zrobić drugą, większą salę teatralną na ok. 300 osób. Wtedy byłaby druga obok Teatru Śląskiego duża sala w Katowicach. Trzeba też poczekać, aż się wyremontuje sala w Pałacu Młodzieży. Może i tam uda się coś w przyszłości pokazać - po remoncie ma tam być 550 miejsc.

Panuje opinia, że farsy i komedie to gorsza, mniej ambitna część repertuaru. Czy faktycznie publiczność powinna się wstydzić zamiłowania do nich?

W teatrze jak w polityce: wszyscy nam wmawiają, co powinniśmy, a ludzie i tak mają swoje zdanie i zrobią swoje. Istnieje całe pokolenie krytyków i reżyserów, którzy nieustannie szukają "Dziadów" i robią wciąż rzeczy poważne i ponure. To chyba jeszcze jakaś tradycja romantyczna, że teatr ma zbawiać naród itp.

Spora część publiczności chce najzwyczajniej śmiać się w teatrze, więc wybiera farsy i komedie. Każdy dyrektor teatru wie, że jak w repertuarze nie ma dwóch dobrych fars, to musi zapomnieć o części publiczności. Szczęśliwie udało się w Polsce zrobić sporo rzeczy śmiesznych, które nie są tylko farsami. Komedia komedii nierówna i śmiechem można opowiadać o bardzo poważnych sprawach. W zeszłym roku pokazaliśmy "Kontrabasistę" Jerzego Stuhra, w tym aktorki popis Jana Peszka. Przecież choć to śmieszne monodramy, to kamienie milowe polskiego teatru.

Na inauguracji zapowiedział Pan, że Korez miał przygotować premierę, ale się nie udało. Co w takim razie szykuje dla nas "teatr dla ludzi, który bawi a nie nudzi"?

Światowa prapremiera będzie w marcu. Sztuka "Dietrech i Leander" opowiada o wyimaginowanym spotkaniu tych dwóch kobiet w hotelowej toalecie, w której utknęły. Zagrają i zaśpiewają Maria Meyer i Ewa Leśniak i jeszcze ktoś, kto będzie podsłuchiwał pod drzwiami. Jesteśmy też po pierwszych próbach do sztuki "Dwa" Jima Cartwrighta - rzecz dzieje się w pubie, gra Grażyna Bułka i ja. Spektakl wyreżyseruje Robert Talarczyk.

Rozmawiała Aleksandra Czapla-Oslislo
Gazeta Wyborcza Katowice
13 stycznia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia