Do dzisiaj jestem wstydliwy

rozmowa z Andrzejem Grabowskim

Dopóki gram w "Kiepskich", a gram cały czas, nie widzę powodu i potrzeby, żebym zjadał swój własny ogon i występował w następnym serialu komediowym - mówi ANDRZEJ GRABOWSKI, Ferdek Kiepski z serialu "Świat według Kiepskich".

Zawodowo zawsze pan ryzykował?

- No zawsze, bo to jest taki zawód związany z ryzykiem. Występując codziennie na scenie lub przed kamerą, albo stojąc przed mikrofonem na estradzie ryzykujemy, ponieważ wystawiamy się na ocenę publiczności. Na publiczną ocenę widzów lub słuchaczy. Każdy może powiedzieć "Nie, chłopie, co ty wyrabiasz? Daj sobie święty spokój." Jesteśmy przygotowani, że ktoś może nam coś takiego powiedzieć, to jest ryzyko.

"Mam prawo... czasami... banalne..."to tytuł pana płyty. Jak zrodził się pomysł na solową płytę?

- To nie był mój pomysł, to pomysł kompozytorów moich dwóch poprzednich piosenek, które znalazły się na płycie "Jest dobrze" pamięci Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza. Jedna z nich jakiś tam sukces odniosła, w zeszłym roku była dość często grana w rozgłośniach radiowych, a na listach przebojów Trójki była nawet dwa tygodnie na pierwszym miejscu. Wtedy chłopcy, mówię o kompozytorach, zaproponowali, byśmy zrobili więcej piosenek. Od ponad roku jeździłem do Częstochowy co parę tygodni na kilka dni i nagrywałem płytę. Aż w końcu... powstała płytka.

Kto nad nią pracował?

- Przede wszystkim kompozytorzy Krzysiek Niedźwiecki i Marcin Lamch, a także Przemek Pacam, który skomponował dwie piosenki. No i moi przyjaciele, którzy napisali dla mnie piosenki, czyli Janek Nowicki, Andrzej Poniedzielski, Krzysiek Nowak... Oraz przyjaciele moich przyjaciół kompozytorów, którzy też napisali kilka tekstów na tę płytę. Oczywiście nad wszystkimi tekstami siedziałem i zastanawiałem się, czy te piosenki zaśpiewać. Dochodząc do wniosku, że chcę, postanowiliśmy te piosenki zagrać i kompozytorzy zajęli się muzyką.

Podobno w dzieciństwie był pan wstydliwy, a mimo to zdecydował się pan na studia aktorskie. Jak to było?


- Do dzisiaj jestem wstydliwy.

Naprawdę?

- Oczywiście. To nie jest tak, że jestem pozbawiony wstydu. A dlaczego zdecydowałem się na studia aktorskie? Bo chciałem się dostać do teatru, a nie zostać aktorem. Bardzo mi się podobało w szkole teatralnej, bo mój brat tam się uczył. Przyjeżdżałem do niego na wagary i wtedy zapałałem chęcią uczenia się tam. A to wiązało się z tym, że po jej skończeniu będę aktorem, no to już dalej musiałem ten zawód uprawiać.

A skoro mówimy o aktorstwie, to mam wrażenie, że rola Ferdka Kiepskiego trochę pana zaszufladkowała.

- Pewnie, że mnie zaszufladkowała, ale to jest normalne, bo już 12 lat występuję w takim serialu, jakim jest "Świat według Kiepskich". Gdyby mnie nie zaszufladkowała, to bym musiał tę rolę zagrać bardzo źle. Źle z premedytacją. To tak samo jak Janek z "Czterech Pancernych" zaszufladkował Gajosa... Staram się moją pracą i życiem udowodnić, że nie jestem tylko Ferdkiem Kiepskim.

Nad jakim filmem obecnie pan pracuje? Gdzie na co dzień możemy pana zobaczyć?

- Mam dwa projekty na przyszły rok, gdzie mam zagrać duże role. No, ale czy to dojdzie to skutku? Natomiast na co dzień można mnie oglądać w Teatrze Słowackiego w Krakowie.

A gdyby pojawiła się kolejna propozycja zagrania w serialu komediowym, przyjąłby ją pan?

- Takich propozycji pojawia się bardzo dużo, ale zawsze odmawiałem.

Dlaczego?

- Dopóki gram w "Kiepskich", a gram cały czas, to nie widzę powodu i potrzeby, żebym zjadał swój własny ogon i występował w następnym serialu komediowym.

Sylwia Warzechowska
Gazeta Olsztyńska
28 grudnia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia