Dobra passa trwa

"Wesele Figara" - reż. Grzegorz Chrapkiewicz - Warszawska Opera Kameralna

Sobotnia premiera "Wesela Figara" jest wielkim sukcesem artystycznym, co potwierdziły owacje na stojąco oraz nadkomplet widowni. Już pierwsza scena, w której Figaro (tu rewelacyjny Artur Janda) analizuje rozmiary sypialni, sprawdzając, czy aby zmieści się tam jego małżeńskie łoże, pokazuje, że będziemy mieli do czynienia z wersją tyle samo hołdującą komiczności i kanonicznemu ujęciu tej klasycznej opery Salzburskiego Mistrza, ile cały czas będzie do nas puszczane oko.

Gdy na scenie pojawia się cherubin (a w zasadzie wjeżdża na nią na hulajnodze), a rolę tę powierzono Janowi Jakubowi Monowidowi (bodaj najlepszy cherubin w całej historii tej kameralnej sceny operowej), możemy być pewni, że co prawda po blisko czterech dekadach bytności "Wesela Figara" na afiszu WOK muzycznie nie będzie rewolucji, jednak mieszanie konwencji (nowoczesne i klasyczne stroje, Katarzyna Szczurowska/Anna Skupień), dynamiczna choreografia (Jarosław Staniek), podobnie jak ascetyczna, acz bardzo logiczna scenografia Wojciecha Stefaniaka, to wszystko pokazuje, że konglomerat tradycji z ożywczą nowością jest jak otwarcie okna w dawno niewietrzonym pomieszczeniu.

Widać, że Alicja Węgorzewska-Whiskerd, szefowa WOK, postawiła na odrobinę eksperymentu, jednak ze świadomą negacją obrazoburczej rewolty. To, co widzowi pozostaje w pamięci, to wokalna solidność solistów, nawiązująca do najdoskonalszego okresu w historii tej instytucji przełomu lat 80. i 90. minionego wieku, i co więcej,

w wielu wypadkach, popis wokalny wręcz stawia przed melomanem pytanie, czy aby młodzi śpiewacy zaangażowani przez Węgorzewską nie są w ogóle najlepszą obsadą do dzieła w historii stołecznej sceny? Wystarczyło posłuchać zjawiskowej tego wieczoru Kariny Skrzeszewskiej (Hrabina) oraz równie wyśmienitej Aleksandry Orłowskiej (Zuzanna), aby zdać sobie sprawę, że w WOK nastąpiła faktyczna wymiana, czy może raczej odświeżenie zespołu śpiewaczego. Choć Hrabia Almaviva (Tomasz Kumięga) wyraźnie pozostawał w cieniu, ot, zwyczajnie nie nakreślił swojej partii czytelną, wyrazistą i przekonywującą kreską, to aktorsko wypadł pięknie. W zasadzie mimo drobnych nieprecyzyjności na początku opery, spektakl z każdą chwilą nabierał rumieńców, a podobne niedoskonałości już się nie przytrafiły. Prowadzący premierę dyrygent i jej kierownik muzyczny Piotr Sułkowski zasługuje wyłącznie na brawa. Tempa błyskotliwe, acz niezagonione, kiedy indziej z pełnym szacunkiem do niespieszności fraz. To, że partię orkiestry jak zwykle powierzono instrumentom dawnym Musicae Antiquae Collegium Varsoviense, to dowód na konsekwencję działania szefostwa WOK oraz również wisienka na torcie.

"Wesele Figara" w nowej wersji wychodzi z nieuniknionej konfrontacji z ikoniczną inscenizacją Jerzego Peryta z tarczą. Premiera już się wpisuje złotymi zgłoskami w tegoroczny wykaz nowych spektakli na operowej mapie nie tylko Polski, ale całego mozartowskiego świata.

Robert Tekieli
Gazeta Polska Codziennie
8 maja 2019

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia