Dom dla komedii

starania o stworzenie Domu Komedii Aleksandra Fredry

Podjęte przez Fundację Rodu Szeptyckich starania o stworzenie Domu Komedii Aleksandra Fredry to inicjatywa godna pochwały i poparcia

Najbardziej ceniony polski komediopisarz urodził się 20 czerwca 1793 roku. Pomysłodawcy projektu postanowili wykorzystać tę 220. rocznicę jako okazję do przedstawienia planów związanych z upamiętnieniem wielkiego przodka. Tak się ułożyło, że żyjący obecnie potomkowie Aleksandra Fredy należą do rodu Szeptyckich bądź też są jego potomkami. Wiąże się to z faktem, że za jednego z Szeptyckich wyszła za mąż córka komediopisarza, za innego zaś potomkini jego syna. Spadkobiercy postanowili w odzyskanym niedawno łaszczowskim pałacu zorganizować Dom Komedii Aleksandra Fredry.

Nazwa placówki świetnie oddaje pokładane w niej nadzieje. Projektodawcy chcieliby, aby instytucja łączyła w sobie cele merytoryczne z komercyjnymi. Z jednej strony ma to być muzeum Fredry, archiwum dokumentujące jego twórczość (z uwzględnieniem oczywiście teatralnego życia jego sztuk) oraz biblioteka. Obok tego planowana jest przestrzeń teatralna - a więc najprawdziwszy dom dla komedii. Z drugiej wszakże strony prywatna placówka kultury musi mieć jakieś źródło utrzymania. Stąd pomysł ulokowania w Domu Komedii - domu pracy twórczej. Jak się wydaje, muzealno-artystyczny wymiar instytucji doskonale może się łączyć z ośrodkiem służącym naukowcom, artystom oraz innym osobom potrzebującym spokoju, skupienia i odpowiedniego nastroju.

Wątpliwości może również wywoływać fakt, że historia łaszczowskiego pałacu nie wiąże się bezpośrednio z osobą Aleksandra Fredry. Weźmy jednak pod uwagę, że miejsca zamieszkania komediopisarza (Surochów, Beńkowa Wisznia, lwowska Chorążczyzna) znajdują się obecnie poza granicami Rzeczypospolitej. Pewną ewentualnością mogłoby być utworzenie muzeum Fredry w zwanym "Kamieńcem" podkarpackim zamku koło Odrzykonia. Prawa własności do tej budowli wniosła komediopisarzowi jego małżonka Zofia z Jabłonowskich Skarbkowa. Zainteresowany przeszłością zamczyska Fredro trafił na historię sporu żyjących na przełomie szesnastego i siedemnastego wieku współwłaścicieli gmachu. Konflikt toczył się wówczas między Piotrem Firlejem a Janem Skotnickim. Obydwu magnatów utrwalił Fredro w Zemście. Właściciel jednej połowy zamku stał się pierwowzorem Cześnika Raptusiewicza, posesjonat drugiej - prototypem Rejenta Milczka.

Mimo że Łaszczów nie może się pochwalić bezpośrednimi związkami z Aleksandrem Fredrą, to początki tej miejscowości wiążą się także z Aleksandrem, tyle że noszącym nazwisko Łaszcz. Żyjący w szesnastym wieku szlachcic pieczętował się herbem Prawda i tak na początku nazywało się założone przez niego miasteczko. Ostatecznie jednak utrwaliła się nazwa Łaszczów - pochodząca od nazwiska właścicieli.

Żyjący w osiemnastym wieku biskup Józef Antoni Łaszcz, ostatni z tego rodu posiadacz, postanowił otworzyć w mieście placówkę zakonu jezuitów. Fakt ten jest o tyle interesujący, że Towarzystwo Jezusowe tworzyło w Pierwszej Rzeczypospolitej najpotężniejszy nurt życia teatralnego. W prowadzonych przez nich kolegiach odbywały się spektakle, których aktorami byli uczniowie. Gdyby dzieje zakonu ułożyły się nieco inaczej, być może i w Łaszczowie otworzono by szkołę i zorganizowano szereg spektakli Powstała w 1731 roku placówka działała jednak przez pierwsze dwa lata jako stacja misyjna, a przez kolejnych czterdzieści jako rezydencja. W 1773 nastąpiła kasata zakonu, a dawna siedziba została przebudowana na pałac, którego gospodarzami zostali po jakimś czasie Szeptyccy.

Ostatnia przebudowa została wykonana na polecenie Aleksandra Szeptyckiego. Ten kolejny w dziejach Łaszczowa Aleksander otrzymał imię na cześć swojego dziadka, którym był największy z polskich komediopisarzy. Spośród braci rzeczonego Szeptyckiego warto przypomnieć o Stanisławie (wybitny generał), Kazimierzu (imię zakonne Klemens; zaliczony w poczet błogosławionych) czy Andrzeju (sławny greckokatolicki metropolita; sługa Boży).

Przywołane postaci bez wątpienia dodają blasku pałacowi. W tym jednak miejscu opowieści pora zepsuć dobry nastrój Historia nie zechciała oszczędzić świetnej ongiś rezydencji. Pałac Szeptyckich w wyniku dwudziestowiecznych wojen i braku dobrej woli ze strony władz peerelowskich stanowi dziś ruinę.

Jedyną nadzieją dla odzyskanego przez Fundację zabytku wydaje się idea prawnuków przedwojennego właściciela: odbudowa pałacu jako Domu Komedii Aleksandra Fredry.

Mimo że utwory Fredry nadal należą do repertuarowego i czytelniczego kanonu, nie istnieje muzeum autora. Placówek muzealnych jest w Polsce wiele, niektóre z nich prezentują tak osobliwe profile, jak Muzeum Guzików w Łowiczu. Niestety ekspozycje poświęcone sztuce teatru zdają się nie mieć szczęścia. Muzeum Teatralnemu, działającemu w strukturze Opery Narodowej, brakuje samodzielności. Mimo ogromnej i zróżnicowanej kolekcji, a także kilkudziesięciu lat historii, placówka ta wciąż musi się podporządkowywać polityce Opery, której interesy nie zawsze uwzględniają muzealną misję. Możliwości rozwinięcia skrzydeł nie ma też Muzeum Starego Teatru w Krakowie. Bez wątpienia w lepszej sytuacji jest teatralny oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, ale i on nie ma obecnie możliwości ekspozycyjnych. Ta smutna panorama ukazuje, że pamiątki teatralne - potencjalnie tak atrakcyjne pod względem wystawienniczym - stanowią w Polsce potencjał nie dość wykorzystywany. Niestety pozostałości po teatralnym żywocie sztuk Fredry także ukryte są pod korcem.

Stworzenie Domu Komedii byłoby więc okazją do udostępnienia publiczności nowoczesnej ekspozycji mającej charakter historycznoteatralny, a jednocześnie biograficzny. Wydaje się zresztą, że zarówno Fredro, jak i sceniczna historia jego utworów powinni stanowić swoistą oś wystawy. Skupiona wokół takiego centrum ekspozycja mogłaby odsłaniać interesujące konteksty.

Z jednej strony Fredrowskie sztuki stanowią punkt wyjścia do ukazania polskiej tradycji komediowej przed i po Fredrze. Z drugiej osoba autora Zemsty skłania do przywołania jego krewnych, szczególnie zaś tych, którzy byli ludźmi pióra. Tak więc zapomnieć nie można o tworzącym w siedemnastym wieku Andrzeju Maksymilianie Fredrze, z którego dzieł Aleksander dobierał motta do swoich utworów. Na upamiętnienie zasługuje również antenatka komediopisarza, Elżbieta z Kowalskich Drużbacka, późnobarokowa poetka, nazywana "muzą sarmacką" i "słowiańską Safoną". W końcu warto przywołać Maksymiliana Fredrę (starszy brat Aleksandra, który pozostawił po sobie kilka tragedii). W Łaszczowie nie może też zabraknąć miejsca dla Jana Aleksandra, który podobnie jak jego ojciec parał się pisaniem komedii.

Budując wątek biograficzny, nie należy zapomnieć również o historycznych i społecznych kontekstach życia Fredry - pisarza, arystokraty, ziemianina i żołnierza. W odbudowanych wnętrzach można stworzyć rekonstrukcję gabinetu komediopisarza z Beńkowej Wiszni czy wystawę przywołującą epokę napoleońską. Jednocześnie pomieszczenia gościnne mogłyby nawiązywać do rozmaitych utworów Fredry (pokój Papkinowski czy "Pustakówka" przenosząca nas do siedziby Jowialskich).

Urządzenie w Łaszczowie Domu Komedii prowokuje, jak już wyżej wspomniałem, do stworzenia ekspozycji ukazującej dzieje polskiej komedii. Punktem wyjścia tej narracji powinna być dramaturgia staropolska. Poczynając od komediowych elementów w twórczości Mikołaja Reja czy Mikołaja z Wilkowiecka, powinna opowiadać o Potrójnym adaptowanym przez Piotra Cieklińskiego z utworu Plauta, o niezwykle interesujących komediach rybałtowskich, o komedii Piotra Baryki Z chłopa król, o staropolskich przekładach i wystawieniach sztuk Moliera, o dorobku komediowym Franciszki Urszuli Radziwiłłowej i Wacława Rzewuskiego. Na uwypuklenie zasługują również obecność w Pierwszej Rzeczypospolitej artystów związanych z komedią dell'arte oraz tradycje scen jezuickich, których ukoronowaniem jest twórczość Franciszka Bohomolca. Ostatni z przywołanych tu twórców pozwoliłby na przeprowadzenie zwiedzających do następnego działu ekspozycji, poświęconego czasom stanisławowskim, powstaniu Sceny Narodowej i roli komedii u początków publicznego teatru w Polsce. Można by tu przypomnieć o autorach, których sztuki adaptowali polscy pisarze. Tak więc warto ukazać z jednej strony Moliera, Destouches'a, Regnarda, Marivaux czy Goldoniego, a z drugiej Józefa Bielawskiego, Tadeusza Lipskiego, wspomnianego Bohomolca, Wojciecha Bogusławskiego, Jana Baudouina i Franciszka Zabłockiego.

Interesujące mogłoby być pokazanie dziejów polskiej komedii po Fredrze. Obok twórczości Jana Aleksandra, warto tu przypomnieć Józefa Blizińskiego, Michała Bałuckiego, Włodzimierza Perzyńskiego, Gabrielę Zapolską czy wielu innych. Dział ten stanowiłby szczególnie ważny kontekst wobec ekspozycji prezentującej sceniczne dzieje utworów Fredry. Zwiedzający mogliby bowiem porównywać rozwój polskiej dramaturgii z żywotnością spuścizny komediopisarza. Kostiumy z fredrowskich przedstawień, projekty scenograficzne, a także dokumentację spektakli przepleść by należało podobiznami wybitnych aktorów, którzy dali się zapamiętać w rolach stworzonych przez wielkiego Aleksandra. Podając tu garść przykładów, na upamiętnienie zasługują chociażby Jan Nepomucen Nowakowski i Witalis Smochowski, Józef Rychter i Alojzy Gonzaga Żółkowski, jak i szereg tych, których publiczność kojarzy ze spektakli Teatru Telewizji.

Jak widać, otwarcie Domu Komedii Aleksandra Fredry pozwoliłoby na podjęcie szerokich działań o charakterze ekspozycyjnym, artystycznym, naukowym, edukacyjnym, a przy okazji także komercyjnym. Kuratela Fundacji Rodu Szeptyckich i współpraca z dostojnymi instytucjami stanowiłyby gwarancję, że pomiędzy pracą służącą utrzymaniu obiektu a działaniami merytorycznymi zachowano by odpowiednie proporcje. Oczywiście nakreślone wyżej perspektywy mogą się dziś jawić jako naiwne mrzonki. Nie zapominajmy jednak, że Dom Komedii to rzecz godna marzeń.

Patryk Kencki
Teatr - pismo
12 lipca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia