Domagam się odpowiedzi

Rozmowa z Krystyną Meissner.

Teatr jest dziś jedną z niewielu instytucji, która może i powinna odsłaniać mroczne strony naszego życia. Tym samym może przynieść ulgę, że te mroczne strony życia są dostrzegane również przez innych. W efekcie dzielimy się z innymi tym, co nas boli, w nadziei, że to przyniesie pocieszenie, zrozumienie albo choć chwilowe poczucie wspólnoty.

"Domagam się odpowiedzi"
Z Krystyną Meissner - dyrektorką VIII edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego
Dialog - Wrocław rozmawia Tomasz Kireńczuk.

Tomasz Kireńczuk: Tegoroczna, VIII edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Dialog - Wrocław, odbędzie się pod hasłem "Świat bez Boga". Czym jest dla Ciebie ten "Świat bez Boga"?

Krystyna Meissner: „Świat bez Boga" to przede wszystkim świat bez ustalonych wartości, świat, w którym zhierarchizowana moralność nie istnieje. Pozbawieni istotnych punktów odniesienia błądzimy w tym świecie na ślepo, szukając czegoś, co pozwoli nam poczuć się dobrze, czegoś, co pozwoli nam zawyrokować o tym, co jest dobre, a co złe. Utraciwszy kierunki i znaki, gubimy się i przestajemy się ze sobą spotykać, przestajemy ze sobą rozmawiać, bo porządki i hierarchie, które tworzymy na własne potrzeby, niewiele mają ze sobą wspólnego. Nie mając wiarygodnego kryterium dla postępowania i działania, coraz częściej zadajemy sobie pytanie, dla kogo i po co żyjemy. W imię czego działamy? Nie znajdując na te pytanie odpowiedzi lub znajdując takie, które są łatwe do podważenia, pogrążamy się w chaosie. „Świat bez Boga" to po prostu życiew chaosie.

Jakie relacje łączą ludzi w tym opisywanym przez Ciebie „świecie bez Boga"?

Na VIII edycję Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Dialog-Wrocław zaprosiłam 11 spektakli. Wszystkie one w jakimś sensie się uzupełniają i na siebie oddziałują. Kiedy przygotowujesz program festiwalu, fascynujący jest moment, w którym zaproszone już na festiwal przedstawienia układają się w jedną całość. Gdy się popatrzy na spektakle VIII edycji Dialogu, widać, że to właśnie relacje międzyludzkie czy raczej skrajny ich rozpad, dekompozycja, stanowią główny obiekt zainteresowania zaproszonych na festiwal reżyserów. Krystian Lupa i Ivo van Hove na przykład pokazują w skrajny sposób destrukcyjną siłę bezmyślnego okrucieństwa tych relacji. Susanne Kennedy skupia się na swoistym odczłowieczeniu relacji międzyludzkich, co zresztą radykalnie uwydatnia za pomocą pewnego gestu inscenizacyjnego. W podobnym kierunku idzie zresztą Roman Paska ze swoim wizyjnym, onirycznym teatrem lalek/manekinów. Na innym biegunie znajdują się z kolei Árpád Schilling czy Chevi Muraday, którzy skupiają się nie tylko na braku empatii, ale w ogóle na braku zainteresowania jednego człowieka losem innego człowieka. Ciekawie w tej panoramie wypada Radek Rychcik, który w swoich szyderczych, zrobionych z pełną dezynwolturą „Dziadach" ukazuje okrucieństwo śmieszności. I chociaż tak nakreślona wizja relacji międzyludzkich jest wyjątkowo pesymistyczna, to jednak ważne wydaje mi się, że wszyscy zaproszeni na festiwal artyści podchodzą do swoich bohaterów z miłością i z czułością; próbują ich zrozumieć, próbują pomóc im odnaleźć się w tym pozbawionym porządku „świecie bez Boga".

Wydaje mi się, że doświadczeniem najsilniej obecnym w spektaklach, które zaprosiłaś na tegoroczny Dialog-Wrocław, jest doświadczenie pustki, samotności...

Pustka i poczucie samotności rodzą się z koncentracji na sobie samym. Istnienie tzw. form towarzyskich tłumiło kiedyś poczucie samotności i pustki, bo dawało pozorne, ale z gruntu fałszywe przekonanie o tym, że mamy wokół siebie ludzi, którzy się o nas troszczą, którzy o nas zabiegają. Wydaje mi się, że wszyscy dzisiaj rozpaczliwie walczymy o uwagę drugiego człowieka, o to, żeby był przy nas, żeby się o nas troszczył, żeby nam pomógł albo żeby chociaż swoją obecnością nadał jakikolwiek sens naszej egzystencji. Zapominamy jednak o tym, że ta druga strona też szuka naszej pomocy i też potrzebuje naszej uwagi, na którą najczęściej nas nie stać. W efekcie coraz mniej jest miejsca na uczucia takie jak zrozumienie, współczucie czy nawet miłość. Kiedy myślimy tylko o sobie, to – jak pisał prof. Zygmunt Bauman – „wszyscy umieramy w samotności".

Poprzedni Dialog-Wrocław organizowałaś pod hasłem „Gwałt porządkuje świat", tegorocznemu festiwalowi towarzyszy hasło „Świat bez Boga". Jak Ci się wydaje, dlaczego teatr skłania się ku opisywaniu tej mrocznej części naszej egzystencji?

Teatr jest dziś jedną z niewielu instytucji, która może i powinna odsłaniać mroczne strony naszego życia. Tym samym może przynieść ulgę, że te mroczne strony życia są dostrzegane również przez innych. W efekcie dzielimy się z innymi tym, co nas boli, w nadziei, że to przyniesie pocieszenie, zrozumienie albo choć chwilowe poczucie wspólnoty.

Tegoroczny festiwal otworzy i zamknie Ivo van Hove.

Ivo van Hove jest dla mnie jednym z najciekawszych współczesnych reżyserów. Dla mnie jego teatr, który zajmuje się skrajnymi doświadczeniami egzystencjalnymi, jest przede wszystkim do bólu szczery. Dla mnie jednak bardzo też jest ważne to, że Ivo van Hove to jeden z tych reżyserów, który kocha swojego widza i nigdy nie pozostawia go samotnym. Jego „Persona", spektakl, który zamknie tegoroczny Dialog-Wrocław, jest pełen nadziei i wiary w możliwości ludzkiej wyobraźni, w życie uczuciowe i duchowe człowieka. W „Personie" Ivo van Hove pokazuje również, jak niewiele jeszcze wiemy o człowieku.

W programie Dialogu znalazły się bardzo interesujące, również pod względem formalnym, spektakle Susanne Kennedy i Árpáda Schillinga. Na czym Twoim zdaniem polega radykalność w dzisiejszym teatrze?

Dla mnie radykalność to znaczy jak najwierniejsze przedstawienie pewnej sytuacji, nawet z pewną przesadą, ale bez łagodzenia wymowy, która może być brutalna. Tak, tych dwoje młodych reżyserów używa środków radykalnych, każdy inaczej. Często. Szczególnie u Susanne Kennedy są to środki skrajnie formalne. Ale służą naczelnej dla jej teatru idei: idei ośmieszenia życia. Nie są stosowane dla popisu. Bardzo ciekawa jest u tych dwojga reżyserów chęć bycia szczerym za wszelką cenę. Nawet za cenę upokorzenia samego siebie, jak to ma miejsce w przypadku Árpáda Schillinga.

Bez wątpienia jednym z najważniejszych punktów tegorocznego festiwalu jest spektakl „I AM" Samoańczyka Lemiego Ponifasio. Co oznacza „I am" w „świecie bez Boga"?

Dla mnie to niezwykle piękne i głębokie przedstawienie. I obrazoburcze. Tak, Boga nie ma. Może nas opuścił i mimo naszego wołania nie wraca. Ale JA JESTEM!!! I AM!!! I domagam się odpowiedzi. Chcę zrozumieć relacje między twórczą i kreatywną siłą życia a destrukcyjną mocą cierpienia i śmierci! Odpowiedzią jest niestety milczenie.

W tym roku mija 14 lat, które upłynęły od pierwszej edycji Dialogu – jak zmienił się w tym czasie teatr? Jakie wyzwania czekają Dialog-Wrocław w najbliższych latach?

Teatr zmienił się nie do poznania. Przede wszystkim w swoich ambicjach. W najbardziej odważnych inicjatywach teatr stara się pomóc człowiekowi zrozumieć świat, w którym przyszło mu żyć. Stara się mówić prawdę, nieraz bolesną, ale bez osłonek, i używa do tego trudnego języka formalnego, co w dużej mierze ułatwia ujawnienie fałszu i sztuczności, tzw. „prawdziwego życia". Myślę, że teatr będzie coraz bardziej odważny, w mądry, kreatywny i twórczy sposób. I mam nadzieję, że festiwal Dialog-Wrocław dla tak rozumianego teatru będzie nadal ważnym partnerem. Jestem przekonana, że w najbliższych latach stworzony przeze mnie festiwal nadal będzie przede wszystkim platformą mądrego i odważnego dialogu. Bo chyba właśnie szczera rozmowa jest tym, czego najbardziej obecnie potrzebujemy.

Tomasz Kireńczuk
Materiał organizatora
4 lipca 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...