Don Juan, czyli nowa odsłona teatru

"Don Juan" - reż. Wiktor Bagiński - Teatr Polski w Poznaniu

Teatr Polski w Poznaniu od kilku lat bawi się klasykami literatury i przedstawia je w nowych, odważnych, nieraz kontrowersyjnych odsłonach. Zaszczytne grono, w którym znaleźli się chociażby ,,Kordian" (reż. Jakub Skrzywanek) i „Nana" (reż. Monika Pęcikiewicz) uzupełnia „Don Juan" w reżyserii Wiktora Bagińskiego.

Chociaż warto przyznać, że ten ostatni jest szczególnie wyjątkowy. Premiera miała miejsce w grudniu na platformie VOD, co spowodowane było oczywiście covidowym sezonem. Spektakl powraca przy kolejnym zamknięciu, a twórcy niekoniecznie myślą o wprowadzeniu go do regularnego, scenicznego repertuaru. W jednym z wywiadów mówią o tym, że „Don Juan" jest zapisem czasu, dowodem na to, z czym teatr mierzy(ł) się.

Twórcy, czyli odpowiedzialni za scenariusz Wiktor Bagiński i Paweł Sablik tworzą, piszą, sklejają „Don Juana" na nowo. Całość opiera się na sztuce Moliera w tłumaczeniach Jerzego Radziwiłowicza i Tadeusza Boya-Żeleńskiego, ale nie jest to główny tekst, a raczej baza, do której dokładają „Ostatniego Mesjasza" Petera W. Zapffego w przekładzie Andrzeja Konrada Trzeciaka oraz „Manifest antynatalistyczny – o etyce antynatalizmu oraz bezdzietności wśród ludzi i zwierząt" Karima Akermy w przekładzie Piotra J. Mironia. Poza łączeniem tekstów, warto zwrócić również uwagę na inspiracje zaczerpnięte z filmów, teledysków czy obrazów (chociażby „Kochankowie" Rene Magritte w końcówce spektaklu), które przejawiają się zarówno w samej kreacji bohaterów jak i warstwie wizualnej czy choreograficznej. Jeżeli ktoś spodziewa się klasycznego molierowskiego „Don Juana", to wymienione przez twórców inspiracje rozwiewają wszelkie wątpliwości i uchylają rąbka tajemnicy, co do kierunku, w którym spektakl zmierza.

Całość dzieje się w Malarni Teatru Polskiego. Fakt, że spektakl jest czymś na kształt filmu teatralnego sprawił, że twórcy nie musieli ograniczać przestrzeni, nie trzeba było zostawić miejsca dla widowni, ale twórcy korzystają również z przedsionka, a jedna ze scen dzieje się na zewnątrz. Przyjęto zatem perspektywę, że kamera to oczy widza.

Na początku na kanapie siedzi Sganarel (Alan Al-Murtatha) i rozprawia o tabace, ten pozornie mało istotny wywód zdaje się być istotny w późniejszej części spektaklu, ale i rozwiązaniach scenograficznych. Następnie na scenie pojawia się Don Juan (Konrad Cichoń) i w tej części wykorzystane są sceny z tekstu Moliera, jeszcze później przychodzi Donna Elwira (Alona Szostak). Po tym wprowadzeniu w sytuację, wstępnym określeniu realiów świata zaczyna się mieszanie inspiracji i różnych tekstów. Przez prawie cały spektakl przewija się zjawa, postać Posągu Komandora (Ewa Szumska) mówiąca po francusku i rozdrapująca rany głównego bohatera, budząca uśpione wspomnienia. Wśród bohaterów nie mogło zabraknąć Don Luisa (Wiesław Zanowicz), ojca Don Juana, a także broniących dobrego imienia swojej siostry braci Don Carlosa i Don Alonzo (Michał Kaleta). Z postaci kobiecych pojawia się na scenie jeszcze Małgośka (Kornelia Trawkowska), która skrywa tajemnicę.

Najciekawszą kreacją aktorską zdaje się być postać/postaci braci, gdyż wcielający się w nią/nie Michał Kaleta jest ich połączeniem. Jeden z braci to doklejona w okolicach brzucha gumowa twarz i trzymana w ręce wiertarka z kręcącym się palcem, drugi zaś to prawdziwa twarz aktora. W tej kreacji jest dużo mroku, wyczuwalny jest też gangsterski pierwiastek. Jako, że bracia nie są ze sobą zgodni, to pomysł by grani byli przez jedną osobę niejako złożoną z dwóch podkreśla pojawiające się między nimi tarcia. Warto również wspomnieć o tytułowym bohaterze, w którego wciela się Konrad Cichoń. Nie był to oczywisty casting, ale jakże udany. Aktor dał się poznać z innej strony niż dotychczasowe wcielenia przedstawiane na scenie Teatru Polskiego. Tę surowość i poczucie wyższości udaje się zachować, aktor nie wychodzi z roli, nawet w scenie, w której wraz ze Sganarelem przebierają się za Jezusa i termometr. Bohaterem, który zdaje się być najbardziej przystępny dla widza jest właśnie przed chwilą wymieniony Sganarel – to z jaką lekkością Alan Al-Murtatha prowadzi postać jest urzekające i sprawia, że widz wierzy w tę kreację.

Forma jest jednym z czynników, który działa na korzyść tego spektaklu, a właściwie teatralnego filmu. Wykorzystano tutaj technikę mastershot, czyli kręcenie jednym ujęciem, co dodaje całości dynamiki, a w niektórych scenach widz może poczuć się jak realny uczestnik wydarzeń. Prócz samej pracy kamery, niezwykle istotne było oświetlenie, które podkreślało nastrój, ale czasem było osobnym bohaterem – nadawało sensy, chowało pewne rzeczy, by inne zaś ujawnić. Natan Berkowicz odpowiedziany za wideo, zdjęcia i światło nadał całości kształt. Oczywiście nie obyłoby się bez scenografii Anny Oramus i kostiumów Marcina Kosakowskiego. Wszystko ze sobą współgra, meble pasują do wnętrza i kostiumów. Teatr przygotowując się do premiery zbierał kasety VHS, z których udało się ułożyć imponującą kolekcję, która stanowi oczywiście element scenografii. W całości nie zabrakło również muzyki, za którą odpowiedzialny był Bartek Prosuł oraz choreografii, którą przygotowała Krystyna Lama Szydłowska. Choreografia robi wrażenie szczególnie w końcówce spektaklu, a w połączeniu z pracą kamery ma się wrażenie, że jest to fragment teledysku Michaela Jacksona.

„Don Juan" w reżyserii Wiktora Bagińskiego to powiew świeżości w Teatrze Polskim w Poznaniu. Twórcy w ciekawy sposób zestawiają różne teksty i myśli filozoficzne, a dodatkowo ubierają to w intrygująca warstwę wizualną oraz choreograficzną. W trakcie spektaklu można odnaleźć wiele nawiązań do sztuki, filmów lub teledysków, ale ilość odczytanych tropów zależy już indywidualnie od każdego widza. Casting nie był oczywisty, więc zobaczenie znanych już widzowi aktorów w nowej odsłonie to miła niespodzianka.

Natasza Thiem
Dziennik Teatralny Poznań
25 marca 2021
Portrety
Wiktor Bagiński

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...