Dorośli muszą to zobaczyć!

"Plaża" - reż: Andre Hubner-Ochodlo - Teatr im. A. Mickiewicza w Częstochowie

Tak kompletnego przedstawienia Teatr im. Mickiewicza nie miał od dawna. Znakomity, już dawno doceniony w Częstochowie tekst "Plaży" jest dotkliwy w swojej prawdziwości. Czasem nawet dość brutalnie przypomina o naszej potrzebie drugiego człowieka - na wielu płaszczyznach: od poszukiwania słuchacza po głód seksu. Aktorzy: Teresa Dzielska i Adam Hutyra oraz Sylwia Oksiuta i Adam Półtorak stworzyli znakomite postaci, a ich grę dopełniła doskonale muzyka Adama Żuchowskiego.

W peryferyjnym hoteliku nad morzem spotykają się dwie młode pary małżeńskie. Jedna przyjeżdża w to miejsce od swojego ślubu przed czterema laty; druga dociera po raz pierwszy jako nowe stadło. Są sami z plażą w tle. Nikt tam nie jest wolny od dziwactw a nawet dozy szaleństwa. W swoich związkach czują się samotni i niespełnieni, poszukują czułości u innych. Rodzą się zdrady, nawet próba gwałtu. Choć pierwsze "plażowanie" nie jest wolne od zgrzytów, dwie pary spotykają się po roku i znów po roku i znów... Ich relacje są coraz bardziej zasupłane i prowadzą ku tragediom... Osobowości, postawy i emocje na oczach publiczności przepięknie budują częstochowscy aktorzy - poruszający się w pełnym diapazonie: od znudzenia i chorobliwej obojętności, po ekstazę, epilepsję czy szaleństwo.

To opowieść, w której w sferze faktów dzieje się niewiele - jest za to panoramą osobowości, psychicznych zderzeń. W tej skromności narracji bardziej przypominającą Bergmana niż von Thriera. A polskiemu widzowi mogą nasunąć się "Ostatni dzień lata" Tadeusza Konwickiego. Przez swoją specyfikę "Plaża" Petera Asmussena jest trudna do prostego streszczenia.

Jeszcze trudniej jest przekazać czytelnikowi obraz spektaklu przygotowanego przez Andre Hubnera-Ochodlo. W przestawieniu gra wszystko - swój dramaturgiczny ciężar ma nawet szum silnika opuszczającego zasłonkę na szybie czy brzęk wyzwalacza aparatu fotograficznego. A zastosowanie wspomnianej szyby jest wręcz genialnym posunięciem.

Hubner-Ochodlo postawił więc wzdłuż sceny wielką płytę - za nią jest taras restauracyjny z widokiem na morze. Przed nią pokoje obydwu par z łóżkami - podestami o podświetlanych blatach. Dzięki prostemu pomysłowi to, co na zewnątrz, przenika się z tym, co w sypialniach małżonków. Zarazem wszystkie zewnętrzne zdarzenia pojawiają się jakby na ekranie filmowym. Co więcej - nawet dobiegający z tamtej przestrzeni dźwięk brzmi, jakbyśmy słyszeli go z kinowych głośników. I przy kinowym wątku pozostając - szyba zasuwana jest przezroczystym ekranem, na który projektowane są obrazy. Obrazy fotograficzne - bo też aparat cyfrowy jest bardzo ważnym uczestnikiem spektaklu; bez niego panowie czują się jak nadzy. Zdjęcia pojawiające się na ekranie budują trzeci wymiar: są przekazem zdarzeń, które dzieją się na plaży - więc poza zasięgiem wzroku widza. Zdarzeń o podstawowym znaczeniu dla rozwoju wypadków. Pomysłów inscenizacyjnych jest zresztą dużo więcej.

Na koniec jedno spostrzeżenie negatywne. W ostatniej odsłonie gdzieś gubi się logika: starsze małżeństwo przemawia do... młodszego? Czy samego małżonka? Ubranego na czarno, ale w bieliźnie...? Bez znajomości tekstu trudno to odczytać!

Tadeusz Piersiak
Gazeta Wyborcza Częstochowa
2 lutego 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia