Dostojewski jakiego jeszcze nie było

"Zbrodnia i kara" - reż. Krzysztof Babicki - Teatr im. Osterwy w Lublinie

To najważniejszy spektakl ostatnich lat w Lublinie. Czysty, klarowny. I bardzo mądry. Już dawno nie widziałem w teatrze tak zasłuchanej publiczności. Już dawno nie było na scenie tak dobrych ról. Krzysztof Babicki po mistrzowsku zaadoptował powieść Fiodora Dostojewskiego. Bezbłędnie obsadził aktorów w głównych rolach

Na kryminalną historię o studencie prawa, który zarąbał siekierą lichwiarkę - nałożył psychologiczne portrety bohaterów "Zbrodni i kary". Całość wpisał w symboliczną scenografię. Wyszedł czysty, klarowny, teatralnie piękny spektakl. Z mądrym przesłaniem. Jakim? O tym za chwilę.

Najpierw o dobrych rolach, bo aktorstwo jest krwią teatru. Krzysztof Babicki, dyrektor artystyczny Teatru Osterwy i reżyser "Zbrodni i kary" z sezonu na sezon buduje zespół aktorski. Buduje tak, że najlepsze spektakle w niczym nie odbiegają od głośnych przestawień z Krakowa, Warszawy czy Poznania. I ma dobrą rękę do obsady.

Z obsadzeniem młodego Mikołaja Roznerskiego w roli Raskolnikowa trafił w setkę. Aktor zbudował przejmujący portret mordercy. Przejmujący do tego stopnia, że szybko zdobył sobie w publiczności współczucie. Grał głosem, ciałem, świetnie "wchodził" w światło. I po mistrzowsku "posługiwał się" twarzą. Można powiedzieć, że z pomocą mimiki wziętej z pantomimy - zmieniał twarze niczym maski. Skupiony i uważny - prowadził spektakl do samego końca.

Śledczego Porfirego zagrał Szymon Sędrowski. Zagrał z lekkością, bawiąc się gestem i słowem. Zagrał postać równie zagadkową co Raskolnikow. Najpierw jako śledczy bawił się swoją ofiarą, potem zagadkowo powtarzał: Ja jestem człowiek skończony. Wyciągnął rękę do mordercy, stając po jego stronie.

Tragiczny trójkąt w powieści zamknęła Sonia, siostra Raskolnikowa. Życie zmusiło ją do prostytucji, ale w mrocznej powieści Dostojewskiego przełożonej na scenę przez Babickiego symbolizowała czystość - czytając Raskolnikowi Biblię. W tym opowieść o wskrzeszeniu Łazarza. Sonię zagrała Agata Moszumańska. Jak Mikołaj Roznerski skupiona i uważna - symbolizowała to co dobre i święte.

Świetnych ról było zresztą więcej. Od Swidrgajłowa (Krzysztof Olchawa), przez Marmieładowa (znakomity Jerzy Kurczuk) po Zosimowa i Człowieka z mroku ( Roman Kruczkowski). Aktorzy oświetleni malarskim światłem grali Dostojewskiego na tle rewelacyjnej scenografii Marka Brauna. Wtapiali się w nią i znikali ze sceny w rytm muzyki Marka Kuczyńskiego. Wyszedł bardzo malarski spektakl zbudowany na filozoficznej osnowie. Spektakl w którym powtarzało się pytanie o Boga, który dopuszcza do ludzkich dramatów. Spektakl pełen metafor, które każdy musi sobie w sercu rozszyfrować na własny użytek.

"Zbrodnia i kara" w reżyserii Krzysztofa Babickiego to jeden z najważniejszych spektakli ostatnich lat w Lublinie. I nie tylko. Kiedy go oglądałem i po swojemu przeżywałem - przypomniały mi się słowa Ireny Sławińskiej, mojej profesor do antropologii teatru. Zawsze nam powtarzała, że kiedy Bóg zamyka jedne drzwi, to otwiera drugie. Tak było na Dostojewskim.

Waldemar Sulisz
Dziennik Wschodni
19 listopada 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...