Dotknięcie duszy

"Aleja Zasłużonych" - reż. Krystyna Janda - Teatr Polonia w Warszawie

Kto z nas czasem nie zastanawia się co będzie po śmierci? Czy jest drugi świat, przez który przejdziemy i będziemy szczęśliwi patrząc na wszystko z góry. Rozmyślamy nad życiem po śmierci – wiecznym i duchowym, ale czy zawracamy sobie głowę co będzie z naszym ciałem? Zostawiamy takie sprawy zazwyczaj naszym bliskim, bo nas już to nie będzie interesować, ale może jednak powinno?

W spektaklu „Aleja Zasłużonych" w reż. Krystyny Jandy spotykamy się właśnie z tym problem, kiedy to kobieta zdaje sobie sprawę, że jej mąż nie będzie miał pieniędzy aby zapłacić za jej pogrzeb. Samo to, że jej ciało może być pochowane w jakimiś nędznym i niewiadomym miejscu nie robi na niej wrażenia, ale ukłucie w sercu i lęk jaki jej zaczyna towarzyszyć na myśl przed zadłużeniem finansowym w jakie jej mąż będzie musiał się wplątać w chwili jej śmierci.

Piękna Krystyna Janda w roli pisarki, kobiety z pasją i wiarą w literaturę, poświęciła życie dla słowa, pisząc i tworząc własne światy i przemyślenia, które nie do końca okazują się owocem dobrostanu w jej życiu, ale zapewniając jej spokój ducha i spełnienia własnych ambicji. Kobieta przez lata spotyka wiele przykrości, niepowodzeń i odrzucenia, a do tego brak godnej zapłaty. W zamian pocieszenie w postaci paru dyplomów, których – jak wszyscy jej wokół powtarzają –„ nie włoży do garnka". Życie zakłada na jej barki pancerz i znieczulicę a w usta zamiast pięknych i dobranych słów można usłyszeć co raz „kurwa" jako przecinek, którego kobieta sobie nie żałuje. Wszystko jest „kurwa" nie tak i „popierdolone" a wokół same „chuje"! Tak określa sprawców swojej materialnej dziury, która nie pozwala nawet na godny pochówek w momencie śmierci.

Olgierd Łukaszewicz mąż kobiety, bardziej opanowany jest tym, który sprowadza swoją ukochaną na ziemię, nie pozwala jej wpadać w rozpacz i trzyma mocno i potrafi tupnąć w momencie, kiedy zbyt bardzo szala goryczy z jej ust się wylewa.

W chwili kiedy poznajemy małżeństwo na scenie są dwa krzesła i stół, przy którym odbywają się największe dyskusje i przemyślenia. Żona zarzuca mężowi lekki fanatyzm religijny, przesadę z jaką przestrzega chrześcijańskich tradycji i zwyczaje jakie dzieli. Wszystko to wyrzuca z siebie w momencie braku argumentów do sprowokowania mężczyzny przy dalszych dyskusjach. Kobieta jest ateistką, oboje szanują swoje zdanie, ale gdy dyskusja przygasa, to temat religii jest oliwą dolaną do ognia.

Znają się doskonale i kochają co naturalnie przynosi ze sobą troskę i myśl o niepewnej przyszłości, która powoduje lęk. Jedyną możliwością aby nie zadłużać reszty życia i zadręczać się o niepewną godną śmierć swojej drugiej połówki kobieta znajduje w Alei Zasłużonych – miejsce poświęcone znanym artystom i ludziom, którzy zapisali się w historii świata i zostawili ślad, który krzepi duszę we wszystkich co zostali.

Chowając dumę do kieszeni oraz cierpkie słowa, których ma sporo na języku za brak sprawiedliwości spowodowany oddaniu serca dla słowa, w zamian dostaje poniżenie, brak spokoju i brak majątku. Zabiera torebkę pełną goryszy i idzie zmierzyć się ze światem i urzędami.

Jest to moment, kiedy poznajemy urzędnika kancelarii pogrzebowej w którego rolę wciela się Grzegorz Warchoł, który dla mnie jest sercem spektaklu i człowiekiem, któremu sama wypłakałabym się ramię w ciężkiej chwili. W jego oszczędnej grze, która ukazuje wachlarz wszystkich emocji jakie powinien mieć człowiek, to ciepło, skromność i uważność na drugiego człowieka. Jego osobowość i sposób w jaki rozmawia ze zdesperowaną kobietą, która otwiera się przed nim i wylewa wszystkie żale jakie siedzą w niej od lat. Rola z pozoru obojętnego i znieczulonego mężczyzny z każdą minutą przebija balon stereotypu i ukazuje wrażliwego mężczyznę, który współczuje kobiecie i szczerze odpowiada na wszystkie pytania. Nie do końca rozumie, dlaczego kobieta, której zmęczone oczy i łamiący się głos zdradzają walkę jaką toczy o swoje życiowe wybory i pyta, czemu wybrała ścieżkę jaką jest pisanie skoro po drodze nie spotkało jej nic dobrego? Mimo to szanuje zapał i pasję, która niestety nie zawsze idzie w parze z dobrobytem i możliwością, aby móc żyć godnie za swoje marzenia. Mężczyzna w bardzo delikatny i subtelny sposób tłumaczy zależność jaka ma wspływ na akceptację pochówku w „Alei Zasłużonych" i daje cząstkę nadziei zmieszaną ze złudzeniem o tym jaka jest na to szansa.

Jedyną osobą, która wierzy w pisarkę i jej plany jest jej matka, którą gra Emilia Krakowska – wielka aktorka i charyzma, której mogłaby pozazdrość nie jedna studentka szkoły teatralnej. Postać matki jaką powinna być każda kobieta, która wierzy we własne dziecko niezależnie od tego co robi i największe góry pomaga przeskoczyć aby chociaż na chwilę było lepiej. Matka nie do końca rozumie o czym mówi i co robi jej córka, ale słucha jej cierpliwie, potrafi zwierzyć się ze swoich planów, nawet najbardziej absurdalnych i trzymać kciuki, ile siły staczy.

Wspaniała Dorota Landowska grająca urzędniczkę Ministerstwa Kultury, kobietę która pogrzebała swoje marzenia na rzecz rozsądku w postaci stałej pracy i nacisku męża. Pogrzebane marzenia żywcem jednak nigdy nie spoczęły w spokoju i z roku na rok zaczynają o sobie przypominać. Rozmowa z kobietą, która zwraca się z prośbą o zasłużony pochówek i podając argumenty, dlaczego jest tego warta, jak silnie walczy każdego dnia o swoje przekonania i słowa, które przelewa na papier chociaż nie raz odbija się od ściany, na której wiesza kolejne dyplomy bez pokrycia. Urzędniczka słucha cierpliwie z coraz większymi wypiekami na twarzy a jednocześnie jest zakłopotana przez przeszłość jaka do niej wraca z prędkością światła w tym momencie. Przypomina to jej własny świat, który kiedyś sobie wypracowała, chciała tworzyć swoje światy w postaci wierszy, które potem będzie mogła wydawać. Dorota Landowska zagrała tą postać znakomicie. Jej nerwowe ruchy i błyszczące oczy, pozorny uśmiech i entuzjazm zdradzają jednak co kryje się pod maską uczuć i spalonych wierszy.

Dylemat jaki daje nam często życie, czy warto iść naprzód i stawiać swoje kroki kiedy cały świat je zasypuje i zabija nasze wartości. Siła charakteru i wsparcie bliskich jest tu jednym z elementów jaki ma silny wspływ na taką decyzje, ale niekiedy jesteśmy z tym zupełnie sami, a mimo to nie dajemy się złamać i wmówić sobie o braku talentu lub pracy jaka jest dla nas całym światem.

Spektakl, który wbija w fotel, na początku przez nieowijającą w bawełnę kobietę, która klnie jak szewc i mówi dosadnie co myśli o artystach, jak są traktowani i poniżani dotkliwie przez wrażliwość jaką zesłał im los, po chwili ogarnia nas nostalgia i dotyka chyba każdej duszy na widowni, która kiedyś coś poświęciła lub zakopała głęboko w sobie na rzecz stabilizacji, pieniędzy i spokoju, ale czy to właśnie jest ten prawdziwy spokój?

Magdalena Kisielińska
Dziennik Teatralny Warszawa
6 listopada 2021
Portrety
Krystyna Janda

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...