Dotyk nagiej stopy na ciepłych plecach

Dwójka ludzi. Świat wypełniony sztuką. A wśród tego zwykłe dni, będące nieustanną walką i przeciwstawianiem się nieporozumieniom. Zwykłe dni pełne zmagania z chaosem własnej, artystycznej duszy. Zwykłe dni pełne dogłębnego trwania we wszechogarniającej miłości.
Spektakl jest przepięknym obrazem związku dwójki dojrzałych ludzi, którym los w najbardziej nieoczekiwanym momencie spłatał figla, ukazując niewyobrażalną siłę miłości. O Georgii O'KEEFFE od pierwszego momentu, w którym ukazuje się na scenie, można z całą pewnością powiedzieć jedno - jest niezwykła. Poznajemy ją w chwili, gdy jej świat diametralnie się zmienił - człowiek, na którego fundamencie niezauważalnie zbudowała całe swoje życie, nagle znika za kurtyną śmierci. Jednakże wielkie uczucie łączące ją z Alfredem Stieglitz pozwala powrócić mu do życia - powrócić po to, by razem podsumować wspólnie spędzone trzydzieści lat. Wraz z bohaterami w tajemniczy sposób przenosimy się w przeszłość, do momentu ich pierwszego spotkania. Nieznana nikomu malarka Georgia O'KEEFFE ma zamiar zedrzeć ze ściany galerii swoje obrazy, w których protoplasta fotografiki artystycznej (Alfred Stieglitz) dostrzegł ziarno geniuszu. Głośna kłótnia pełna wzajemnych wyzwisk i zarzutów, będąca początkiem ich znajomości, jest doskonałym obrazem dalszych kolei życia O'KEEFFEE i Alfreda - a jej finał (wzajemne pojednanie) oddaje koniec wszystkich ich życiowych nieporozumień. W jednej chwili krzyk, pełen bezgranicznego oburzenia i wylewanie strumieniem wszystkich żalów z głębi duszy, a w następnej otwarcie skromnego zeszyciku, w którym napisano: "Kocham O'KEEFFE" oddaje dynamizm i żywioł ich wzajemnej relacji. Wspomnienia ubranej w żałobną czerń O'KEEFFE, rozmawiającej z ukazującym jej się po śmierci Alfredem, spinają spektakl w uporządkowaną, logiczną całość. Przemyślana, dopracowana do perfekcji kompozycja, pozwala na teleskopowy przegląd najistotniejszych momentów ich wspólnego życia. Miłość jest obecna w każdej sekundzie sztuki. Widz widzi, jak dwójka ludzi kocha się tak bardzo, że aż boi się to okazywać. Mimo tych obaw i powściągliwości, miłość mimowolnie ujawnia się w każdym geście - aktorzy podołali zadaniu oddania emocji, targających artystami. Widzimy, jak przestraszona do głębi śmiercią Alberta O'KEEFFE, krzyczy na męża i rozkazuje mu opuścić wnętrze "JEJ" trumny, a ten spełnia jej życzenie! Jesteśmy również świadkami powolnego procesu godzenia się ze śmiercią osoby, która była na tym świecie esencją życia, zmuszała, mobilizowała, była motorem wszelkiego działania i podświadomie towarzyszyła w myślach każdej czynności. Małgorzata Zajączkowska w znakomity sposób wcieliła się w rolę znanej w USA malarki kwiatów, (w których dopatrywano się podtekstów erotycznych) - Georgii O'KEEFE. Jej ogromne zaangażowanie sprawia, że postać wydaje się w pełni autentyczna i naturalna. Aktorka nie udaje O'KEEFFE - ona na scenie po prostu nią jest. Jej drażniący, skrzekliwy, ironiczny głos - tak wyraźny w chwilach wzburzenia - przechodzi w miły i delikatny szept, gdy wypowiada słowa: "A pamiętasz...?". Jesteśmy zauroczeni Georgią O'KEEFFE, z zapartym tchem śledzimy jeden z jej największych dylematów życiowych - decyzję o pozbawieniu się możliwości bycia matką. Nieprzespana noc, którą relacjonuje czekający w sypialni - zawsze czuły i gotowy do uszczęśliwienia swej kobiety - Albert, owocuje poważnym załamaniem nerwowym. Ściany pracowni, po której krąży bohaterka, są świadkiem podejmowania najsmutniejszej decyzji współczesnej kobiety - kobiety, która dla całkowitego poświęcenia aktowi twórczemu, zrezygnowała z aktu stwarzania człowieka - swego dziecka. Nadmiar niespełnionej miłości matczynej znalazł ujście w jej obrazach i zdwojonej pracy. Na uwagę zasługuje również poruszony w sztuce problem obojętności współczesnego społeczeństwa na osobiste dramaty poszczególnych ludzi. Skomentowana śmiechem publiczności opowieść O'KEEFFE o tym, jak przez pół miasta przeciągnęła wielką, ciężką trumnę, dowodzi, w jak wielkim stopniu jesteśmy zamknięci w świecie naszych własnych, prywatnych problemów. Autentyczne zdziwienie Alberta brakiem reakcji porusza w nas strunę wyrzutów sumienia i zmusza do zastanowienia - ileż nieprzeciętnych oraz potrzebujących jednostek mijamy każdego obojętnie na ulicy? Oraz, czy nie warto by wzbudzić w sobie większej wrażliwości społecznej? Pracownia pełna obrazów, w której centralne miejsce zajmują sztalugi, a tło stanowią ogromne okna, była miejscem, w którym O'KEEFFE i Alfred spędzili najważniejsze chwile wspólnego życia. Saksofonowa muzyka, do której tańczą mocno do siebie przytuleni, ukazuje czar chwili szczęścia i pełnej jedności dwójki kochanków. Alfred (w tej roli Krzysztof Kolberger) jest przykładem mężczyzny, który mimo swego geniuszu, potrafi odnaleźć się w relacji z drugim człowiekiem - w dodatku człowiekiem nietypowym, bo "kobietą - artystą". Jego gra aktorska zasługuje na podziw i szacunek. Gdy przyglądamy się Alfredowi Stieglitz i Georgii O'KEEFFE widzimy dwójkę ludzi nieustannie mających odmienne zdanie, pełnych niepohamowanej niezależności oraz ekspresji. Mimo wielu rozstań, zdrad i nieporozumień zawsze w końcu odnajdywali drogę do siebie. Jaki cud to sprawiał? Cud miłości! Kino-Teatr Bajka w Warszawie Lanie Robertson "Kocham O'KEEFFE" przekład: Małgorzata Zajączkowska reżyseria: Krzysztof Kolberger Obsada: Małgorzata Zajączkowa, Krzysztof Kolberger scenografia: Marcel Sławiński kostiumy: Krzysztof Łoszewski muzyka: Włodzimierz Nahorny światło: Maciej Igielski Premiera: 18.11.2005r. Spektakl zaprezentowany gościnnie w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie w dniu 27.01.2008r.
Daria Kita
Dziennik Teatralny Kraków
2 lutego 2008

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia