Dramat człowieka czy zwycięstwo Zła

"Makbet" - reż. Rufus Norris - National Theatre Live - Multikino

Kilka dni temu miałam okazję obejrzeć „Makbeta w reżyserii Rufusa Norrisa granego na deskach National Theatre Live w Londynie. Główne role odtwarzali Rory Kinnear (Makbet|) i Anne-Marie Duff (Lady Makbet). Widowisko to wywarło na mnie niespodziewanie mocne wrażenie, mimo że dramat Szekspira ani jego sceniczne adaptacje nie były dla mnie nowością.

Realizacja transmisji jest zarazem ciekawym połączeniem dwóch mediów – kina i teatru. Umożliwia tysiącom widzów uczestnictwo w przedstawieniu, którego na żywo, w miejscu jego realizacji, przeżyć nie mogą. Już samo to jest niesamowite. Przeniesienie na brytyjską scenę narodową widza siedzącego na sali kinowej przed ekranem zamiast sceny sprawia też, że w pewnym przynajmniej zakresie, nakładają się możliwości jakie niosą teatr i kino. W tym przypadku przede wszystkim w procesie percepcji sztuki przez odbiorców spoza National Theatre Live. Nie sposób też nie zauważyć, że taki odbiór dramatu ma też niebagatelny wpływ na możliwość obserwacji nie tylko różnic związanych z samą interpretacją dzieła angielskiego twórcy, ale też niuansów charakterystycznych dla odmiennych kontekstów kulturowych i tradycji uczestniczenia w kulturze.

W swojej realizacji Szekspirowskiego dramatu Rufus Norris pozostał wierny oryginałowi i jego przesłaniu. Niemniej jednak, to co zwróciło moją uwagę, to subtelny wprawdzie, ale mający duży wpływ na dawkę humoru płynącego z brytyjskiej sceny narodowej, dowcip językowy i sytuacyjny związany z animozjami między nacjami zamieszkującymi Wyspy Brytyjskie i preferencjami w wyborach Szkotów będących bohaterami spektaklu. Warto też zauważyć, że humor ten, owocujący wśród widzów śmiechem i rozluźnieniem, był też elementem łagodzącym dramatyczne, pełne zdrady, przemocy i krwi obrazy, którymi „Makbet" jest bardzo mocno nasycony.

Dodatkowym atutem kinowej transmisji tej sztuki jest też to, że można ją, w pewnym przynajmniej stopniu, odebrać jak film, a nie widowisko sceniczne, czy dramat szekspirowski, zwłaszcza, że scenografia (Rae Smith) prezentująca widzom pozbawione życia pola bitewne zanurzone w ciszy i ciemności, a także kostiumy (Moritz Junge) w barwach ziemi, oszczędne w detalach z bronią rodem z rycerskich opowieści, bardziej kojarzą się współczesnej publiczności z popularną kulturą wojennych gier komputerowych i lekturą fantasy niż dramatem historycznym. Tym samym, świat Szekspirowskiego dramatu w wersji Norrisa stał się ponadczasowy, ale nie w sensie przekazu uniwersalnych, filozoficznych treści, lecz raczej przesłania, że niezależnie od tego, w który moment swego rozwoju ludzkość zerknie, pewne zjawiska zawsze będą jej towarzyszyły.

Reżyser zmieniając punkty nacisku odwrócił niejako układ Szekspirowskiego modelu i pozostając przy literalnym nieomal odtworzeniu dramatu urealnił go i uwspółcześnił. Elementy nadprzyrodzone (Czarownice) sprowadził do poziomu nocnych widziadeł, jawiących się zmęczonym rycerzom, odurzonym zapachem krwi i atmosferą niedawnej walki, podczas powrotu do obozu. Decyzje zaś, obarczone później istotnymi konsekwencjami przypisał ludziom i ich świadomym wyborom, nie zaś oddziaływaniu mocy nadprzyrodzonych, czy zła jako takiego. Co ciekawe, decydując się na los przepowiedziany przez Wiedźmy Makbet ma świadomość zarówno tego, że przyjdzie mu za swoją decyzję zapłacić, jak i tego, że owa zapłata nie dotyczy tylko konsekwencji społecznych, ale także obciążenia psychicznego jakie z popełnionych czynów wynika. Ma więc świadomość i koniecznych działań, które mogą przepowiednię urealnić, i konsekwencji jakie będzie musiał ponieść. Niemniej jednak, mimo spodziewanej ceny jaką przyjdzie mu zapłacić, nie potrafi i nie chce zrezygnować z kuszącego splendoru obiecanego przez tajemnicze kobiety. Nie sposób jednak nie zauważyć, że wizja wiedźm nie przybrałaby realnego kształtu, gdyby rozbudzone ambicje tana Glamis nie były umiejętnie i konsekwentnie podsycane przez jego żonę.

W prezentowanym widzom przedstawieniu, trwającym niemal 3 godziny, National Theatre Live zaplanował jedną przerwę. Podzieliła ona dramat na dwie części z czego pierwsza obejmuje dwa pełne akty dramatu i fragmenty trzeciego, druga zaś coraz bardziej krwawe, pełne tragizmu sceny obejmujące śmierć rodziny Macduffa, obłęd żony Makbeta oraz walkę Szkotów i Anglików z tyranem. Podział ten, zdecydowanie burzący naturalny układ dramatu Szekspira był jak sądzę w pełni zamierzony. Po pierwszej części widowiska Norris pozostawił odbiorców niejako w stanie zawieszenia. Z jednej strony pokazał początki obłędu Makbeta i początki dramatycznych konsekwencji podjętych przez mężczyznę działań i decyzji, z drugiej zaś pozostawił widzom czas na przemyślenie czy warto rezygnować z wartości i norm stanowiących tradycję decydującą o tożsamości człowieka i w znacznym stopniu o stabilności jego psychiki, czy dać się uwieść złudzie i marzeniu, z realizacji których człowiek pozbawiony oparcia społecznego i stabilności psychicznej wynikającej z wewnętrznej zgody i akceptacji życiowej drogi cieszyć się nie potrafi, a których dramatyczne konsekwencje będą finałem spektaklu.

Przyznać trzeba, że pomysł widowiska opartego na połączeniu możliwości dwóch odmiennych sztuk wizualnych okazał się dobrym wyborem. Samo widowisko zaś jest tak zrobione, że przyciągnie uwagę zarówno teatromana jak i fana sztuki filmowej.

Warto też raz jeszcze podkreślić, że uwspółcześnienie dramatu Szekspira to nie tylko zmiana szczegółów (Banko ma córkę nie syna, Macduff jednak wybiera się na koronację Makbeta), które samego przesłania dramatu z przełomu XVI/XVII wieku nie niwelują, ale też próba wskazania na czym polega jego uniwersalność i co może w nim bliskiego sobie odnaleźć człowiek sięgający po ten przekaz ponad 400 lat od momentu jego powstania. Osobiście uważam, że Rufusowi Norrisowi udało się fenomenalnie zrealizować „Makbeta". Nie dlatego, że pozostał wierny przekazowi autora, choć i za to należą mu się zasłużone brawa, ale dlatego, że przekształcił ten dramat z pomnika w żywy, bliski współczesnemu odbiorcy przekaz wpisujący się w dzisiejszy świat społecznych i kulturowych norm.

Iwona Pięta
Dziennik Teatralny Kraków
19 maja 2018
Portrety
Rufus Norris

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...