Dramat obok nas

"Drugi pokój" - reż: D. A. Dąbek - 4. Festiwal Sztuk Współczesnych Kon-Teksty

Hałas ma tę właściwość, że pozwala zręcznie zakamuflować fałszywą nutę i niepostrzeżenie przemycić ją w całościowej kakofonii. Przeciwieństwem tego jest konfrontacja z ciszą - bezwzględny sprawdzian czystości artystycznych intencji. Wielu w pojedynku z samym sobą poległo. Wielu nawet go nie podjęło. Unia Teatr Niemożliwy ze spektaklem "Drugi pokój - impresja według Zbigniewa Herberta" wyszedł z niego zwycięsko.

(…)
kłopot polega na tym
że krzyk wymyka się formie
jest uboższy od głosu
który wznosi się 
i opada
(…) 

(Z. Herbert – Pan Cogito a pop) 

Listopadowy ciemny wieczór. Zamek skąpany w mżącym deszczu i wilgotnej, pomarańczowej poświacie ulicy. Sala teatralna zdaje się stanowić naturalną ciągłość zewnętrznego pejzażu. Półmrok. Z głośników, jakby z oddali, dobiegają odgłosy ulicy i monotonny dźwięk kapiącej wody. Widownia cichnie. Nikt jednak nie wychodzi na scenę. I nie wyjdzie – aż do końca spektaklu. 

Autorzy przedstawienia nie przestraszyli się obosiecznego oręża, w jakie wyposażył "Drugi pokój" Zbigniew Herbert, a więc słowa i milczenia. Subtelna, pulsująca muzyka, szum radia na długich falach i odbarwione obrazy na centralnym ekranie tworzą niepokojący efekt wyobcowania. Rozwinięte żaluzje, stanowiące właściwie jedyny materialny element scenografii, przypominają że dramat rozgrywa się jednak gdzieś blisko. Bardzo blisko. Tuż za ścianą. 

Para młodych bohaterów zredukowana została do wypowiadanych przez nich kwestii i czarnych cieni sylwetek, widocznych nieraz na ekranie. W lakonicznych dialogach nie ma emocji. Jest zmęczenie, chłód, oczekiwanie na upragnioną śmierć staruszki, zajmującej jeden z pokoi mieszkania. Skondensowany, esencjonalny dramat tworzy się dopiero w kontekście odbioru zimnych zdań przez publiczność. Twarda konfrontacja z obojętnością na samotność. Z ciszą. Z obmyślaniem planu jak najszybszego wygaszenia resztek życia, które jeszcze może się tlić w osamotnionej postaci, całkowicie pozbawionej w sztuce głosu. Nie istniejącej.  

Ekran, na którym (a może za którym) rozgrywa się spektakl, sprawia, że widzowie nie oglądają sztuki, ale raczej ją podglądają. Z tej samej perspektywy dziurki od klucza, przez którą bohaterowie obserwują pogarszającą się kondycję staruszki. I nareszcie tak niewiele dzieli od końca problemu. Od wymalowania zwolnionego pokoju na jasne barwy. Od wyczekiwanej, cynicznej wolności. 

Sztuka w wykonaniu Unii Teatru Niemożliwego z chirurgiczną precyzją porusza problem prawdziwego, aktualnego konfliktu pokoleń – ludzi starych i ich dzieci. Dwóch generacji, których możliwość wzajemnego porozumienie została zburzona przez różne tempo życia we współczesnej rzeczywistości. Które jednym ciężko zwolnić, drugim zaś – przyspieszyć.  

Kurtyna powoli zasłania ekran. Dramatyzm przedstawienia zostaje po raz ostatni skorygowany jedynym pogodnym monologiem. Staruszka z energicznym dystansem i pogodną rezygnacją mówi o umieszczeniu w domu opieki społecznej. O utraceniu wszystkich swoich rzeczy. O końcu życia? 

Cisza.

Tomasz Białek
Dla Dziennika Teatralnego (Poznań)
25 listopada 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia