Dresiarze bandą Mackie Majchera

"Opera za trzy grosze" - reż. Paweł Łysak - Teatr Polski w Bydgoszczy

Kiedy w 1928 roku Brecht pisał "Operę za trzy grosze", sytuacja ekonomiczno- społeczna zbliżona była do współczesnej. Na świecie panował wielki kryzys ekonomiczny. Znajduje to odbicie w utworze. Dlatego Paweł Łysak zdecydował się go wystawić. Brzmi aktualnie

Koronacji królowej w dramacie Brechta towarzyszą uliczne zamieszki. We współczesnej Anglii ślub księcia Williama, mniej więcej zbiega się w czasie z wyjściem najbiedniejszych warstw społecznych na ulice Londynu. Stąd, w bydgoskiej inscenizacji, na wielkim ekranie usytuowanym na tylnej ścianie sceny, oglądamy orszak weselny Williama a potem londyńczyków gromionych przez angielską policję.

Paweł Łysak wybrał dramat Bertolda Brechta, żeby poddać krytyce ciemne strony także współczesnego kapitalizmu i to nie tylko w Anglii, przestrzec społeczeństwo przed konsekwencjami wykorzystywania człowieka przez człowieka. Na scenie roi się od takich zjawisk jak korupcja, przekupstwo wymiaru sprawiedliwości i policji. Bohaterami są męty społeczne, mafiozi ściągający haracze. Pokazany jest dramat człowieka, który nie jest w stanie w tym drapieżnym, rządzonym  przez pieniądz świecie odnaleźć godnego miejsca dla siebie.

Przekład Jacka Burasa, gdzie obok biblijnych cytatów pojawiają się wulgaryzmy ulicy, pomaga z jednej strony obnażyć fałsz i zakłamanie dużej części chrześcijańskiego społeczeństwa, z drugiej przydaje komizmu dialogom.

Spektakl zrealizowany jest z dużym rozmachem inscenizacyjnym. Kilkunastoosobowy zespół muzyczny usytuowany w orkiestronie na żywo towarzyszy aktorom. Muzyka Kurta Weilla pod dyrekcją Michała Dobrzyńskiego brzmi świetnie. Gorzej niestety na jej tle od strony wokalnej sprawdzają się aktorzy. Część z nich, nawet stojąc z przodu sceny, słabo przebija się głosem przez rampę. Widzowie nie rozumieją słów. Najlepiej w brechtowskich songach wypadają Małgorzata Trofimiuk, Jerzy Pożarowski, Mateusz Łasowski i Karolina Adamczyk. Jestem pełna uznania dla Agnieszki Sowy za to, że przy nie najlepszej akustyce sali, z zespołem teatru dramatycznego udało jej się jednak osiągnąć pewne efekty.

W spektaklu perfekcyjnie opracowany jest ruch sceniczny. Sporo tu niezwykle ciekawych, często dowcipnych układów choreograficznych autorstwa Zbigniewa Szymczyka.  Scenografia Pawła Wodzińskiego jest dość oszczędna. Także w kolory. Odzwierciedla szarość naszej egzystencji? W pierwszym akcie wystrój sceny nawiązuje do  przestrzeni magazynu. Państwo Peachumowie np., kiedy Polly śpiewa, w tle przewożą na wózkach widłowych duże metalowe klatki - kosze wypełnione towarami z wyprzedaży. To królestwo biedaków.

Sceny w burdelu ilustrują: metalowy szkielet piętrowego łóżka i kozioł gimnastyczny... Aluzja do jakichś perwersyjnych upodobań bywalców? Do sex afer? Szubienica usytuowana jest na wraku samochodu, w sąsiedztwie pojemników na śmieci. Symbol marginesu społecznego? Czy całej kapitalistycznej rzeczywistości?  W sumie niewiele dekoracji, niezbędne rekwizyty, sporo umowności. A także wizualnego humoru. Kiedy np. słuchamy songu „Księżyc nad Soho”, w górnej części sceny przesuwa się duży balon wiedziony na sznurku przez sunącą drobnymi kroczkami grupę złodziei z gangu  Mackiego. Aluzja do filmu o Jacku i Placku?

Kostiumy oczywiście współczesne. Np. ludzie Mackiego to dresiarze z kijami bejsbolowymi w dłoniach. Bardzo estetyczne, dobrze przystające do sylwetek są kostiumy prostytutek. Kiedy dziewczyny pojawiają się na scenie robi się kolorowo. Czy to aby nie kuszenie urokami domów rozkoszy?

Bardzo interesująco, a nawet wyrafinowanie operuje się w tym spektaklu światłem. Jest ono doskonale zgrane z klimatem poszczególnych scen, dostosowane do warstwy muzycznej. Brawa dla Roberta Łosickiego!

Aktorsko już od pierwszych scen, w każdym momencie komediowym emploi urzeka Małgorzata Trofimiuk. Bardzo dobrze w roli Mackie Majchera odnajduje się  Mateusz Łasowski. W ostatnim akcie rewelacyjnie prezentuje się duet Marta Nieradkiewicz - Lucy i Magdalena Łaska - Polly. Polly jest w tym przedstawieniu postacią bardzo dynamiczną. Na początku - skromna, romantyczna dziewczynka, która ze sceny na scenę pięknie się rozwija, by na końcu okazać się osóbką zimną i wyrachowaną, zdolną nawet do perwersji i za cenę fortuny - życia w trójkącie. Ciekawie postać Tygrysa Browna prowadzi też Michał Jarmicki. Świetna jest też Alicja Mozga jako stara prostytutka. W ogóle aktorsko przedstawienie przygotowane jest znakomicie. Sprawdzają się nawet statyści. Sympatycznie np. zaskoczył mnie jeden z pracowników technicznych teatru, Roman Pietrzak w bynajmniej nie niemej roli żebraka.

W spektaklu jest wiele interesujących artystycznie scen i sporo humoru.

Anita Nowak
Teatr dla Was
27 września 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...