Drugie dno

"Morrison/Śmiercisyn" - reż. Paweł Passini - Opolski Teatr Aktora i Lalki w Opolu im. Alojzego Smolki

Czy jest coś po drugiej stronie? Czy istnieją drzwi, za którymi coś czeka? Jeśli tak, to co to takiego? Paweł Passini, reżyser najnowszego spektaklu w Teatrze Lalki i Aktora w Opolu zostawia publiczność bez odpowiedzi, krążąc wokół mrocznej historii śmierci legendarnego muzyka i ikony popkultury - Jima Morrisona.

Spektakl „Morrison. Śmiercisyn" jest debiutem Pawła Passiniego na scenie lalkowej. Wybór instrumentarium przez reżysera stanowi - w pewnym sensie - metaforę życia wielkiego artysty, który próbował uwolnić się od ograniczeń, norm i nakazów sterujących jego codziennością. Piosenkarz za życia poddając się nałogom i odrzucając wszelkie konwencje „odwiedzał" różne poziomy percepcji rzeczywistości, dochodząc niejednokrotnie do jej granicy. Zamknięty w „luksusowej pułapce", usiłuje otwierać kolejne drzwi, zrywać nici wyobrażeń, bezradnie kierując się ku skrajowi życia. Choć wielu spodziewało się historii o buncie, ucieczce w świat przemocy i narkotyków, to ów wątek nie stanowi myśli przewodniej całego widowiska (choć oczywiście jest nieuniknionym elementem biografii artysty). Twórcy popychają odbiorców przede wszystkim w stronę problemów egzystencjalnych Morrisona, jego głębokiego zainteresowania śmiercią oraz wiecznego poszukiwania odpowiedzi na pytanie, co kryje się po drugiej stronie.

Przestrzeń sceniczna otoczona jest cieniutką czerwoną tkaniną, podkreślającą granicę życia i śmierci. Oddzielony zostaje świat rzeczywisty od świata onirycznego. Całą historię obserwujemy niczym przez mgłę, wszystko owiane jest tajemnicą – przypomina enigmatyczny sen lub psychodeliczną wizję. Centralne miejsce na scenie zajmuje wanna, w której zmarłego Morrisona, już na początku widowiska, odnajduje Pamela (wieloletnia partnerka artysty). W tym momencie rozpoczyna się wręcz mistyczna podróż Jima po zakątkach własnej podświadomości. Pojawia się między innymi wątek rodziców, których artysta na początku swojej kariery w jednym z wywiadów uśmiercił. W tle widzimy wijącą się sylwetkę nagiej kobiety, w rytualnym tańcu, wyrwaną z głębi fantazji piosenkarza (jak później się okazuje, nie jest to erotyczna imaginacja, lecz sylwetka śmierci). W trakcie widowiska odnajdziemy także elementy bliższe świata rzeczywistego, mianowicie wątek początkujących muzyków, którzy muszą zmierzyć się z wymogami producentów, narzucających im strategię, która ma być receptą na sukces.

Dużą rolę w spektaklu, oprócz samej muzyki legendarnego zespołu The Doors, odgrywają wykorzystane przez twórców elementy nowych mediów. W tle przewijają się między innymi obrazy nakręcone w trakcie podróży Passiniego do Paryża, ukazujące cmentarz Pere Lachaise, na którym spoczywa artysta. Senne wizualizacje, czerwone oświetlenie i migający obraz skraplającej się zewsząd wody prowadzą publiczność w podróż po cienkiej linii życia. Całość tworzy widowisko, o którym nie łatwo zapomnieć po wyjściu z teatru. Twórcy pozostawiają publiczność z poleceniem „idźcie żyć", jednak nie dają przepisu na to, jak to życie ma wyglądać. Czy warto szukać drugiego dna, iść do końca, nie zwracając uwagi na ryzyko upadku? Czy drugie dno w ogóle istnieje, a za drzwiami coś na nas czeka?

Spektakl stanowi wyzwanie zarówno dla reżysera, świetnej ekipy aktorów jak i publiczności. Trudno jest zmierzyć się z legendą Morrisona, nie ocierając się o banał i pastisz. Jednak, mimo własnych obaw i dużego ryzyka twórców, próbę tę uważam za udaną. Obraz powstały na opolskiej scenie nie należy do łatwych i przyjemnych, pełni zupełnie inną rolę - pozostaje długo w pamięci, popychając odbiorców w otchłań pytań bez odpowiedzi. Taki teatr się ceni.

Katarzyna Majewska
Dziennik Teatralny Opole
9 marca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...