Drugie oko Andrzeja Wajdy

Z Archiwum eM

Rok 2016 odbiera bezlitośnie. Sięga po osobowości wybitne, rozpoznawalne, znaczące – najpierw Jerzy Moskal, Adam Kilian, teraz Andrzej Wajda. Zawęża się grono Tych, którzy przed ponad trzydziestu laty tworzyli i wspierali ideę ocalenia dzieła scenografa, a ja, w mo-ich osobistych potyczkach z przeszłością coraz częściej odsłuchuję „głosy z off-u". Do wspomnień, śląskich ścieżek i przyjaźni Andrzeja Wajdy warto dodać Centrum Scenografii Polskiej.

W książce „Podwójne spojrzenie" Andrzej Wajda pisał: „Dobry Pan Bóg obdarował reżysera filmowego dwojgiem oczu, aby jednym patrzył w kamerę a drugim pilnie obserwował wszystko co dzieje się wokół niego". To szczególnie wnikliwe, szerokie spojrzenie, daleko wykraczające poza krąg własnej twórczości artystycznej kazało Mu dostrzegać, angażować się i wspierać interesujące inicjatywy. Przyszłość dowiodła, że nasza okazała się godną uwagi.

Dział Plastyki Teatralnej, późniejsze Centrum Scenografii Polskiej Oddział Muzeum Śląskiego powstało 15 października 1985 roku, a Jerzy Moskal i ja byliśmy trochę jak Karol, Maks i Moryc z „Ziemi Obiecanej". Podobnie jak reaktywujące się od zaledwie kilku miesięcy Muzeum Śląskie – nie mieliśmy NIC. Bez sal ekspozycyjnych i etatowego zespołu już w styczniu 1986 , z zaprzyjaźnionymi ekipami technicznymi Teatru i Opery Śląskiej zorganizowaliśmy w ramach I Spotkań Teatru Wizji i Plastyki cykl 6 wystaw w różnych przestrzeniach Katowic; tytuły gazet obwieściły, że „Katowice stolicą... scenografii polskiej", „Dwa pokoje i wielki świat" i tym podobne. Pojawiły się też darowizny kolekcji prac wielkich nazwisk scenografów.

Pomiędzy pierwszą a drugą edycja „Spotkań" Anna Litak, szefowa Muzeum Starego Teatru i kurator wystawy „Andrzej Wajda. Szkice inscenizacyjne i scenograficzne" zaproponowała przeniesienie wystawy do Katowic. Pomysł był frapujący, bo w Starym Teatrze od 12 marca 1988 roku otwierała kolejną - „Krystyna Zachwatowicz – dekoracje i kostiumy" (wystawa ta pod tytułem „Jemioła w skali 1:25. Wystawa dekoracji i kostiumów Krystyny Zachwatowicz" pokazana została rok później w tej samej przestrzeni). Przez chwilę wystawy miały funkcjonować równolegle na linii Kraków – Katowice. Powstało pytanie: gdzie? I nastąpiła szybka decyzja – w foyer Teatru Śląskiego, jako że Jerzy Moskal i ja byliśmy wtedy zawodowo związani zarówno z Teatrem, jak i z tworzącym się Muzeum Śląskim. Jerzy Zegalski, dyrektor Teatru Śląskiego udzielił gościny wystawie ale nie wzięliśmy pod uwagę wątpliwości katowickiej cenzury. Tu stan wojenny jeszcze się nie skończył. Zaplanowaliśmy wernisaż z obecnością Autora i spotkanie z publicznością w ramach Studium Wiedzy o Teatrze Andrzeja Linerta.
Na wystawie eksponowane były prace ze zbiorów Autora, Archiwum i Muzeum Starego Teatru w Krakowie; zaaranżowana przez Jerzego Moskala na nowo, wystawa miała charakter biograficzny. Stanowiła summę polskich i zagranicznych osiągnięć Andrzeja Wajdy w dziedzinie teatru, udokumentowanych projektami, szkicami scenograficznymi, notatkami, oryginałami dokumentów, fotosami, plakatami i programami ze słynnych już wówczas premier. Najbardziej widowiskowy element tworzyła grupa postaci wraz ze słynną Pallas Ateną z "Nocy Listopadowej", zrealizowanej wspólnie z Krystyną Zachwatowicz w Starym Teatrze w Krakowie. Był też autoportret Andrzeja Wajdy z wpiętym znaczkiem Solidarności – po kilku dniach znaczek zniknął.

Andrzej Wajda przyjechał na wernisaż nieco wcześniej i od pierwszych słów: „Powiedzcie, co wymyśliliście?. Jak to ma wyglądać?. Kogo już macie?" był po naszej stronie. „Będę o was mówił, będę was wspierał, ale dzisiaj żadnej prasy oficjalnej, żadnych wywiadów". Po latach zadawałam sobie pytanie, w czym tkwiła tajemnica błyskawicznego porozumienia Jerzego Moskala i Andrzeja Wajdy, mimo, że ci dwaj artyści spotkali się dopiero co. Dzisiaj jestem pewna, że sprawił to rzadki u artystów dar dostrzegania walorów dzieł i dorobku innych artystów.

Weszliśmy do prawie pustego foyer. Kilka zaprzyjaźnionych osób. Wernisaż odbył się 29 lutego 1988 roku bez obecności jakiegokolwiek przedstawiciela władzy miejskiej i wojewódzkiej. Towarzyszyli nam dyrektorzy Jerzy Zegalski i Lech Szaraniec. Nigdy też nie dowiedzieliśmy się, jakie były reperkusje tej decyzji. Dyrektor Zegalski na moje pytanie o skutki odpowiedział: proszę nie pytać. I zaległa cisza na kilka dni.

Po wernisażu z przerażeniem schodziliśmy do Sali Kameralnej. Wieść gminna jednak działała bezbłędnie. Sala pełna młodych ludzi pękała w szwach i prawie dwugodzinne spotkanie spędziłam siedząc na skrawku podestu. Z ust Andrzeja Wajdy publicznie padły zapewnienia, że będzie nas wspierał. Spotkanie zastrzeżone przez Andrzeja Wajdę dla prasy oficjalnej przerodziło się w spontaniczny dialog na temat rodowodów teatru, jego kondycji i potrzeby ocalenia dorobku, a zwłaszcza sfery inscenizacyjno–plastycznej. Konieczność jej ocalenia Andrzej Wajda bardzo mocno podkreślał; dla nas najważniejsze było stwierdzenie: "- Dziś wszystko jest skomplikowane. Jeżeli scenograf coś chce zrobić dla teatru, to nie może udawać, że nie wie, iż to coś dawno zostało zrobione. Dlatego też myślę, że przedsięwzięcie, które Muzeum Śląskie zainaugurowało, może odegrać istotną rolę w życiu naszego teatru i scenografii. Zaakcentował mocno: „Cała nadzieja, jaką ja wiążę z kulturą polską, polega na tym, ze ona nareszcie będzie się układać nie według mapy, życzeń ministerstwa czy władzy, ale według rzeczywistych potrzeb i chęci ludzi, którzy gdzieś mieszkają. Jest właśnie pięknie, że tu znalazła się grupa ludzi, która postanowiła zrobić muzeum...". I dalej: „ ... w tych zbiorach odbija się przeszłość." „Będę się przyglądał waszym poczynaniom" – i słowa dotrzymywał.

Z zakazu dokumentowania wyłamała się red. Teresa Semik i w wydaniu „Dziennika Zachodniego" z 5 -6 marca ukazał się zapis spotkania opatrzony tytułem „Teatr aby żył musi być zagrożony" z dopiskiem - zapis nieautoryzowany.

Te ważkie słowa, uznające artystyczna rolę scenografa, plastycznej strony teatru i filmu, jeszcze dobitniej zostały sformułowane w czasie kolejnej wizyty Krystyny Zachwatowicz i Andrzeja Wajdy już w nowych przestrzeniach Centrum Scenografii przy Placu Sejmu Śląskiego. I w nowej rzeczywistości politycznej. 25 maja 1993 roku Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz spotkali się z publicznością po raz wtóry. Powodem oficjalnym było wydanie albumu scenograficznego żony i jednocześnie - wybitnego scenografa. Na wcześniejszym, krótkim spotkaniu w Starym Teatrze, które zorganizowała jak zwykle niezawodna Anna Litak, Andrzej Wajda, znając naszą kondycję finansową, powiedział wprost, że chce użyć pretekstu ukazania się publikacji do tego, aby skłonić władze do przeznaczenia jakichś specjalnych środków na publikację albumów monograficznych scenografów. Tak też uczynił. Spotkanie nagrałam na swoim prywatnym magnetofonie, bo innego w Centrum nie było i pozostało w domowym archiwum. Bibliofilski album Krystyny Zachwatowicz bardzo się wszystkim podobał, ale pieniędzy nie doczekał się ani Jerzy Moskal za swojej dyrekcji, ani tym bardziej ja - za swojej.

Po raz kolejny z twórczością Andrzeja Wajdy i jego filmową „Zemstą" publiczność miała okazję spotkać się przy okazji wystawy „Wieczny spór o dziurę w murze. Rzecz o Zemstach Aleksandra Fredry" od grudnia 2002 roku. Tym razem aranżację po raz pierwszy zaprojektował i zrealizował Krystian Banik.

Inspiracją do wystawy 170–lecia polskich „Zemst" stała się najnowsza ekranizacja w reżyserii Andrzeja Wajdy. Główne akcenty ekspozycji położone zostały na wyeksponowanie warsztatu scenografa i specyfikę projektowania dla filmu i teatru.

Skoro Andrzej Wajda wyraził zgodę, producent - Arka Film sp. z o.o. również. Do Centrum Scenografii przyjechały kostiumy, spore fragmenty muru i dwa kominki. Filmowy mur niestety trudów transportu nie wytrzymał i w czasie podróży zamienił się w stertę gruzu. Z trudem udało się wybrać nieduże fragmenty do aranżacji wystawy, ale kominki przetrwały długo. Młodzież na wystawie mogła też zobaczyć z bliska scenograficzno – filmową kuchnię. Do Centrum Scenografii przyjechały też elementy dekoracji, rekwizyty i kostiumy, a także niezwykle atrakcyjne fotosy dokumentujące pracę na planie, autorstwa Piotra Bujnowicza. Z tych oryginalnych eksponatów zaaranżowana została część pierwsza ekspozycji, a usytuowane naprzeciw siebie sugestie wnętrz zamieszkiwanych przez Rejenta i Cześnika budowały konflikt i komedii, i ekspozycji. Pomiędzy przestrzeniami Rejenta i Cześnika podwieszony został fragment muru – realna i psychiczna kość niezgody. Część drugą ekspozycji wypełniały najwybitniejsze, zachowane "Zemsty" teatralne. Ze spotkania w Masce w Starym Teatrze, poprzedzającego przygotowania do wystawy, w moim archiwum zachował się nagrany fragment opowieści na temat „Zemsty" w reżyserii Zygmunta Hübnera w Teatrze Powszechnym w Warszawie z roku 1978.

Kolejne i ostatnie przedsięwzięcie ekspozycyjne – „Teatr sumienia. Wajdowskie realizacje Dostojewskiego" miało miejsce w grudniu 2003 roku. Wystawę przygotowywałam w aranżacji Jerzego Moskala, we współpracy z Krystianem Banikiem.

Trzon ekspozycji miało stanowić 21 plansz dokumentacyjnych z najważniejszych realizacji Dostojewskiego, autorstwa Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz ( wcześniej prezentowane były m.in. w Domu Muzeum Fiodora Dostojewskiego w Sankt Petersburgu), dokumentacja głośnych w kraju i na świecie realizacji adaptacji prozy Dostojewskiego dla teatrów i filmu. Z perspektywy czasu, który upłynął od premier "Biesów" (1971), "Zbrodni i kary" (1984), "Nastazji Filipownej" wg "Idioty" (1977), realizacje te uznane zostały za jedne z najwybitniejszych osiągnięć teatralnych Andrzeja Wajdy .Premiery odbyły się w Starym Teatrze w Krakowie, a po sukcesach krakowskich przedstawienia Andrzeja Wajdy realizowane i prezentowane były od Yale po Tokio i Osakę.

"Kto widział tamte przedstawienia, ten pamięta, że toczyły się w dziwnej, paraliżującej atmosferze napięcia, przed którym widz miał czasem ochotę wręcz uciec (pojedynek charakterów w Zbrodni i karze). Aktorzy pozostawali w czasie prób po kilka dni w teatrze, tylko w swoim gronie, właściwie bez kontaktu ze światem, skupieni na analizie ról. Temperaturze emocjonalnej towarzyszyła sugestywna siła obrazu, dopełniająca interpretację tekstu. Wajdzie – malarzowi z wykształcenia i Krystynie Zachwatowicz – autorce scenografii udało się zmaterializować nie tylko filozofię Dostojewskiego, ale i klimat psychologicznego zapętlenia jego bohaterów, prawie niemożliwy do przetłumaczenia na język sceny. Na katowickiej wystawie dotykamy tamtych emocji..." – pisała w recenzji z wystawy Henryka Wach – Malicka ( "Dziennik Zachodni",27-28.12.2003 r.).

Problem tkwił w tym, ze fotosy niewielkich rozmiarów, projekty dekoracji i kostiumów zgromadzone na planszach, dokumentacja rozproszona w publikacjach poświęconych Wdowskim realizacjom Dostojewskiego, wreszcie rysunki Andrzeja Wajdy - swoisty rodzaj notatnika - szkicownika, pozwoliły na skonkretyzowanie koncepcji wystawy i pokazanie warsztatu reżysersko - plastycznego Andrzeja Wajdy, ale były niezbyt widowiskowe. Na ich podstawie Jerzy Moskal te przestrzenie wybudował. Ekspozycja dzieliła się na trzy miejsca akcji, poświęcone: "Biesom", "Nastazji Filipownej" i "Zbrodni i karze".

Tło "Biesów" tworzył obraz – projekt dekoracji "Śmierć Wierchowieńskiego" powiększony do wymiarów teatralnego horyzontu; aranżację przestrzenną - powiększenia zachowanych fotosów, rysunki Andrzeja Wajdy na przezroczystych foliach oraz odtworzenie postaci rodem z teatru Bunraku – jednego z Czarnych. Wprowadzenie postaci Czarnych uznane zostało przez krytykę za swoisty ewenement inscenizacyjny "Biesów". Na podłodze – błocie stepowym sznur sygnalizował pierwsze z trzech narzędzi zbrodni.

Rzędy krzeseł i zarys okien dawnej Sali Prób Starego Teatru w Krakowie – metafora białych nocy - tworzyły tło dla powiększonego fotosu księcia Myszkina i Rogożyna z "Nastazji Filipownej". Lapidarność dekoracji podkreślały jedynie rekwizyty: stolik, lampa i nóż ukryty w zamkniętej księdze.

Odtworzona sugestia konstrukcji drewnianej okien – drzwi, które budowały mobilną dekorację "Zbrodni i kary" mieściła wewnątrz fotosy głównych bohaterów, przywracając atmosferę prapremierowych inscenizacji. Siekiera, zwitek banknotów i garść skradzionej biżuterii sygnalizowała motyw zbrodni, dokonanej przez Raskolnikowa. Wystawa wzbogacona została zachowanymi fotosami, projektami scenograficznymi i kostiumami ze zbiorów Narodowego Starego Teatru w Krakowie i Muzeum Narodowego Starego Teatru oraz Archiwum Andrzeja Wajdy .Ekspozycji towarzyszyły materiały filmowe z przedstawień w Starym Teatrze, filmu "Biesy" i japońskiej, telewizyjnej wersji "Nastazji Filipownej".

Niezwykła moc zjednywania sobie wszystkich wokół sprawiała, że kolejne, zaplanowane przez nas przedsięwzięcia związane z twórczością Andrzeja Wajdy w dziwny sposób dochodziły do skutku, a brak patosu i umiejętność skracania dystansu okazywały się skuteczne, twórcze.
Wielkie podziękowania, Panie Andrzeju za słowa, które przez ćwierć wieku miewały magiczną i sprawczą moc. Jerzy Moskal cytował je wielokrotnie.

Ewa Moroń
Dziennik Teatralny
26 października 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...