Duże dzieci

"Przygody małego M." - reż. Renata Jasińska - Teatr Arka we Wrocławiu

W dobie Internetu dzieci nie przepadają za czytaniem książek, lektury odsłuchują
z audiobooków, a wolny czas spędzają przed komputerem. Kontakt z wyższą kulturą jest znikomy. Trudno wierzyć, że z takiego pokolenia wyrosną teatromaniaki. Jednak dzięki próbą mądrych pedagogów i rodziców można chociaż pokazać im inne drogi rozwoju

Ważniejsze i trudniejsze jest jednak nauczenie ich nie miłości do teatru, ale szacunki i tolerancji dla innych ludzi. W tym może pomóc nam nowy spektakl teatru Arka.

„Przygody małego M.” nawiązują do książek o Mikołajku autorstwa Jean-Jacque Sempe. Akcja opiera się na locie w kosmos, do którego zostają wybrani przedstawiciele różnych narodowości i kultur, między innymi: polityk, aktorka, kibic, gospodyni domowa, ksiądz. Początkowo ich relacje nie są najlepsze, dochodzi do rywalizacji, dyskryminacji, szykan osób, które się wyróżniają. Wszystko zmienia się za sprawą malej dziewczynki, która przy pomocy magicznych zdolności zmienia dorosłych w dzieci. Znów czują radość życia, cieszą się z małych rzeczy. Zachowają się jak zwyczajni uczniowie podstawówki. Patrzą na świat oczami dziecka. Dzięki temu widzą jego zalety, a na kolegów nie postrzegają przez pryzmat koloru skóry. Uczą się tolerancji i szacunku do siebie nawzajem.

Scenografia jest minimalna, ale przy pomocy dziecięcej wyobraźni nic więcej nie jest potrzebne. Trafiamy w świat klasowej zabawy. Scena przypomina zwykły dziecięcy pokój, przez co jest łatwa w odbiorze. Dzieci na widowni z uwagą śledzą poczynania aktorów, gdyż mogą się z nimi utożsamiać. W szeregach klasowych można rozpoznać lidera grupy, którym  jest Mikołajek, ale widzimy również kujona, rozrabiakę, łakomczuch i wielu innych, w których widzowie odnajdą przyjaciół ze szkolnej ławki.

Na spektakl tłumnie przybywają wycieczki szkolne wraz z opiekunami. Sztuka bardzo im się podoba nie tylko dzięki dobrej grze aktorów (m.in. świetny Sylwester Różycki), ale przede wszystkim dlatego, że czują, że jest to sytuacja im bliska. „Rówieśnicy” ze sceny nie pozostają głusi na widownię, ale wchodzą w interakcję z dziećmi, np. uczniowie śpiewają piosenki, pomagają w poszukiwaniach. Poprzez takie zabiegi młodzież się nie nudzi, ale wychodzi z teatru zadowolona. Po prostu dobrze się bawi  i o to właśnie chodzi.

Możemy mieć nadzieję, że dzieci, które złapią teatralnego bakcyla za młodu, pozostaną mu wierni, co będzie miało wpływ na rozpowszechnienie kultury wyższej
w społeczeństwie. Nawet jeśli tak utopijny plan się nie powiedzie, to chociaż poznają inne formy rozrywki niż spacery po galeriach handlowych i unicestwianie komputerowych przeciwników. Kolejną zaletą „Przygód małego M.” jest uzmysłowienie młodemu człowiekowi, że nie wszyscy ludzie są tacy jak on i nie ma w tym nic złego. Tolerancja jest dziś na wagę złota, a w Arce mamy ją w sposób namacalny, głównie dzięki udziałowi w przedstawieniu osób niepełnosprawnych.

Agata Matkowska
Dziennik Teatralny Wrocław
21 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia