Dużo pieniędzy, dużo problemów

"Szczęściarze" - reż. Tadeusz Kuta - Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Pewnie wielu z nas zastanawiało się, jak zachowalibyśmy się w chwili wygrania dużej sumy pieniędzy? Pojechalibyśmy w podróż? Przekazali darowiznę na cele charytatywne? Zwolnilibyśmy się z pracy i wyjechalibyśmy na wieczne wakacje? Scenariuszy jest tyle, ile marzycieli o wielkich wygranych. Swoją wizję spełnienia takiego marzenia przedstawił nam Tadeusz Kuta – reżyser spektaklu „Szczęściarze", który możemy oglądać na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze.

Komedia zaczyna się od sceny w pewnej firmie, która prowadzi podejrzane interesy. Prowadzona jest rozmowa Wiceprezesa (w tej roli Ernest Nita) i prezesa firmy (Jakub Mikołajczak) o jednym z pracowników – Bolu (Janusz Młyński). Gdy w grę wchodzą pieniądze, losy podwładnych są policzone i tak dzieje się także w przypadku głównego bohatera. Bolo przechodzi na wcześniejszą emeryturę, bez odprawy, ale z kuponem Lotto. Od tego momentu jego życie oraz życie jego żony (Anna Stasiak), a także księdza parafii, do której należą i samego biskupa: nie jest już takie samo. Nie zmienia się tylko sąsiad małżeństwa – Pan Aniołek (Marek Sitarski). Szalony hippis zgrabnie wpisuje się w fabułę spektaklu przez swoją zaskakującą osobowość, tak różną od pozostałych bohaterów.

Motywem przewodnim spektaklu jest hasło „Nie jest dobrze" – dużo pieniędzy oznacza jeszcze więcej problemów. Muszą sobie z nimi poradzić główni bohaterowie, a sprawy nie ułatwiają inni zainteresowani wygraną. Komedia jest przezabawna również ze względu na wykorzystanie wielu dowcipów sytuacyjnych i językowych. Rozmowy Bola i jego żony Niuńci są nimi przepełnione.

Scenografię tworzy ażurowa konstrukcja, z taśmami świateł ledowych, które zmieniając swoją barwę z różowej na żółtą i odwrotnie, przenoszą nas z salonu małżeństwa do siedziby firmy czy pokoju biskupa. Oprócz tego pośrodku na scenie znajdują się elegancka sofa z dwoma fotelami do kompletu, stolik kawowy, lampa i szafka z telewizorem. Na drugim planie jest także okno, również wykonane z taśm ledowych. Ważnymi rekwizytami w tej sztuce, które pojawiają się na scenie, są cztery jednakowe, granatowe walizki na kółkach, czarny, ślubny garnitur Bola, waga kuchenna i śmietnik.

Stroje większości postaci są codzienne. Prezesi firmy ubrani są elegancko, jak przystało na poważną spółkę. Bolo w pierwszych scenach również ubrany jest w garnitur, a później przebiera się w spodnie dresowe i szlafrok. Najbardziej wyróżnia się Niuńcia – zawsze elegancka i wystrojona – nawet o poranku ma na sobie lekki szlafrok z piórami i dopasowane buty. Nie jest ona jednak typową panią domu, co potwierdza właśnie swoim ubiorem.

Właśnie ta postać sprawia, że sztuka mogłaby być jednym z odcinków starego już polskiego sitcomu „Niania" (reż. Jerzy Bogajewicz), w którym występowała m.in. Agnieszka Dygant jako Franciszka Maj. Niuńcia i Franciszka Maj mają ze sobą wiele wspólnych cech, które sprawiają, że bohaterki są zabawne i od razu zyskują sympatię widza. Trochę nieporadne, ale mimo wszystko urocze: żyją z dnia na dzień w swojej nieświadomości.

Choć wydawać by się mogło, że utrata pracy przez Bola bez żadnych profitów, jest najgorszym, co może przytrafić się małżeństwu, wcale nie jest to ich największym problemem. Para ma dużo szczęścia, lecz tego nie zauważa. Pomaga im w tym ksiądz Stefan (Ernest Nita), który pełni rolę doradcy zarówno żony, jak i męża.

„Szczęściarze" w reżyserii Tadeusza Kuty to przepełniona komizmem sztuka, która może być odskocznią od codziennych myśli i zmartwień. Publiczność niejeden raz wybucha gromkim śmiechem podczas rozmów małżeństwa czy przy wizycie Pana Aniołka i jego optymistycznych, pesymistycznych i refleksyjnych piosenkach. Obsada została dobrana idealnie, a żadna z postaci nie jest przerysowana, co często zdarza się w komediach.

Pomimo głównego hasła spektaklu – wszystko jest dobrze.

Joanna Nawlicka
Dziennik Teatralny Zielona Góra
2 marca 2023
Portrety
Tadeusz Kuta

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia