Dwa światy pantomimy

"Poławiacze papieru" - reż. Zbigniew Szymczyk - Wrocławski Teatr Pantomimy

"Poławiacze papieru. Dom Bernardy Alba", najnowszy spektakl Wrocławskiego Teatru Pantomimy, składa się z dwóch niezależnych od siebie części. Pierwsza z nich zbudowana została na motywach prozy Kafki, a druga jest oparta na dramacie Federica Garcii Lorki. Różnice pomiędzy oboma fragmentami dowodzą tego, jak rozmaite formy może przybrać twórczość odwołująca się do podobnych źródeł

Zacznijmy jednak od cech łączących obie części. W każdej z nich w znakomity sposób posłużono się prostymi rekwizytami, takimi jak krzesło, blat stołu, lustro lub stojący wieszak. Warto także wspomnieć o innych elementach budujących nastrój, czyli o podkreślającej sceniczne napięcie grze świateł i dobrze dopasowanej muzyce.  Twórcy wykorzystali zatem w pełni możliwości dostarczane przez środki rekompensujące brak tekstu.

Mimo tego uwagę zwraca przede wszystkim to, co odróżnia od siebie obie etiudy. Pierwsza cześć, „Poławiacze papieru”, jest znacznie bardziej skondensowana. Spójność przejawia się na wielu płaszczyznach. Wystarczy ponownie przywołać niezwykle pomysłowy sposób wykorzystania rekwizytów, które zmieniają swoje funkcje w zależności od scenicznych potrzeb. Zarysowująca się akcja także przybiera formę skrótu, akcentującego kilka podstawowych wątków prozy Kafki, czyli m.in. sąsiadującą z poczuciem alienacji świadomość uwikłania w mechanizmy nieprzychylnej rzeczywistości. Dzięki temu widowisko, zgodnie z zamierzeniem reżysera, zyskuje paraboliczny charakter.

Przypowieść przypomina również „Dom Bernardy Alby”.  Zwięzłość została jednak zastąpiona bardziej otwartą formułą. Płynniejsze ruchy aktorek chwilami kojarzą się z taneczną zwiewnością, natomiast większe zróżnicowanie rekwizytów zastępuje widoczną w pierwszej części estetyczną ascezę – artystyczną bujnością. Ukazywana historia okazuje się podszyta namiętnością i intensywnymi emocjami, co nie powinno dziwić, zważywszy że celem twórców było ukazanie sprzeczności zarysowujących się między cielesnością a wymogami kultury.

To oddzielenie zwięzłości od fantazji krzyżuje się z bardzo tradycyjnym pod względem genderowym obsadzeniem ról. Za pierwszą część odpowiadają bowiem mężczyźni, a za drugą – kobiety i muszę przyznać, że jeśli cokolwiek razi mnie w tym spektaklu, to właśnie stereotypowe przeciwstawnie rzekomo męskich wartości i tematów (praca, dylematy egzystencjalne) – problemom uważanym za typowo kobiecie (ekspresja cielesności, bycie na obrzeżach kultury).  Zapewne jednak nie o refleksję nad sytuacją obu płci chodziło, dlatego refleksję tę pozostawiam na marginesie recenzji.

Największa wartość „Poławiaczy papieru…” wynika z udanego wykorzystania estetycznych możliwości tkwiących w teatrze pantomimy. Gra aktorów jest godna podziwu (choć z przewagą lepiej pod względem choreografii opracowanej pierwszej części), a pozostałe środki estetyczne dopełniają całości, składając się na przemyślany i, co ważne, atrakcyjny dla publiczności występ. Z kolei paraboliczny charakter obu fragmentów niesie ze sobą duży potencjał interpretacyjny, dzięki któremu spektakl jest zarówno sprawnym widowiskiem, jak i impulsem do ponownego przemyślenia klasyki literatury.

Katarzyna Lisowska
Dziennik Teatralny Wrocław
9 maja 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...