Dwie Julie i Romeo

Dagna Dywicka, Zuzanna Wierzbińska i Maciej Pesta - sylwetki

Dagna Dywicka, Zuzanna Wierzbińska i Maciej Pesta - trójka nowych aktorów kieleckiego teatru opowiedziała nam o sobie i swoich planach.

ZUZANNA WIERZBIŃSKA 

- Wybrałam aktorstwo, bo nic innego nie umiem robić -wyznaje przekornie. Aktorstwo zawsze mnie kręciło, zawsze chciałam to robić. Nie wyobrażam sobie siebie w biurze. Tutaj codziennie jest coś innego, nowi ludzie, sytuacje.

Z dużą determinacją, bo aż trzy razy zdawała do łódzkiej szkoły filmowej i teatralnej. - Gajos zdawał cztery razy - dodaje. Urodzona w Suwałkach, wybrała się daleko od domu, bo po nieudanym egzaminie pojechała do Krakowa i tam skończyła dwuletnie Studio Aktorskie Spot. Przyjęta za trzecim razem mówi, że miała szczęście, bo cały rok nowy dyrektor Teatru Nowego w Łodzi Jerzy Zelnik zatrudnił u siebie. 

Tam w "Zabawach na podwórku" zgrała Dvori, podwójną rolę dziewczynki zgwałconej przez kolegów i prokurator oskarżającej ich. Ją ceni najbardziej i to właśnie tej roli zawdzięcza przyjazd do Kielc, - zaproszono ją kiedy trzeba było zrobić zastępstwo za Anetę Wirzinkiewicz. - W sumie zagrałam w trzech adaptacjach Zabaw - mówi aktorka. Za Anetę weszła też w rolę Antygony a z angażem w Kielcach rozpoczęła próby do "Romea i Julii". 

- Jednocześnie grałam w dwóch spektaklach w Łodzi i od września nie wiem, co to znaczy wolny czas - mówi. Najbliższe tygodnie nie będą lepsze, bo właśnie rozpoczęła próby do Nikodema Dyzmy, który w naszym teatrze reżyseruje Piotr Sieklucki.

Zuzanna ma za sobą epizody w kilku polskich serialach, a także filmach : " Nie będziesz wiedział " - Ewy Stankiewicz i "Nogami w górę , głową w dół " Tomka Pędzieszczyka. Pracowała też w dubbingu. - To bardzo fajne zajęcie - zauważa z uśmiechem. Szkoda tylko, że nie obsadzają mnie w rolach księżniczek, w "Pinokiu" i "Dziadku do orzechów" byłam chłopcem.

Żałuje, że szkoła teatralna uczy dużo, ale w sumie niewiele. - Dopiero w teatrze przy konkretnej roli uczymy się tego, co naparwdę jest potrzebne. Tajk samo było z dubbingiem.

Pytana o zainteresowania długo się zastanawia. - Może nie są one specjalnie trendy, ale lubię gotować i gdyby mi z aktorstwem nie wyszło chciałabym mieć własną restaurację - mówi. Mieszkając w teatralnym hoteliku nie ma jednak szans na gotowanie i na obiady chodzi z Maćkiem i Dagny do Tempa. - Jedzenie jak w domu - zachwala.

DAGNA DYWICKA 

Aktorstwem zainteresowała się przez przypadek. - Kolega zaprowadził mnie na zajęcia w Studio P, które w Toruniu od lat prowadzi ta sama osoba - opowiada. - To było fantastyczne miejsce i scena. Przygotowywaliśmy na przykład spektakl w esperanto, występowaliśmy w Berlinie czy Tuluzie mieszkając w domach innych esperantystów.

Nauka esperanto przychodziła jej z łatwością i dzisiaj, chociaż dawno go nie używała, pewnie po przypomnieniu poradziłaby sobie. Z toruńskich czasów z sentymentem wspomina festiwale teatralne, od tamtej pory ceni litewskie przedstawienia. 

Rodzice zachęcali ją do studiowania tego, co lubi. Skończyła studium aktorskie w Olsztynie. - Rodzice są moimi największymi sojusznikami. Nawet teraz, kiedy mam chwile zwątpienia i mówię, że mam dosyć oni podtrzymują mnie na duchu - wyznaje. Przyjeżdżają na wszystkie premiery i są życzliwie krytyczni. 

Tacie zawdzięcza też zainteresowanie żużlem, bo już w wieku 4 lat odwiedzała tory żużlowe. - I tak mi zostało, orientuję się w tabelach, wiem kto jest na topie. Szkoda, że w Kielcach nie ma gdzie oglądać żużla. 

Na kieleckiej scenie zadebiutowała w "Kartotece" Różewicza, potem była rola Róży w "Małym księciu", na potrzeby tej roli musiała zacząć śpiewać. - Nie chciałam, bałam się, ale teraz już to lubię - mówi. W spektaklu dyplomowym grała Rozalindę w "Jak wam się podoba" Szekspira. - Zakochałam się wtedy w Szekspirze, grało mi się cudownie. Pamiętam, że wszyscy mówili: drugiej takiej dużej szekspirowskiej roli długo nie zagrasz. A tu proszę jestem Julią - mówi i dodaje: - Wiem, że ciągle muszę się dużo uczyć, dlatego cieszę się, że jestem w zespole dobrych aktorów.

Tak jak wszyscy w czasie prób nie miała chwili wolnej, teraz jest trochę luźniej, więc postanawia zadbać o własną kondycję. - Kupiłam już karnet na fitness - wyznaje z dumą.

Dangna lubi Kielce. Podoba się jej spacer z teatru w prawo - nad Zalew i w lewo na Kadzielnię. Zachwyca park z głowami (aleja gwiazd na Skwerze Szarych Szeregów - przy. red.). - Każdemu znajomemu przyjeżdżającemu do Kielc robię konkurs: jaki jest klucz do tych głów i nikt nie wie. Ja też nie zgadłam - śmieje się. 

Dagna ma jeszcze jedną pasję: robienie broszek, bardzo autorskich, a ponieważ wzbudzają one zainteresowanie Zuzanny i Maćka obiecuje wykonać jakąś kielecką serię. 

MACIEJ PESTA 

Nie kryje, że aktorem został przez przypadek. - W maturalnej klasie nie wiedziałem co dalej robić, jakie studia wybrać. Ktoś z rodziny, chyba mama, powiedziała żebym spróbował aktorstwa, bo przecież chodziłem na zajęcia teatralne. Spróbowałem. Skonczyłem studium w Olsztynie a potem zdawałem do szkół w Łodzi i Warszawie, marząc o tej drugiej, ale dostałem się do Łodzi. 

Dyplomowy spektakl, chociaż zapowiadał się tak, e władze nie chciały go dopuścić okazał się sukcesem. Na Festiwalu Szkół Teatralnych ich "Cztery" w reżyserii Szymona Kaczmarka został nagrodzony a Maciej Pesta za rolę Reitinga otrzymał wyróżnienie. - Cenię je sobie bardzo, bo to była nagroda za duży wysiłek i ogromną pracę, jaką włożyliśmy w to przedstawienie. "Cztery" to wariacja na temat "Niepokojów wychowanka Törlessa" Musila, które są gorzką historią inicjacji. Graliśmy je potem, ale po tragicznej śmierci jednego z aktorów już nie jest to możliwe. 

Maciek rozsyłał swoje CV szukając pracy w teatrze. - Pamiętam, że telefon od dyrektora Szczerskiego zapraszający na rozmowę dostałem tuż przed wejściem na scenę - mówi.- To była moja pierwsza wizyta w Kielcach, został Romeem, chociaż nie miał przekonania do tej postaci. - Myślałem o niej według szkolnych schematów, dopiero praca nad rolą pokazała mi emocje jakimi żył, wybory jakich musiał dokonywać.

Teraz, sam przekonany do bohatera, którego gra próbuje przekonać innych, zainteresować jego losami młodą widownię. - Właśnie jesteśmy po pierwszym szkolnym przedstawieniu. Reakcje widzów są czasami dziwne, ale wszyscy mamy świadomość, że nie jest to publiczność, która da się zwieść. Nie zaakceptuje fałszu.

Do tej pory Maciek nie miał chwili wolnego, teraz wreszcie tak. Posprzątam pokój, bo przyjeżdża moja przyjaciółka - mówi- Chce zobaczyć spektakl. 

Kielce trochę przypominają mu Łódź. - A kiedy idę Sienkiewicza w stronę dworca wydaje mi się, że to promenada prowadząca w stronę morza. 

Maciek marzy o podróżach. - Poznawanie obcych kultur jest fascynujące i inspirujące. Jeszcze nie teraz, ale chciałbym zwiedzić świat.

Lidia Cichocka
Echo Dnia
23 lutego 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...