Dyktat przemocy

"Terroryści" - reż. Konrad Szachnowski - Gdyńskie Centrum Kultury

GCK sięgnęło po tekst Ireneusza Iredyńskiego z 1982 roku, powierzając jego reżyserię Konradowi Szachnowskiemu, specjaliście od teatru dla dzieci. Temat, jaki został poruszony, znacznie wykracza poza mieszczańskie przyzwyczajenia i tęsknotę do rozrywki, jakie są najczęściej udzialem dzisiejszego odbiorcy, w tym najbardziej miejsko szczęśliwej publiczności gdyńskiej. Czy udał się zabieg wyprowadzenia widza ze stanu komfortu? Nie sądzę.

Wygodna demagogia, jaką posługiwał się bohater dramatu, Numer Jeden, to klasyczny przykład wywierania wpływu, aby przejąć władzę. Nie chodzi tutaj, bynajmniej, o świadomą akceptację społeczną, tylko o rozliczanie innych, którzy jeszcze nie przyłączyli się do rewolucji, ale także tych, którzy za słabo są w niej osadzeni, co może skutkować zwątpieniem lub buntem. W ramach kwalifikowanych kosztów wlicza się rzezie, szantaże, prowokacje, gromadzenie broni i sprzedawczyków. Może to brzmieć egzotycznie, tym bardziej, że wszelkie wskazówki prowadzą do bliżej nieokreślonego kraju w Ameryce Łacińskiej, jednak to tylko pozory. Presja, jaką wywiera bohater na pozostałe postaci, staje się źródłem ich niedopowiedzianych projekcji skutkujących oportunizmem. Nieustannie w gotowości przyszły dyktator kroczy po ścieżkach dawno wydeptanych, ogołoconych z dwuznaczności i niepotrzenych dekoracji. Poczucie satysfakcji i kontroli stają się niezbędnym składnikiem przejęcia władzy.

Barwny i nietuzinkowy Iredyński pisał soczyste teksty także dlatego, aby wydobyć absurdy. W "Terrorystach" absolutnie absurdalne wydaje się przede wszystkim dążenie do wydobycia prawdy przez dziennikarzy. Idea, jaka przyświecała ich spotkaniu z Numerem Jeden, była skazana od początku na porażkę. I to jest także niedorzeczne, zgodnie z powierzchownym, możliwym odbiorem przez widza. Bo przecież uważny widz doskonale odczyta proces konstytuowania się dyktatora, zdywersyfikuje poglądy, oddzielając populistyczne hasła od widocznego braku zaufania do człowieka. Uważny widz dokona analizy sytuacji z perspektywy globalnej, choć jednocześnie będzie umiał ją przypisać lokalnym włodarzom i "dyktatorom", niezmiennie od lat stojących na straży przede wszystkim swojej władzy, niepodzielnej, której ocena nie mieści się już w żadnych normach, jednak nadal trwa - bo opozycja została uciszona/kupiona/spacyfikowana/ubezwłasnowolniona (do wyboru i koloru). Iredyńskiemu udało się to pięknie, stworzył tekst o "egzotycznej" propagandzie, której my wszyscy jesteśmy nadal świadkami. Od nas jednak zależy, czy będziemy się raczyć poklepywaniem po plecach, jakby nas to nie dotyczyło, czy rozliczymy władzę, jaka nam się zdarza w lokalnych okolicznościach.

Konrad Szachnowski, w mojej ocenie, nie chce buntować widza, nie chce go uaktywnić, obudzić. Reżyser "rozbiera" tekst dramaturga i ustawia sceny. Robi teatr, choć w żaden sposób nie jest to teatr zaangażowany czy polityczny. Szkoda, bo grunt został starannie przygotowany przez birbanta Iredyńskiego. W roli głównego demiurga Leszek Andrzej Czerwiński, który postarał się, aby Numer Jeden nie do końca stał się oczywisty. Powoli, sprawnie buduje napięcie, odbijając się w innych postaciach. Wyzwaniem okazuje się Krzysztof Stasierowski w roli upadłego ministra, który smacznie i ze spokojem kontempluje rodzące się antagonizmy. Aleksandra Lis była przekonywująca jako doświadczona dziennikarka, profesjonalnie pochodząca do wyzwania, jakim jest rozmowa w obozie rewolucji. Najmniej przekonujący był Numer Siedem, Jerzy Górski, któremu zabrakło scenicznej swobody. Zupełnie zbędnymi postaciami dla dramaturgii całości byli Michalina Wojtysiak i Robert Włodarski.

Scenografia autorstwa Marii Szachnowskiej jest nieco przytłaczająca na stosunkowo małej scenie. Ciekawie dobrana wizualizacja, stylizowana do obrazu "Guernica" Pabla Picassa - chciałoby się, aby miała większą siłę wyrazu i stała się dodatkowym kontekstem.

Dobrze, że Gdyńskie Centrum Kultury podejmuje ważkie sprawy z szerszej perspektywy. Trudno jednak być głosem w słusznej sprawie, tym bardziej że wiadomo, iż rewolucja nie ma prawa się odbyć za pieniądze panującej w mieście władzy.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska online
5 marca 2019

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia