Dziecięca nadzieja na lepsze jutro

„Jutro wrócimy do domu” - reż. Robert Czechowski i Michał Wnuk - Lubuski Teatr w Zielonej Górze, Teatr im. Andreasa Gryphiusa w Głogowie

Bezbronne dzieci, pozostawione same sobie, a w tle wojna. To obrazy, których nikt nie chce oglądać. Wojna jest czymś okropnym i smutnym, a co dopiero, gdy w jej trakcie widzimy przerażone twarze niewinnych istot. Jednak jeśli wojna trwa, nie można przestać o niej mówić.

Nie możemy pozwolić, by była niewidzialna, by była pomijana. Ktoś walczy w obronie swojej ojczyzny, właśnie z tego powodu, aby wszystkie dzieci jutro odzyskały radość z życia. Historię tych dzieci przedstawia nam spektakl „Jutro wrócimy do domu" w reżyserii Roberta Czechowskiego i Michała Wnuka.

Gdy tylko gasną światła w Lubuskim Teatrze, od razu zmienia się panująca na sali atmosfera. „Witają" nas ostre światła i dźwięki syren. Dla nas jest to coś nowego, dla dzieci podczas wojny – chleb powszedni. Na scenie pojawia się dziewczynka (w tej roli Ewa Dobrucka), która ucieka. Przed zimnem, przed strachem, przed samotnością. Cała sztuka jest teatralnym musicalem i już w pierwszych minutach słyszymy piosenkę – to właśnie z niej dowiadujemy się, że dziecko jest samo, bez mamy i że marznie. Główna postać przypomina Pippi Pończoszankę, na której była wzorowana. Jednak podobieństwa kończą się na wyglądzie i zbliżonym wieku obu dziewczynek. Ich życia są bowiem zupełnie inne. Dziewczynce ze spektaklu „Jutro wrócimy do domu" dużo bliżej do postaci z baśni Hansa Christiana Andersena – dziewczynki z zapałkami. Obie są pozostawione są same sobie, obie otacza nieprzyjazne miasto, obie szukają schronienia.

W kolejnych scenach poznajemy nowe życie małego dziecka, jego nowe rozrywki, zabawy. Na różne sposoby próbuje dostosować się do panujących w mieście warunków, ale dalej jest tylko dzieckiem. Większość dorosłych miałaby wielki problem, aby zmienić swoje codzienne nawyki, a co dopiero mała dziewczynka. Ważnym elementem spektaklu, jak i życia dziecka, jest jej ukochana maskotka – Sadiki. W oczach dziewczynki nie jest to zwykła lalka, ale jej prawdziwy przyjaciel. Troszczy się o niego tak, jak sama chciałaby być traktowana. W dalszych scenach dziewczynka poznaje braci Hazina (Jakub Mikołajczak) i Alaziego (Daniel Zawada) oraz ich wuja (Marek Sitarski). To dzięki nim choć na moment odrywa się od przykrych wydarzeń, ale od wojny przecież nie da się uciec.

Scenografia (Ewa Tetlak, Piotr Tetlak) jest adekwatna do wydarzeń. Na scenie widzimy m.in. porzucone, stare opony, fragmenty palet. Oprócz tego na pierwszym planie mamy dach – wykorzystywany wielokrotnie w różnych momentach życia dziewczynki. Oglądając spektakl, w głowie mimowolnie przypominają się zdjęcia ze zbombardowanej Ukrainy. Duże wrażenie robią również pojazdy pojawiające się w niektórych scenach – mowa tu o konstrukcji przypominającej czołg czy rydwanie aniołów. Te elementy sprawiają, że historia zaczyna przypominać bajkę, w której wszystko jest możliwe – zupełnie inaczej niż w prawdziwym życiu.

Każdej piosence (za muzykę odpowiedzialny Mariusz Szaban) towarzyszy układ taneczny – wszystko jest ze sobą zgrane i dopasowane dzięki Markowi Zadłużnemu. Warto też wspomnieć o kostiumach (Ewa Tetlak, Piotr Tetlak) – niektóre z nich są proste, jak na przykład strój dziewczynki, a inne bardzo rozbudowane, szczególnie te należące do wrogów. Ten konkretny podział na dobre i złe postaci sprawia, że spektakl jest przystępny w odbiorze nawet dla najmłodszych widzów. Ciekawym zabiegiem jest także dopasowanie ubrań dziewczynki i jej przyjaciela Sadikiego – oboje mają na sobie coś w rodzaju tuniki w takich samych barwach. Ważnym akcentem są właśnie żółto-niebieskie motywy, które są hołdem w stronę walczącej Ukrainy.

Wraz ze zmianą atmosfery zmienia się oświetlenie na scenie. Towarzyszy nam kilka kolorów światła, m.in. czerwony, zielony i biały. Ich zmiana nie jest przypadkowa. Wraz z czerwoną barwą pojawia się też bardzo głośna muzyka – przypomina to właśnie czas wojny. Dzięki scenarzyście Tomaszowi Olczakowi wędrujemy pomiędzy różnymi emocjami. Dzieci mogą dowiedzieć się, że to w porządku czasami się bać, że płacz pomaga uwolnić złość, a nadzieja – dalej żyć.

W obliczu trwającej wojny spektakl „Jutro wrócimy do domu" powinien być obowiązkową sztuką do obejrzenia przez dzieci w wieku od 10 roku życia. Dzięki tej historii poznają losy swoich rówieśników – równie bezbronnych i niewinnych, którzy czekają na lepsze czasy i bezpieczny powrót do domu. Opowieść w nieskomplikowany sposób ukazuje niebezpieczeństwa, które dzieją się tuż za naszą wschodnią granicą, ale także pokazuje różne emocje towarzyszące nam na co dzień.

Joanna Nawlicka
Dziennik Teatralny Zielona Góra
6 stycznia 2023

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...