Dzieje teatru wg Sutkowskiego

kronika Warszawskiej Opery Kameralnej

Dzięki Fundacji Pro Musica Camerata światło dzienne ujrzała kronika Warszawskiej Opery Kameralnej pt. "Mój teatr 1961-2011". Jej autorem jest Stefan Sutkowski.

Łza się kręci w oku, gdy ożywają wspomnienia sprzed pięćdziesięciu laty. "La serva padrona" Pergolesiego z Bogną Sokorską i Bernardem Ładyszem w rolach śpiewanych oraz cudownym mimem Bronisławem Pawlikiem, przedstawiona w scenerii bardziej niż skromnej, w kostiumach, lecz z symbolicznymi dekoracjami, w teatrze Starej Pomarańczami w warszawskich Łazienkach 12 września 1961 rozbawiła i uszczęśliwiła widzów do łez. Nie byłem na premierze, lecz na jednym z bliskich jej przedstawień; nie zapomnę zachwytu i zdumienia - że tyle można osiągnąć tak prostymi środkami, że połączony z muzyką teatr może być tak lekki, subtelny i dowcipny. Opisem starań, jakie doprowadziły do przygotowania tego spektaklu, rozpoczyna Stefan Sutkowski swą - obejmującą ponad 700 stron - kronikę Warszawskiej Opery Kameralnej, pisaną z serca - jak pisze się o dziecku, któremu towarzyszy się od narodzin do budzącej szacunek dorosłości. 

Większość tomu zatytułowanego "Mój teatr", którego promocja miała miejsce 25 czerwca w Sali Wielkiej Zamku Królewskiego w Warszawie, zajmuje dokumentacja przedstawień i koncertów - granych w sezonach i na festiwalach - przez pięćdziesiąt lat istnienia WOK. Skromne objętościowo wspomnienia przynoszą informacje rzeczowe, niekiedy bardzo osobiste, fascynujące, pikantne. Obrazują one nie tylko zaangażowanie dyrektora teatru w życie prowadzonej przez siebie placówki, są też znakomitą ilustracją wad i zalet ustroju, w jakim przyszło Operze działać. Zalety były, jak się okazuje, dość względne, ale niezaprzeczalne, bo czyż możliwe byłoby w innych krajach demokracji ludowej, by władza nie kwestionowała nazwy państwowego zespołu muzycznego zaproponowanej przez... księdza? Nie brak we wspomnieniach także czasów studiów i początków pracy autora -oboisty, członka orkiestry Filharmonii Warszawskiej, od roku 1955 - Narodowej.

Uroczystą promocję "Mojego teatru" uświetnił koncert przygotowany w podzięce za natchnienie i wspieranie przez Vivianę Sofronitsky i Paula McNulty\'ego. Pianistka wystąpiła na pięciu fortepianach z dawnych epok - współczesnych kopiach instrumentów historycznych zbudowanych przez McNulty\'ego. Paul McNulty swą pracownię prowadzi w Divisovie koło Pragi czeskiej. "Nam nie starczyłoby siły ducha" - powiedziała po koncercie pianistka - "dalej tkwilibyśmy przy Walterach", Stefan Sutkowski był bowiem tym, kto natchnął i namówił Paula McNulty\'ego, od lat cieszącego się renomą budowniczego pianoforti z czasów Mozarta, by sięgnął po fortepian z czasów Chopina. Po interesującej rekonstrukcji instrumentu Pleyela z roku 1830 przyszło zamówienie na kopię ulubionego fortepianu Liszta, instrumentu Bois-selota z roku 1846, którego nieczynny oryginał znajduje się w muzeum kompozytora w Weimarze.

Viviana Sofronitsky wykonała na kopii pianoforte Steina z roku 1788 Sonatę g-moll Karola Filipa Emanuela Bacha, na kopii Waltera z roku 1792 Fantazję c-moll Mozarta i Sonatę Księżycową Beethovena, na kopii instrumentu Grafa z roku 1819 - Im-promptu B-dur Schuberta, na kopii Pleyela - Nokturn c-moll Chopina, a na boisselocie - Funerailles Liszta. Instrumenty zbudowane według pierwowzorów Waltera i Pleyela są własnością WOK, pozostałe przywieziono z Divisova. Fascynującym doświadczeniem brzmieniowym było wysłuchanie - niejako w naddatku - krótkich fragmentów tych samych kompozycji kolejno na rozmaitych instrumentach, a przyjemnością graniczącą z zabawą - udostępnienie słuchaczom wszystkich fortepianów po zakończeniu uroczystego koncertu. Pianoforti z czasów Mozarta i Haydna mają klawiatury tak lekkie, że wymagają całkiem odmiennej techniki gry niż instrumenty współczesne. Od instrumentu Grafa mechanika i ton fortepianu zaczyna przypominać to, co znamy z dzisiejszych sal koncertowych, fortepian Boisselota ma mechanikę tak doskonałą, że gra sam. Nic dziwnego, że Liszt nie chciał rozstawać się z nim do końca życia.

Stefanowi Sutkowskiemu należy się wdzięczność nie tylko za stworzenie i prowadzenie Warszawskiej Opery Kameralnej, również za energiczne propagowanie w naszym kraju wykonywania muzyki epok minionych na instrumentach historycznych.

Kacper Miklaszewski
Ruch Muzyczny
16 lipca 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...