Dzień trzeci.Terpsychora

20. Łódzkie Spotkania Teatralne

Spektakle prezentowane trzeciego dnia przeglądu utwierdzają w przekonaniu, jaki był klucz doboru zespołów na tegoroczną edycję i jaka muza jej patronuje

Trzy spektakle - "Duety nieistniejące" Teatru Dada von Bzdülöw z Gdańska (Prezentacja), "Pandora" Teatru Formy z Wrocławia (Debiut na ŁTS) oraz "Mephisto Waltz" Tanztheater Derevo z Petersburga oraz Drezna (Spektakl zagraniczny) - prezentowały różne modyfikacje teatru tańca, ruchu, pantomimy, baletu czy rosyjskiego butoh. To choreografia i taniec są głównymi formami wyrazu większości prezentowanych zespołów - szkoda, że zabrakło innych form i stylistyk teatralnych, ale na szczęście spektakle z trzeciego dnia prezentowały wysoki poziom artystyczny.

"Duety nieistniejące" w wykonaniu Leszka Bzdyla i Katarzyny Chmielewskiej w reżyserii muzycznej Mikołaja Trzaski to 42. Premiera Teatru Dada von Bzdülöw i drugi w historii duet założycieli i liderów grupy. Na scenie widzimy parę, która przy użyciu tańca wyraża swoje emocje. Pretekstem do ruchu są wizualizacje tekstów gdańskiego poety Grzegorza Kwiatkowskiego oraz muzyka Mikołaja Trzaski i jego monolog odtwarzany z taśmy. Kobieta i mężczyzna są duetem, ale żyją osobno. W ich relacjach pojawiają się skrajne emocje - żal, agresja, obojętność, namiętność. Choreografia i precyzja ruchów bardzo dobrze wpisują się w przekaz słowno-muzyczny, przy tym taniec niesie bardzo duży ładunek emocji i treści. Po spektaklu Leszek Bzdyl opowiedział o pracy nad spektaklem, o tym, co go nurtuje jako artystę oraz wypowiedział się krytycznie na temat szufladkowania ich teatru jako teatru tańca. Celowo nazwaliśmy się Teatrem Dada von Bzdülöw, teatr tańca zmierza obecnie w złym kierunku, robi z tańca ornament, a nie - jak to było kiedyś - przekaźnik treści i emocji. Widać to dokładnie na filmie "Pina" Wima Wendersa - w dawnej "Café Müller" widzieliśmy prawdziwych starych ludzi, którzy dawali siebie całych na scenie, a u Wendersa mamy pięknych młodych ludzi, którzy machają nogami. - powiedział choreograf.

Spektakl "Pandora" Teatru Formy wg "Wariata i zakonnicy" Witkacego to udana realizacja sceniczna z imponującą scenografią, która odgrywa tu główną rolę. Na scenie wcielona została w życie koncepcja krytyków opisujących dramaturgię Stanisława Ignacego Witkiewicza, jako "mózg wariata na scenie". Centralne miejsce w przestrzeni teatralnej zajmuje ogromna stalowa konstrukcja w kształcie kluli. Początkowo przysłonięta materiałem, na którym wyświetlone zostały komórki nerwowe i połączenia synaps, potem ujawniła swoje wnętrze, w którym działa się znaczna część akcji. Zaglądamy do środka głowy wariata, poniekąd do głowy każdego z nas. Na scenie panuje szaleństwo i dziwność, namiętność na usługach wiary, sadyzm na usługach nauki, poniżenie i alienacja pod przykrywką choroby. Uwolnienie wariata przez młodą zakonnicę jest jak tytułowa puszka Pandory. Wszystko to bardzo dynamiczne, obrazowe, oparte mocno na technice pantomimy. Międzynarodowa obsada (w zespole występuje dwoje aktorów z Niemiec i jeden z Białorusi) pod kierownictwem reżyserskim Józefa Markockiego (który wcielił się także w rolę Wariata) wprowadza do sztuki różnorodną energię - Niemcy grają precyzyjnie i chłodno, zaś Białorusin introwertycznie i przejmująco. W czasie dyskusji festiwalowej zespół zebrał bardzo przychylne opinie i mini-recenzje ze strony publiczności, która była pod wrażeniem scenografii, perfekcji ruchów, siły przekazu oraz tak ciekawego poruszenia problematyki życia jako szaleństwa.

Na deser zagraniczna gwiazda, Teatr Tańca Drzewo pod kierownictwem Antona Adasinsky`ego pokazał spektakl "Mefisto Waltz" - połączenie klasycznego baletu, rosyjskiego butoh, pantomimy, commedia dell`arte i happeningu. Spektakl złożony z etiud tanecznych, raz mrocznych i przerażających, raz mitycznych i sielankowych opowiadał o sytuacji człowieka w świecie, a bliżej o sytuacji artysty w świecie sztuki. Dramatyzm i piękno przeplatały się z poniżeniem i sytuacją zagrożenia. Seria obrazów przenikała się, nakładała na siebie i powtarzała. W sztuce, stworzonej na obrazach, bardzo dużą rolę odgrywało oświetlenie oraz muzyka. Fragmentami nużący i rozwlekły, posiadał jednak Mefisto Waltz tak dużą dawkę pięknych obrazów i tak perfekcyjnie opracowane choreografie, że zasługuje na uwagę. Jest to na pewno propozycja dla miłośników tańca w jego różnorodnych wymiarach.

Tego dnia w południe zaprezentował się także Teatr California z Łodzi ze spektaklem Baranek. Pomińmy jednak milczeniem udział łódzkich grup młodzieżowych w festiwalu. Nie wykorzystały one swojej szansy na pokazanie się z dobrej strony, nie podeszły poważnie do sprawy. Bo czego można oczekiwać od zespołu, którego reżyser wyjeżdża do Gdańska, jeden z aktorów dostał do nauczenia dodatkową rolę w spektaklu Dzień przed jutrem, inny aktor ostatni tydzień spędza na festiwalu filmowym w Bydgoszczy i przedstawienie sypie się na oczach widzów. Szkoda, bo Baranek to naprawdę ciekawy spektakl, o niebo lepszy od propozycji Teatru Wewnętrzna Emigracja.

Taniec, taniec i jeszcze raz taniec. Choćby sami twórcy się zarzekali, że to nie jest teatr tańca, tylko teatr, to i tak głównym środkiem wyrazu spektakli prezentowanych w trzecim dniu Łódzkich Spotkań Teatralnych był właśnie taniec, ruch, choreografia. Rozumiem chęć ucieczki twórców i niektórych recenzentów przed szufladkowaniem sztuki, ale z drugiej strony, żeby o czymkolwiek pisać, trzeba dokonać jakiejś klasyfikacji, umieścić spektakl w kontekście, konwencji, opowiedzieć o środkach wyrazu. Czy określenie "teatr tańca" jest dyskredytujące? W przypadku, gdy taniec jest odarty z treści, gdy jest pustym ozdobnikiem i pokazem sprawności, to tak. Ale jeśli odnosi się do tradycji, zawiera różne elementy z różnych stylistyk i rozsadza niejako samo pojęcie teatru tańca - nie widzę powodu, by się bronić przed tą "łatką", bo ona wcale nie zamyka dróg interpretacji, tylko osadza daną sztukę w spektrum odpowiedniej dziedziny.

Dlatego pozwolę sobie na własne odczytanie skrótu ŁTS w tym roku jako Łódzkich Spotkań Tanecznych. Zdecydowanie Terpsychora panuje nad tymi spotkaniami, pomaga jej trochę Polihymnia - w zakresie pantomimy, ale Melpomena i Talia zdecydowanie siedzą w cieniu.

Tomasz Krakowiak
reymont.pl
6 grudnia 2011

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia