Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma?

"Romville" - reż. Elżbieta Depta - Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy

Największą wartością cygańskiej kultury jest muzyka, taniec i śpiew. Stąd też preludium do przedstawienia stanowi już we foyer krótki występ romskiego zespołu muzycznego Jamaro Sveto. Trochę tej muzyki przy współpracy z Łukaszem Maciejem Szymborskim wprowadzono też do samego przedstawienia.

W momencie, kiedy romski chłopak, Teofil, rozpoczyna swoją opowieść o dziadku, w tle, odzywa się budująca klimat ścieżka dźwiękowa, której na żywo, szarpiąc struny gitary, towarzyszy Paweł Gilewski. Jeden z motywów tej melodii jest wykorzystywany również potem, jako podkład do innych opowieści o losach małżeństw polsko-romskich. Bo muzyka służy tu uteatralnianiu publicystycznego w dużej mierze tekstu, złożonego z kilku reportaży Justyny Pobiedzińskiej i Elżbiety Depty o nietolerancji Europejczyków - na przykładzie głównie Polaków, ale i Niemców - wobec społeczności romskiej. Zwłaszcza, kiedy ta próbuje wychodzić poza obszary swoich gett, a nie daj już bóg zrównywać się z tzw. białymi.

Bezpośrednim powodem stworzenia programu Interwencje, a w jego ramach narodzin spektaklu "Romville", stały się ubiegłoroczne wydarzenia z Legnicy, gdzie na stadionie przed meczem lokalnego klubu sportowego sprzedawano smycze i szaliki z napisem "Łowcy Cyganów". Opowiedziano przy okazji na scenie szereg innych autentycznych wydarzeń, ludzkich losów i dramatów, których przyczyną jest nietolerancja wobec mniejszości. Twórcy przedstawienia starają się przybliżyć ogółowi społeczeństwa mentalność i kulturę Romów w nadziei, że zmieni to jego stosunek do nich. Aby tę publicystykę nieco ubarwić, ożywić, posłużono się różnymi ciekawymi formami wyrazu i przekazu. W spektakl powplatano np. wiele osobistych wyznań i refleksji samych aktorów na ten temat. Płyną one do nas z usytuowanego, zamiast tylnej ściany sceny, wielkiego ekranu. Wcielając się w poszczególne postaci, aktorzy informują widzów, kim za chwilę się staną. Czasem nawet krótko charakteryzują daną postać. Aby widz ich na pewno z nikim nie pomylił, przyklejają sobie na kostiumach taśmy z imionami granych bohaterów.

Pomimo poważnego tematu, przedstawienie skrzy się od zabawnych pomysłów inscenizacyjnych. Sporo tu też dobrego aktorstwa. Beata Bandurska znakomicie, oryginalnymi i bardzo różnorodnymi środkami buduje postać Teresy, obrończyni Cyganów. Martyna Peszko w niezwykle naturalny, a zarazem dramatyczny sposób pokazuje rozdarcie pół-Polki, pół-Romki. Oczarowując przy tym publiczność wyjątkowym scenicznym wdziękiem. Jakub Ulewicz delikatnie objawia swoje komediowe emploi, jako krótko trzymany przez dziadka wspomniany już młody Cygan, Teofil. Przezabawnie, ale i z ogromną dozą ciepła opowiada swoje relacje z protoplastą rodu, a także wydarzenia poprzedzające jego ślub z białą. Bardzo swobodnie i z ogromnym wdziękiem odnalazła się na profesjonalnej scenie także para romskich artystów - Maja Brzezińska i Marco Sadowski.

Autorka scenografii i kostiumów Agata Andrusyszyn ciekawie nawiązała do klimatu dawnych, koczujących po lasach cygańskich taborów, sytuując na scenie szpaler drzew w kwadratowych betonowych donicach, co jednocześnie symbolizuje tłamszenie dziś tego kochającego wolność i naturę narodu w miejskich aglomeracjach. Dresy tzw. kiboli i innych, nieświadomych nawet swego szowinizmu postaci, ustylizowała nieco na stroje członków Ku Klux Klanu. Zwłaszcza poprzez szpiczaste kaptury.

Mimo iż problem nienowy, sposób, w jaki pokazała go na bydgoskiej scenie reżyserka przedstawienia, Elżbieta Depta, może zainteresować i skłonić do refleksji współczesnego, zwłaszcza młodego widza, do którego głównie zdaje się być adresowany.

Anita Nowak
Teatr dla Was
10 czerwca 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...