Dzisiaj żyjem, jutro gnijem

"Pan Tadeusz czyli (...)" - reż: M. Grabowski - Teatr Stary w Krakowie

"Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie" wreżyserii Mikołaja Grabowskiego, który w sobotę otworzył XVIII. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, może się podobać. Zwłaszcza, że na nowo odczytując treści epopei Adama Mickiewicza, Grabowski doprowadza do konfrontacji tekstu z nim samym

Język "Pana Tadeusza" staje się tu pramową, włożoną wusta tym symbolicznym i tym dosłownym pielgrzymom. Podążają oni przez wieki do wymarzonej Polski, nieświadomi, że właśnie ją współtworzą. Maszerują przez porzucony plac budowy - na scenie widzimy betoniarkę, rusztowania, tylko robotników brak. Jest też mur, niedokończony. Czy stanie się solidnie postawioną ścianą nowego domu, czy też betonową zasieką?

Z literackiego pierwowzoru reżyser wydobywa i podkreśla tony, które nie są obecne w powszechnej świadomości i których próżno szukać w filmowej, przaśnej adaptacji dokonanej przez Andrzeja Wajdę. Jeszcze inne sensy naddaje i mnoży znaczenia ("Gdańsk znów będzie nasz", woła Sędzia, grany przez Krzysztofa Globisza). Gerwazy (Tadeusz Huk) to nie dobroduszny wujcio, ale oblany krwią zajadły szaleniec, który na śniadanie może tropić, palić żywcem i obcinać uszy ludziom tylko, że noszą nazwisko jego wroga. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Jankiel (Arkadiusz Brykalski), tu jako upostaciowienie sumienia irozsądku, nie jest czasem nieco upozowany na Piotra Skrzyneckiego. Zwłaszcza, że różnorodność form śpiewanych (świetną muzykę napisał Zygmunt Konieczny), lekkość formy i błyskotliwość spektaklu budzą skojarzenia z "Piwnicą pod Baranami". Intelektualna konfrontacja Jankiela i ks. Robaka ukazana zostaje jako odwieczny spór na-cjii racji, wzajemne na siebie skazanie.

Z początku tekst "Pana Tadeusza" adekwatny jest do kolejnych przystanków, które w swej wędrówce czynią pielgrzymi. Wręcz kabaretowo zagrane grzybobranie i zaloty, czy "Inwokacja" odśpiewana w zaimprowizowanym kościele, pozwalają aktorom stworzyć charaktery anonimowego z początku zbiorowiska. Role, które na siebie biorą okazują się którąś z rzędu wersją ról odwiecznych. W drugim akcie bogato zdobione kontusze i szlacheckie pasy wyprą całkowicie współczesne, sportowe ubrania. Umknie też humor tak właściwy aktowi pierwszemu. Lecz co to za humor? Na pewno służący nie tylko zabawie, ale i refleksji. Iskra właściwa pierwszym scenom zniknie, a ostatni zajazd będzie musiał się dopełnić pośród ciemniejszych tonów. Finalną bitwę opiewać będzie chór szlachcianek przywdziewających maski Pallas Ateny, z szablami i krzyżackim mieczem w rękach, tym którym wcześniej posługiwał się Gerwazy.

Z kim bardziej polemizuje Mikołaj Grabowski? Z Mickiewiczem, ojcem polskiego mesjanizmu, piewcą idylicznej sielskości, przysłowiowej polsko-litewskiej "gryki" i "dzięcieliny", który nieświadomie skazał kolejne pokolenia na pięknoduchostwo? Czy można go winić, że przegrał z narodem o takiej duchowości? Może więc z Mickiewiczem tylko jako wyrazicielem idei "pielrzymstwa"?A może z zadomowionym w Polsce, ograniczonym, pełnym egzaltacji sposobem odczytywaniem utworu?

Spektakl Grabowskiego ma w sobie wiele uroku, czysto plastycznych scen. Widać, że twórcom praca nad nim sprawiła wiele radości. Pokoleniowa wymiana doświadczeń między aktorami krakowskiego Starego Teatru jest wyczuwalna ze sceny, a spoistość zespołu godna jest braw. Świetnie sprawdza się on także w pieśniach przecinających fabularny tok akcji. Trafiona obsada i wyborne jej prowadzenia skutkuje wyrazistymi kreacjami Krzysztofa Zawadzkiego w roli Hrabiego, Katarzyny Krzanowskiej jako Telimeny, Krzysztofa Wieszczka (Tadeusz) czy Jana Peszka (Wojski).

Inny to jednak Mikołaj Grabowski, niż ten, do którego przywykliśmy. W finalnej scenie trup Jacka Soplicy staje się nową relikwią niesioną wprzyszłośćprzez tłum. Reżyser kpi z nich, czy raczej tylko dobrodusznie im się przypatruje? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, bo i brak zajęcia zdecydowanej pozycjiprzez reżysera jest wyraźnie widoczny od początku. Brak wysuniętego pazura, tak charakterystycznego dla Grabowskiego, któremu wczęścipatronuje Gombrowicz, trochę dziwi. Aprzecież nie tylko dla zabawy (także teatrem) lub stwierdzenia: "Tacy jesteśmy", powstał ten "Pan Tadeusz.

Chór szlachcianek w maskach Pallas-Ateny - mieszają się czasy, porządki i zadarzenia Gerwazy to nie dobroduszny wujcio, podstarzały dziwak, ale zlany krwią wroga opętaniec.

Łukasz Kaczyński
Dziennik Łódzki
22 lutego 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...