Egzotyczne gry Szekspira

Rozmowa z Jerzym Limonem

Pod pozorem szukania "prawdy" zmusza się aktorów do mówienia w konwencji języka codziennego, co odziera szekspirowski tekst ze znaczeń. Ale, jak to mówił Alexander Pope - "Little learning is a dangerous thing". Warto dodać, że problem z Szekspirem po jego śmierci polegał na tym, że jego dzieła nie zawsze wpisywały się w smak późniejszej epoki. Często potępiano go za brak umiaru w łączeniu elementów wzniosłych z plebejskimi, że o żartach erotycznych nie wspomnę.

Z prof. Jerzym Limonem, pomysłodawcą, dyrektorem Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i Festiwalu Szekspirowskiego, który zaczął się 26 lipca, rozmawia Jacek Cieślak.

Jacek Cieślak: Na tegorocznym Festiwalu Szekspirowskim poszerzy pan teatralny kosmos Szekspira o takich autorów jak Francis Beaumont czy Marin Držić. Nie można nie zadać pytania: jak to się stało, że w I Rzeczpospolitej nie zdarzył się ktoś porównywalny do autora "Hamleta", chociaż była pod wieloma względami potęgą?

Jerzy Limon - Powstanie dramatu możliwe jest w kulturze miejskiej, a takiej w Rzeczpospolitej prawie nie było. W Niderlandach około 1600 roku połowa ludności mieszkała w miastach. We Włoszech to miasta stworzyły renesans, a dramat elżbietański powstał w zasadzie w jednym mieście, wielkości dzisiejszej Gdyni - Londynie. Ale edukację powszechną wprowadził już w IX wieku Alfred Wielki! W Polsce osiągnęliśmy przewagę ludności mieszkającej w miastach dopiero po II wojnie światowej, bodajże w latach 60. Zaś szkoły powszechne powstały dopiero w II Rzeczypospolitej. Kultura miejska stwarza warunki do powszechnej edukacji, do rozwoju sztuki i rzemiosła, stwarza popyt na szeroko rozumianą kulturę i sama ją stwarza. Jeśli w mieście w krótkim czasie powstaje kilka tysięcy domów, to trzeba je najpierw wybudować, potem umeblować i udekorować; potrzebne są dywany, meble, kuchenne utensylia, pościel, książki, obrazy i tak dalej. Powstaje rynek zbytu. I w takim otoczeniu może się pojawić wielkie malarstwo, poezja i teatr.

Datuje pan przyjazdy do Gdańska elżbietańskich aktorów, poczynając od 1601 r., grali też na dworze Wazów w Warszawie, a Władysław IV słynął z zamiłowania do teatru. I nic?

- A poza dworem królewskim dla kogo mieli grać? Warszawa była małą mieściną. Ponadto Anglicy grali po niemiecku, w prozatorskich przekładach, co też mogło stwarzać bariery. Dlatego latem ruszali do dużych miast - do Gdańska i do Elbląga, bo tam było zapotrzebowanie na teatr. Oczywiście, mecenat Władysława IV był niezwykły, trwał wiele lat. Zachował się opis występów Anglików w Gdańsku w 1642 roku, gdzie wspomniany jest znany komik o pseudonimie Pickleherring, który - jak autor podaje - zmarł w Warszawie, a jego żona miała rentę od króla. Jest to, o ile mi wiadomo, pierwszy w Europie nowożytnej przypadek renty po zmarłym aktorze.

Szekspir wspominał Polskę kilkakrotnie. W "Komedii omyłek" mowa jest o "zimie w Polsce", która wymaga gigantycznego paliwa, żeby rozświetlić ciemność i ogrzać się. W "Hamlecie" pojawia się widmo Polaków przeprawiających się po lodzie i norweski oficer dający rozkaz ataku na Polskę. W "Miarce za miarkę" wiedeński książę zwierza się zakonnikowi, że ma wyjechać do Polski.

- O Polakach na saniach pędzących po lodzie informują nas i inni autorzy angielscy Widocznie było to dla Anglików bardzo egzotyczne. Wojska norweskie rzeczywiście maszerują przeciwko Polsce, ale tak jakby Polska graniczyła z Danią. Geografia nie była przedmiotem nauczanym w szkole, więc coś się Szekspirowi pokręciło. Czechy leżą u niego nad morzem. Jednocześnie Księstwo Pomorskie było zbyt mało znaczące, by wszyscy w Europie o nim wiedzieli. Mógł też Szekspir skojarzyć Danię z Gdańskiem, gdyż jedno i drugie nazywano w ówczesnej angielszczyźnie tak samo: Dansk.

Teresa Bałuk-Ulewiczowa badała domysły związane z imieniem Poloniusza łączonego z książką "Senator idealny" Wawrzyńca Goślickiego. Jej angielskie wydanie ukazało się kilka lat przed powstaniem "Hamleta". "Polonius" po łacinie znaczyło polski. Tyle tylko że Poloniusz stał się synonimem oportunisty...

- Bardzo cenne są ustalenia naukowe Teresy Bułak-Ulewiczowej, a Poloniusza rzeczywiście kojarzono z dziełem Goślickiego, wyjątkowo - w powszechniej opinii - nudnym. Być może dlatego Poloniusz w "Hamlecie" to stary nudziarz. W inscenizacjach bardzo rozmaicie jest jednak ukazywany.

Szekspir zaczął pracować dla polskiego teatru dopiero w Oświeceniu. Hamleta zagrał wtedy ojciec Teatru Narodowego Wojciech Bogusławski, ale jego bohater nie zginął w pojedynku, zaś w końcowej scenie Hamlet i Leartes uścisnęli sobie ręce do zgody na ciele Klaudiusza. Autor nie byłby chyba z tego zadowolony?

- Takich zmian dokonywano w dziejach teatru wiele. Dzisiaj też ciągoty do "poprawiania" mistrza widać w nagminnych zmianach, jakie wprowadzają reżyserzy. Dla wielu młodych komedie to sentymentalny bełkot, a tragedie nie prawią o tym, co rzeczywiście stanowi problem dzisiejszych czasów. Dlatego teksty Szekspira są cięte, łączone, inkrustowane tekstami innych autorów. Jeśli trafi to na utalentowanych twórców, jest to do przyjęcia, niekiedy nawet bywa porywające, ale bardzo często powstaje groch z kapustą. W dzisiejszych inscenizacjach widać brak szacunku i zrozumienia dla wiersza. Traktuje się go jak stylistyczne dziwactwo, nie dostrzegając, że wiersz ma większą nośność informacyjną niż proza, po prostu przy użyciu mniejszej liczby słów potrafi więcej wyrazić. Pod pozorem szukania "prawdy" zmusza się aktorów do mówienia w konwencji języka codziennego, co odziera szekspirowski tekst ze znaczeń. Ale, jak to mówił Alexander Pope - "Little learning is a dangerous thing". Warto dodać, że problem z Szekspirem po jego śmierci polegał na tym, że jego dzieła nie zawsze wpisywały się w smak późniejszej epoki. Często potępiano go za brak umiaru w łączeniu elementów wzniosłych z plebejskimi, że o żartach erotycznych nie wspomnę.

Tym, którzy chcieliby się o tym przekonać, polecamy pana znakomitą książkę "Szekspir bez cenzury", w której wydobywa pan sens gier słownych z seksualnymi podtekstami, opisuje erotyczne zwyczaje i gadżety.

- Tak, bo sfera seksualna jest bardzo eksponowana w szekspirowskich tekstach, nie tylko w komediach. Ale nie jest to zwykłe świntuszenie czy sypanie obscenami: u Szekspira erotyka jest zawoalowana w kalamburach, które z definicji nie są jednoznaczne. Kalambur powstaje wtedy, kiedy słowo oznacza jedno, na przykład "rzecz" - ang. "thing" - ale to samo słowo ma też inne znaczenie i w ówczesnej angielszczyźnie oznaczało "męską rzecz", czyli penis. Naturalnie kobieta ma przeciwieństwo "thing", czyli "nothing", co po angielsku oznacza również "nic". Dlatego pozornie niewinny tytuł "Wiele hałasu o nic" - "Much Ado About Nothing", jest kalamburem i oznacza jedno i drugie: "nic" i kobiecą intymność.

Inwazja Szekspira zaczyna się w Polsce wraz z romantyzmem. Motto "Romantyczności" Adama Mickiewicza "Widzę. Gdzie? Przed oczami duszy mojej" to cytat z "Hamleta". I właśnie Mickiewicz powiedział: "Szekspir powinien być wyłącznym nauczycielem polskich dramatopisarzy". Trudno nie zauważyć związków Gustawa-Konrada z Hamletem.

- Rzeczywiście. Ale Mickiewicz, a po nim i Wyspiański, wierzył głęboko w siłę teatru, w jego zdolność do przemiany dusz, do przezwyciężenia garbu polskich mitów i fantazmatów o wielkości, wyjątkowości, misyjności. Hamlet był niewątpliwie inspiracją, choć - warto to zauważyć - nie widać w nim kompleksów "duńskości", chęci zmiany, przeobrażenia społeczeństwa. Jego uogólnienia są bardziej uniwersalne, nie dotyczą wyłącznie Danii, podczas gdy dla naszych romantyków, i Wyspiańskiego, to polskość jest zasadniczą sprawą.

Juliusz Słowacki w "Kordianie" odwoływał się bezpośrednio do Szekspira. Pisał do matki, że ten pisarz jest "jego kochankiem". Hamlet był patronem dylematów Kordiana. Odblask szekspirowskiej wielkości widać w historii słowiańskiej Lady Makbet, czyli "Balladynie" inspirowanej również "Snem nocy letniej". W "Mazepie" można wyczytać motywy "Otella", a w "Horszlyńskim" - "Króla Leara". Dla Anglików Słowacki nie byłby za hermetyczny?

- Słowacki był i jest zbyt hermetyczny, by o Norwidzie nie wspomnieć. Ale polski dramat romantyczny nadal pozostaje wartością do odkrycia przez Zachód. To wielkie dzieło i wielki wkład naszych wieszczów do kultury światowej. Na marginesie dodam, że Polska jest też wyjątkowa dlatego, że również w drugiej połowie XX wieku pisano u nas dramaty wierszem.

A wiadomo, czy Mickiewicz i Słowacki czytali Szekspira w oryginale?

- Mickiewicz chyba nie znał angielskiego i musiał korzystać z przekładów francuskich lub niemieckich. Słowacki podobno czytał w oryginale.

Przekład jest ważny. Lektura pana książek pokazuje, że nie można zrozumieć Szekspira, nie można dobrze go przełożyć i interpretować bez wiedzy o epoce i ówczesnych konwencjach.

- Znaczenie nie jest niezmienną cechą żadnego tekstu, nawet Pisma Świętego. Zmienia się, tak jak zmienia się język, obyczaje, kultura, społeczeństwo i tak dalej. Wszystkie te zmiany dotyczą kontekstów kulturowych, społecznych i politycznych, które decydują o znaczeniach. Jeśli jednak chcemy odtworzyć znaczenia, jakie dany tekst kreował w epoce, a w jakiej powstał, to musimy odtworzyć owe konteksty, a nie czytać poprzez pryzmat dzisiejszych. Do tego potrzebny jest cały aparat naukowy, jaki przez wieki stworzyła szekspirologia. Ale w ten sposób odtwarzamy, a przynajmniej próbujemy, znaczenie sprzed ponad 400 laty: to, co "Hamlet" znaczył na początku XVII wieku. Ale czy to jest jedyne znaczenie tej sztuki? Nie, gdyż odtwarzamy tylko jedno ze znaczeń, które w określonym kontekście kulturowym miała ta sztuka. W dodatku znaczenie powstaje pomiędzy tekstem a odbiorcą, a tego ostatniego odtworzyć się nie da. Możemy jedynie domniemywać, jak Szekspir był czytany przez jego współczesnych. Ale to przecież wcale nie znaczy, że znaczenia dzieł Szekspira w dzisiejszych kontekstach kulturowych są nieprawomocne. Wiadomo, że każda nowa inscenizacja tworzy i podpowiada nowe konteksty oraz kody odczytań, które są odmienne, czasem diametralnie, od tych, jakie istniały za życia Szekspira. Przecież Jerzy Grotowski stworzył "Hamleta" w 1964 roku, gdzie Hamletem był polski Żyd, który umiera nie w pojedynku z Laertesem, lecz niczym w pogromie - z rąk polskich chłopów i polskich żołnierzy, w dodatku z różnych historycznych formacji.

Z kolei Stanisław Wyspiański napisał swoją wersję tragedii Szekspira "Studium o Hamlecie" mocno zespoloną z Konradem z "Wyzwolenia" i czyniącą z Hamleta inteligenta, intelektualistę, co bardzo znaczące dla losów polskiej inteligencji XX wieku.

- Rzeczywiście tak było. Można nieco prowokacyjnie powiedzieć, że w kraju zapatrzonym w romantyczne i postromantyczne fantazmaty Hamlet urasta do roli wzorca również dlatego, że przegrywa, że młodo ginie. Warto jednak pamiętać, że Hamlet jako postać sceniczna nie jest w stanie intelektualnie rozwiązać problemów, które go nachodzą. Świat nie jest taki, jaki powinien być, ludzie to hipokryci. Ale jak to zmienić? Na to pytanie Hamlet nie znajduje odpowiedzi. Grzęźnie w myślowych dychotomiach. A po powrocie z morskiej podróży do Anglii, dość nieporadnej dramaturgicznie, zupełnie daje za wygraną i pogrąża się w bierności. Nawet nie mówi o zemście czy jakimkolwiek działaniu. Przecież finał nie jest jego inspiracją, tylko wynika z kontrakcji Klaudiusza i Laertesa.

O ile u Witkacego można mówić o groteskowym pastiszu szekspirowskich wątków, o tyle Witold Gombrowicza, myślał Szekspirem, ponieważ wychował się na nim, czytając kroniki historyczne w dzieciństwie i młodości. Widać to w "Iwonie", zaś polskim Hamletem jest Henryk ze "Ślubu" pojawiający się na powojennym rumowisku Polski - zniekształconej, zdegradowanej. Ale Gombrowicz u pana chyba nie gościł?

- Nie, na Festiwalu Szekspirowskim Gombrowicza jeszcze nie gościliśmy. To wielki, wielki pisarz. Ale też obsesyjnie walczący z polskimi fantazmatami. Chociaż potrafiący z tego uczynić sprawę uniwersalną, tyczącą kondycji człowieka. Ale pamiętajmy, że w literaturze, jak i w sztuce, liczy się przede wszystkim "jak", a nie "co". Przecież nie musimy zgadzać się z intelektualnymi propozycjami pisarzy, a jednocześnie ulegamy "formie".

Polskim "Hamletem" nazywał swoje "Tango" Mrożek, gdy napisał rzecz o rozkładzie tradycji, dyktatorze i słabości oraz chwiejności inteligencji z młodym Arturem na czele.

- U Szekspira plebs zawsze przegrywa, choć jest wykorzystywany przez cynicznych polityków do swoich potrzeb. Szekspir gardzi tłuszczą, która co rusz zmienia zdanie, w zależności, kto ostatni do niej przemówi. Jest przy tym przekupna, łatwowierna i po prostu głupia. A jak Szekspir powiada, "ignorancja to przekleństwo Boga i tylko wiedza niesie nas na skrzydłach do nieba". Mówi to w drugiej części "Henryka VI" arystokrata skazany przez zbuntowanych prostaków na śmierć. A ich przywódca, Jack Cade, najpierw rozdaje pieniądze, potem reformuje sądy ("zabić wszystkich prawników"), szkolnictwo ("zabić tych, co umieją czytać i pisać"), usuwa opozycję, a na koniec ogłasza, że to jego usta będą "parlamentem tego kraju". Ale Szekspir był większym od Mrożka optymistą: niewykształcona hołota przegrywa.

Mieliśmy niedawno premierę filmu biograficznego "Cała prawda o Szekspirze" Kennetha Branagha. Ale ta prawda wciąż obrasta nowymi domysłami. Co jest najnowszą sensacją ze świata badań nad Szekspirem?

- Film nie jest "całą prawdą", gdyż jest najzwyczajniej wydumany, z wieloma wątkami fikcyjnymi, które w najlepszym wypadku są domniemaniem.

Co nie jest prawdą?

- Psychologizowanie jest domniemane. Nie wiadomo przecież, czy Szekspir rzeczywiście tak bardzo i do końca życia przeżywał śmierć małoletniego syna, jak to ukazano w filmie. Mało prawdopodobnym przypuszczeniem jest, że jedna z jego córek, niepiśmienna w dodatku, miała wrodzony talent poetycki. Niefortunny związek córki też został nie do końca opowiedziany. Jej świeżo poślubiony mąż okazał się grzesznikiem, gdyż miał przedmałżeńskie stosunki z kobietą, która urodziła dziecko, ono zaś zaraz po porodzie zmarło wraz z matką. Został za to sądownie ukarany i musiał trzykrotnie pojawić się w kościele w Stratfordzie z tabliczką na szyi z opisem przewiny, a także publicznie ogłosić swój grzech i żal. To zostało zupełnie pominięte, choć dodałoby nieco dramatyzmu filmowi, któremu prawie zupełnie brak napięcia. Mało prawdopodobne jest przyjacielskie spotkanie starego arystokraty z pisarzem, gdyż pycha możnych była podówczas wprost niewyobrażalna. Co innego igraszki z początkującym aktorem czy dramatopisarzem.

Mówimy o arystokracie, którego Szekspir mógł być guwernerem, a także potencjalnym bohaterze jego poezji.

- Po powrocie na stałe do Stratfordu Szekspir nie zajął się pieleniem grządek w ogródku, tylko spekulacją nieruchomościami i całkiem dobrze mu to wychodziło. Zagadkowy zapis w testamencie Szekspira, w którym zapisuje żonie tylko "drugie co do jakości łoże", zostaje w filmie wytłumaczony w ten sposób, że niby chodzi tu o łoże gospodarzy, czyli małżeńskie, bo to lepsze było dla gości. Nie ma na to najmniejszych dowodów w źródłach z epoki. I tym podobnie, i tak dalej. Lepszym obrazem czasu i obyczajów był "Zakochany Szekspir", ale tam scenariusz współtworzył Tom Stoppard, mistrz intelektu i dowcipu, także dowcipu językowego i kalamburu.

Czy pojawiły się nowe odkrycia związane z Szekspirem?

- Co rusz ukazują się artykuły i książki. Najdłuższe zazwyczaj dotyczą okresów życia Szekspira, o którym nic albo prawie nic nie wiemy. Wielkich sensacji raczej nie ma, choć ciekawe są prace Richarda Wilsona, który znalazł sporo źródeł dotyczących katolickich powiązań Szekspira.

Przypomnijmy, z czego się brały?

- Przede wszystkim rodzice Szekspira byli katolikami, tak jak i około jedna trzecia Anglików w tym czasie. Ojciec pozostał nim do końca życia. Parokrotnie został ukarany grzywną za opuszczenie mszy anglikańskiej, bo katolicy musieli przynajmniej co jakiś czas brać w nich udział. A w testamencie odwołuje się do Matki Boskiej, czego protestant, by nie zrobił. Zwraca uwagę fakt, że nigdzie w swoich dziełach Szekspir nie atakuje katolików ani hierarchii kościelnej czy papieża. A współcześni jemu robili to nagminnie i to nie tylko pośledni dramatopisarze, którzy liczyli na łatwy poklask gawiedzi. Na przykład Krzysztof Marlowe nieomal obsesyjnie naigrawa się z papieża i hierarchów kościelnych.

Są też ciekawe wyniki badań archeologicznych nad teatrami epoki. Okazuje się, że sceny na południowym brzegu Tamizy w Londynie, w tym i słynny szekspirowski "Globe", były budowane na planie wieloboku, dominował chyba szesnastobok, podczas gdy cztery teatry zbudowane na północ od miasta wzniesiono na planie kwadratu bądź nieznacznego prostokąta - dokładnie tak jak XVII-wieczną Szkołę Fechtunku w Gdańsku, na miejscu której stoi Gdański Teatr Szekspirowski. W dodatku, w owych czterobocznych teatrach też odbywały się pokazy i ćwiczenia szermiercze, tak jak i w gdańskim obiekcie. Tak więc badania archeologiczne nakazują nam zrewidować pogląd o jednym typie architektonicznym teatru elżbietańskiego.

___

Jerzy Limon - anglista, literaturoznawca, pisarz, tłumacz i teatrolog, profesor nauk humanistycznych, inicjator i dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Jako wykładowca akademicki związany z Uniwersytetem Gdańskim, został kierownikiem Zakładu Historii Literatury i Kultury Brytyjskiej UG. Wykłada w językach polskim i angielskim. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i ZAiKS, a także członkiem krajowym korespondentem Wydziału I Filologicznego Polskiej Akademii Umiejętności. Jest autorem około 10 książek, a także około 80 artykułów i recenzji.

Jacek Cieślak
Rzeczpospolita
3 sierpnia 2019
Portrety
Jerzy Limon

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...