Eurypides oswaja prawobrzeżną Warszawę

"Gardzienice" wędrują do stolicy

Dotychczas, aby mieć ich na wyciągnięcie ręki, trzeba było mieszkać w Lublinie. Włodzimierz Staniewski jednak chce drugą siedzibę swojego teatru utworzyć w stolicy. Ośrodek Praktyk Teatralnych "Gardzienice" osiądzie na przeżywającej kulturalny desant warszawskiej Pradze-Południe.

Świadomości ciała i gestu adeptom ze szkoły Staniewskiego mogą pozazdrościć dyplomowani aktorzy. Tekst służy im nie tylko jako źródło symboli, ludzkich słabości, obrzędowych orgii, ale to też podstawa do ćwiczeń. Teatr Włodzimierza Staniewskiego charakteryzuje ciągłe poszukiwanie formy - jego spektakle nigdy nie są skończone, a praca nad nimi trwa także po premierze. 

Wreszcie muzyczność - istnieje tylko wtedy, gdy trwa w stałym związku ze swoim źródłem. "Określa tożsamość, identyfikuje" - mówi Staniewski. Muzyka daje nowe życie tekstowi, rozpuszcza znaczenia, określa strukturę spektaklu i, co najważniejsze, wchodzi w relacje z ruchem i słowem, dając klucz do interpretacji świata. 

Ośrodek Praktyk Teatralnych "Gardzienice" kojarzyliśmy dotąd ze sztandarowymi projektami Włodzimierza Staniewskiego, aby wymienić tylko "Metamorfozy" czy "Carmina Burana". "Ifigenia cygańska" i "Odyseja" to trochę inny teatr. 

"Ci, którzy czują się młodzi, niech siadają na podłodze" - krzyczą aktorzy Akademii przed rozpoczęciem "Ifigenii cygańskiej", jednego ze spektakli, pokazywanych w dawnym kinie Avia na warszawskiej Pradze-Północ. Każdy element szlifowany setki razy na warsztatach, dopracowany do perfekcji, skoordynowany z resztą jak w szwajcarskim zegarku, ma znaczenie tylko dzisiejszego wieczoru. 

Ich "Ifigenia..." rozgrywa się w atmosferze rytuału, cygańskiego święta. Mieszają się tutaj elementy starożytnego patosu ze złodziejską rubasznością. Aktorzy śpiewają, grają na skrzypcach, żywiołowo tańczą, żonglując wyrwanymi z kontekstu symbolami. Dowodzą, że dramat Eurypidesa równie dobrze mógłby się rozgrywać w cygańskim wozie obwieszonym kolorowymi szmatami i bibelotami. Staniewski przygląda się seksualności swoich bohaterów, uwięzieniu w ich własnej cielesności. Szatkuje tekst, sceny walk czy narodzin przywodzą na myśl dionizyjskie obrzędy. 

"Odyseja" to raczej świetnie zrobiony kolaż scen niż jednorodna opowieść. Tu Staniewski w centrum stawia kobietę , jako źródło pokus i zmysłowości. Odys jest tylko pionkiem w rękach bohaterek - próżnych, pięknych i wyniosłych kokietek śpiewających kilkoma językami. "Odyseja" to pokaz aktorskiego kunsztu, pomysłów i wyobraźni. Chwilami nawet kabaretowy żart z najwyższej półki. 

Oglądanie najmłodszej ekipy Gardzienic uzależnia. I wzmaga apetyt. Natychmiast chce się więcej (publiczność domaga się bisów). 

Dotychczas, żeby mieć ich na wyciągnięcie ręki, trzeba było mieszkać w Lublinie. Włodzimierz Staniewski jednak chce drugą siedzibę swojego teatru utworzyć na przeżywającej ostatnio kulturalny desant warszawskiej Pradze-Południe. Jego zespół prawdopodobnie dostanie siedzibę w imponujących modernistycznych gmachach dawnej Fabryki Aparatów Elektrycznych Kazimierza Szpotańskiego, użytkowanych dziś przez Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej.

Agnieszka Michalak
Dziennik
27 listopada 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia