F-44.3 - opłakane skutki spowiedzi

"Spowiedź w Tanacu"

Wiosną 2005 roku świat obiegła wiadomość, że w rumuńskim klasztorze prawosławnym przeprowadzono egzorcyzmy, które zakończyły się śmiercią dwudziestojednoletniej nowicjuszki, Iriny Cornici. Dziewczyna zmarła w wyniku, jak to określił sąd, "bezprawnego pozbawienia wolności".

Przywiązana do krzyża (unieruchomienie) i zakneblowana (zamknięcie nieczystych ust) była głodzona, udusiła się, być może w karetce wstrzyknięto jej zbyt wysoką dawkę adrenaliny. Nie wszystkie fakty zostały wyjaśnione, ale winni zostali ukarani. Mimo wyjaśnień („chcieliśmy jej pomóc modlitwami, płaczem i postem”) ojca Daniela Corogeanu oraz cztery pomagające mu zakonnice wykluczono ze stanu duchownego i skazano na kilka lat więzienia. 

Makabryczna historia z szatanem w tle stała się kanwą powieści dziennikarskiej Tatiany Niculescu Bran. Autorka udramatyzowała swą opowieść na potrzeby teatru. W programie przedstawienia „Spowiedź w Tanacu” widnieje rubryka „rodzaj przedstawienia: teatr dokumentalny”. Klasyfikacja wynika nie tylko ze spełnienia warunku sine qua non – „oparcia fabuły na faktach”, ale także z użycia w przedstawieniu fragmentów filmu dokumentalnego opowiadającego o zajściach w monastyrze. Co ciekawe, reżyser dubluje na scenie sytuacje wyświetlone na ekranie. Kiedy oglądamy wypowiedzi najlepszej przyjaciółki Iriny z sierocińca, Chiţy, drobna aktorka siedząca pośrodku sceny powtarza jej gesty, staje się echem jej głosu. Podobnie wygląda scena z „płaczkami”, siostrami rozpaczającymi nad otwartą trumną „opętanej”, tak samo przedstawiono migawki z procesu. Ten zabieg wywołuje sprzeczne uczucia, chociaż otwiera widza. Z jednej strony drąży go niezdrowa ciekawość, z drugiej przeraża bezradność prostych ludzi pozostawionych samym sobie. Reżyser Andrei Şerban pokazuje smutną prawdę o działaniu państwa, które, chociaż powołane do opieki, ulega rozmaitym niedostatkom. Licznych słabości nie ustrzega się także kler: biskup jest chciwy, a pasterz, przewodnik monastyru, myśli o pieniądzach, które oszczędzała ubezwłasnowolniona Irina. W scenie finałowej przyznaje, że w ogóle wątpił w łaskę i pomoc bożą. I jeszcze news agencyjny: po nagłośnieniu tragedii z Tanach władze kościelne oświadczają, że Corogeanu został wyświęcony jedynie z powodu braków kadrowych, bez dyplomu ukończenia seminarium. 

Pop ze spektaklu Şerbana jest naprawdę teatralny. Choć gra realistycznie, patrzy nerwowo świątobliwym wytrzeszczem i skubie długą rudą brodę na gumkę. Bywa liryczny, strachliwy i zwyczajnie ludzki. Tak jak zwyczajną dziewczyną była kiedyś Irina. Na ekranie widzimy zdjęcia z jej przedklasztornego życia. Zawadiacka fanka karate w krótkich spodenkach, dama w czerwonej sukni i kapeluszu, odgrywana w formie parodii-nie parodii. Za stołem siedzi dziewczyna w długiej koronkowej tunice i dresie, wznosi toasty, uprawia miłość ze swoim idolem – Jackie Chanem i marzy, żeby zostać jego żoną. Wszystko to w zwolnionym tempie. Tymczasem w wiejskiej karczmie, już w czasie trwania procesu egzorcystów, poruszenie. W uszach dzwoni disco polo, na parkiecie wyuzdane gesty, tandetne ubrania, alkohol. Groteska niby z dramatu „Dwoje biednych Rumunów...” Doroty Masłowskiej: „Ekesera, czingueczento, seiczento, fellatio. / Mirel matie, kantare, romi sznajder, kawa i herbata”. Şerban ośmiesza stereotyp Rumuna – uchodźcy z dżinsami wciśniętymi w skarpetki, śmierdzącego prymitywa w sweterku zjedzonym przez mole. 

Spektakl, premierę dano w czerwcu 2007 roku, został przygotowany w ramach Akademii Wędrownej Andrei Şerbana działającej pod auspicjami rumuńsko-amerykańskimi. To rodzaj twórczego laboratorium, w którym wspólnie pracują pisarze, reżyserzy i aktorzy z kilku rumuńskich teatrów. 

Za szczególnie udany eksperyment można uznać pomysł obsadzenia w roli Iriny dwóch młodych aktorek o różnej powierzchowności. Pierwsza „opętana” (Ramona Dumitrean), pozornie zdrowa, kiedy przybywa do klasztoru, jest szczupła, nadekspresyjna i mimo uniseksualnego sportowego stroju – kobieca. Druga (Andrea Tokai) to krępa dziewczyna o mocnych rysach, ciemnej karnacji i złym spojrzeniu. Na pozostanie w klasztorze decyduje się po długiej spowiedzi – wtedy dopiero przeżywa metamorfozę. Obie aktorki pojawiają się na zmianę – grają genialnie, naturalistycznie. Najlepszym epizodem Dumitrean jest chyba przygotowanie do spowiedzi. Z pieniącą się pastą do zębów na ustach biega po całej scenie i wykrzykuje odpowiedzi na pytania Chiţy: „Dopuściłaś się grzechu wróżenia? Zniszczyłaś czyjeś mienie? Aborcji nie miałaś, nie? Antykoncepcji nie stosujesz, nie uprawiałaś nierządu z bratem, szwagrem, kuzynem, córką? […] Nie przyjmowałaś komunii podczas okresu, nie zabiłaś… Taaaaaaak… Nie poślubiłaś Żyda, Turka, katolika, sekciarza… Nie”. Tokai występuje natomiast w bardziej widowiskowych, mięsistych sekwencjach. Gra raczej do wewnątrz, choć to przez jej drżące ciało i głos podczas egzorcyzmów przemawia szatan. Obie aktorki zostały uhonorowane nagrodą za najlepszą rolę kobiecą na XV Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Nie jest to zresztą ich pierwsza nagroda. 

Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych kod F-44.3 oznacza trans i opętanie. Jest to kategoria diagnostyczna w psychiatrii, a równocześnie kategoria transcendentna. Pop z Tanacu uznał, że Irina zataiła grzechy podczas spowiedzi, więc za karę opętał ją szatan. Psychotyczny atak mógł być również skutkiem nie(właściwie) leczonej choroby psychicznej. Jak było naprawdę, już się nie dowiemy. Nie jest to zresztą najważniejsze, spektakl Şerbana unika jednoznacznych ocen. Rumuńskie przedstawienie to misterium ludzkiego spotkania. Misterium spotkania aktorów z publicznością, ducha z pokusą, dokumentu z iluzją.

Kamila Mścichowska
Teatr nr 6/09
28 lipca 2009
Prasa
TEATR

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia