Facet z misją
"Źle, źle zawsze i wszędzie" - tak można by podsumować naszą polską rzeczywistość. Bo niby, z czego mamy się cieszyć? Pracy nie ma, a jak jest to nie taka jak powinna, młodzież zupełnie inna niż kiedyś (?), brak kultury w tramwajach, do tego globalne ocieplenie rośnie... W takim oto świecie zmuszeni jesteśmy żyć. Krótko mówiąc, wszyscy jesteśmy "udupieni".Na przekór czarnej rzeczywistości, chwil szczęścia możemy doświadczyć, na przykład spotykając się z przyjaciółmi przy wspólnej kolacji. Na dwóch kanapach i sofie, obszytych materiałem niczym opakowanie z mleka "łaciate", przy wspólnej misie leczo, zasiada grupa przyjaciół: Gronostaj (Michał Wielewicki), który głosował na PiS, a teraz się tego wstydzi, spragniony uczuć pseudo - gej Gronowski (Paweł Kutny), szowinista Gronkiewicz (Marek Stembalski) i cierpiąca na gronkowca Gronowska (Dorota Łukasiewicz - Kwietniewska). Spotkanie przerywa niespodziewana wizyta obdarzonego dużym tupetem inkasenta (Włodzimierz Chomiak). Okazuje się, że ten niepozorny człowiek, to facet z misją. W czasie wolnym od pracy uzmysławia ludziom, że życie jest piękne! Rzecz w tym, że bohaterowie, jak większość ludzi, zapierają się jak mogą, by tylko nie okazać odrobiny dobrych chęci i nie dać się ponieść radości życia (czymkolwiek ona jest). Inkasent, jak na "misjonarza" przystało, nie daje za wygraną. Wciska się między przyjaciół, siedzących na kanapie i nie tylko nie chce opuścić mieszkania, ale łapczywie zabiera się za jedzenie leczo prosto z misy. W jaki sposób można dać drugiemu człowiekowi do zrozumienia, że nie czujemy się, jak zbłąkane owce, dobrze nam w naszym życiu i jedyne, czego chcemy, to święty spokój? Na różne sposoby - można spokojnie i grzecznie, a jak nie podziała, to agresją i siłą (czy też w odwrotnej kolejności, jak kto woli). Właściwie kim jest natrętny przybysz? Facetem z gazowni? A może, jak upiera się Gronowski (brawa za zniewalającą grę na trójkącie!), Świętym Mikołajem? Wymowne przesłanie sztuki, która ostrzega, poucza i budzi naszą uśpioną czujność. W końcu świat jest zły, a ludzie jeszcze gorsi. Tylko naiwny ufa innym, tylko głupi uwierzy drugiemu człowiekowi, tylko mądry zamknie się w mieszkaniu na cztery spusty i już się z niego nie ruszy. Jak widać, nie taki dziwny ten nasz świat. Precyzyjny, przejrzysty, czarno - biały. Ludzi można podzielić na wiecznie szczęśliwych i wiecznie smutnych. Czy aby na pewno? Poza tym, każdy wie, że "nie można mieć wszystkiego, bo było by za fajnie" i że co nas nie zabije to nas wzmocni. Mimo to, zawsze lepiej mieć więcej i wspiąć się wyżej. Ot i problem większości Polaków. Sięgać wysoko można, a nawet trzeba, ale nie skreślajmy wszystkiego, co jest po drodze. Doświadczajmy życia w całej jego pełni. Kolejny udany spektakl, na który warto się wybrać. Bardzo dobra gra aktorów. Ciekawie i trafnie sparodiowane myślenie części społeczeństwa. Aż tu kipi od ironii i czarnego humoru. Polecam tym, którzy pogrążeni w społecznej żałobie nie potrafią znaleźć sobie miejsca w świecie, i tym, którzy mają serdecznie dosyć ciągłego narzekania, słuchania, jak jest źle i że lepiej już nie będzie. Polecam wszystkim. Swoją drogą, ciekawe ujęcie tematu - ze sztuki można wyczytać nie tylko, jak jest, ale i jak mogło by być. Teatr Ad Spectatores we Wrocławiu Maciej Masztalski "Trzy żelazne zasady mężczyzny seniora" reżyseria: Maciej Masztalski scenografia i kostiumy: Ewa Beata Wodecka Obsada: Dorota Łukasiewicz - Kwietniewska, Włodzimierz Chomiak, Paweł Kutny, Marek Stembalski, Michał Wielewicki Premiera 15 grudnia 2006r.