Fantazja lekiem na samotność

"La liberta chiama la liberta"-2.Festiwal Opery Współczesnej

Zwieńczeniem II Festiwalu Opery Współczesnej we Wrocławiu była polska prapremiera III części trylogii Eugeniusza Knapika pt. "La libertà chiama la libertà". Tematyka, podobnie jak w "Matce czarnoskrzydłych snów" Hanny Kulenty, dotyka ludzkiego umysłu, problemu schizofrenii. Główna postać przekracza granice wyobraźni. Karą okazuje się wieczny sen.

"The Minds of Helena Troubleyn" to historia kobiety zamieszkałej niedaleko Jana Fabre, belgijskiego dramaturga, autora libretta. Często słuchał jej opowiadań o fikcyjnej córce, o tym jak śpiewa, by nie czuć się samotną. Jego trzyczęściowe dzieło opowiada o bardzo emocjonalnym świecie, snach, marzeniach, stawia pytania bez odpowiedzi. Powstawało przez 10 lat. Premiera pierwszej części o tytule "Das Glas im Kopf wird vom Glas" odbyła się w 1990 roku w Operze Flamandzkiej w Antwerpii, części drugiej – "Silent Screams, Difficult Dreams" w 1992 roku w ramach festiwalu „Documenta IX” w Kassel. Ostatnia trzecia skomponowana została w latach 1993-95. Estradowe wykonanie jej obszernych fragmentów włączone zostało do programu „Warszawskiej Jesieni” w 1996 roku. Muzyka kreuje przestrzeń, wyobraźnię głównej postaci, powołuje do życia zmyślone osoby. Przeważają monologii. Córka Heleny, Fressia, to uosobienie ciszy. Razem z jej przyjacielem, II Ragazzo, planuje unicestwić „matkę”. Libretto jest dość karkołomne z dużą ilością powtórzeń.

Dzieło Eugeniusza Knapika stanowi olbrzymie wyzwanie dla wykonawców, dlatego odtwórczyni głównej roli należą się ogromne wyrazy uznania. Maria Boulgakova jako Helena Troubleyn doskonale podołała temu zadaniu. W szczególności w kilkunastominutowej arii w języku niemieckim zniewoliła mocnym, barwnym, pełnym forte sopranem. W roli II Ragazzo, konstruktora świata bohaterki, wystąpił Mariusz Godlewski, wykonując swoją partię (w języku włoskim) dokładnie i przejrzyście, przy tym bardzo swobodnie poruszając się po scenie. W postać Fressi wcieliła się Anna Gancarz, tancerka baletu Opery Wrocławskiej, sugestywnie wyrażając ruchem stany emocjonalne. 

Jednak głównym kreatorem przestrzeni była orkiestra rewelacyjnie przygotowana przez Maestro Jacka Kaspszyka, prowadząc słuchaczy poprzez osobliwy świat Heleny. Ukazała to, co w muzyce Knapika najważniejsze, ekspresję, dramaturgię. Wszystko to w odpowiednich tempach. Była to muzyka gęsta, intensywna. Wiernie wykonana z zamierzeniami kompozytora, z soczystym brzmieniem, przewagą ciemnych barw, podkreśleniem silnie schromatyzowanej harmoniki, dopracowana w każdym szczególe. 

Efektownie wyglądało połączenie czterech chórów Opery oraz Filharmonii. Jednak ich partie (w języku angielskim) były o wiele za długie, wręcz męczące. Także zastanawiające było, dlaczego podczas pierwszego wejścia niektórzy członkowie stojący w tylnych rzędach śpiewali z nut. Natomiast za drugim razem dostali je wszyscy chórzyści, spuszczone zostały na linach. Czyżby kompozytor przesadził z poszarpanymi „liniami melodycznymi”, które okazały się za trudne do wykonania z pamięci?

Reżyserii tego zawikłanego dzieła podjął się Michał Zadara, przybliżając treść ostatniej części trylogii w przystępny, ciekawy sposób. Pomysłowe były projekcje multimedialne, ukazanie najważniejszych myśli oraz sowy, towarzyszącej od I części  II Ragazzo, symbolizującej siłę oraz anarchię natury. Alegorią tytułowej La liberty był ogromny, czerwony balon. Także imię Fressia nie jest tu przypadkowo użyte. W języku włoskim freccia oznacza strzałę i to od niej ginie Helena w fenomenalnie przedstawionej finałowej scenie. Całość dopełniła przemyślana reżyseria świateł Artura Sienickiego. Kostiumy przygotowane przez Julię Kornacką zaciekawiły. Helena i jej córka stanowiły jedność (srebrne peruki, czerwone płaszcze), chóry wystąpiły w jednorodnych kolorach. Natomiast strój II Ragazzo był jakby prześmiewczy, wyciągnięty z antycznej armii.

Przesłaniem opery jest ostrzeżenie, że nie można bezkarnie żyć w fikcyjnym świecie. Zawsze jest związana z tym kara i to nawet ta najwyższa. Całe dzieło posiada wymiary niemal wagnerowskie, dodatkowo stanowi połączenie opery z baletem, trwa 7 godzin. Szkoda tylko, że treść nie jest bardziej przystępna.

Patrycja Nowak
Dziennik Teatralny Wrocław
2 grudnia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...