Farsa na Scenie Letniej do poprawki

"O co biega?" - reż. Tomasz Podsiadły - Centrum Kutury w Gdyni

Po czterech latach od frekwencyjnego hitu Centrum Kultury w Gdyni, spektaklu "Mayday. Run For Your Wife", CK Gdynia przygotowało kolejną farsę - "O co biega?". Przedstawienie ma spory potencjał, ale potrzebuje lepszego zgrania aktorów i mniejszej przestrzeni niż ta na Scenie Letniej w Orłowie, gdzie nie udaje się "złapać" realizatorom farsowego tempa.

"O co biega?" Philipa Kinga w reżyserii Tomasza Podsiadłego reklamowane było jako produkcja na podstawie jednej z dziesięciu najlepszych fars na świecie. Jednak już pierwszy kwadrans spektaklu Centrum Kultury w Gdyni weryfikuje to twierdzenie, bowiem do najlepszych fars (takich jak m.in. słynne sztuki Raya Cooneya "Mayday" - obecny w repertuarze CK Gdynia, "Okno na parlament" czy "Nie teraz, kochanie") sztuce Philipa Kinga jednak wiele brakuje. I dotyczy to zarówno konceptu, prowadzenia akcji, dialogów, jak i rozwiązań sytuacyjnych, z tytułowym bieganiem (oryginalny tytuł sztuki to "See How They Run") włącznie.

Przenosimy się w lata 40. XX wieku na głęboką angielską prowincję. Trwa jeszcze II wojna światowa, jednak w rodzina pastora Toopa ma inne zmartwienia, które materializuje swoją nieustannie narzucającą się pastorowi osobą, zakochana w nim panna Skillon. Pastor Toop stara się postępować ze nią taktownie, co coraz bardziej irytuje jego małżonkę, Penelopę. Jednak dopiero przyspieszona wizyta biskupa Laxu, wuja Penelopy, zbiegająca się w czasie z niespodziewanym przybyciem Clive'a - jej przyjaciela z czasów kariery aktorskiej oraz wszelkie komplikacje związane z tym, kto jest kim i za kogo się podaje, napędzają spiralę coraz bardziej absurdalnych zdarzeń. Ich komizm podkreśla niezbyt lotna służąca Ida, która wszędzie pojawia się w niewłaściwej chwili i w nieodpowiednim czasie.

Znajdziemy tu i zbiegłego z obozu jenieckiego hitlerowskiego oficera, terroryzującego towarzystwo, i angielskiego żołnierza na przepustce, poszukującego zagubionego munduru, i kolejnego pastora, pod którego podszywają się niemal wszyscy pozostali mężczyźni. Ponieważ tym razem podstawą komizmu sytuacyjnego są rozmaite drzwi (także te od szafy), przez które niezliczoną ilość razy przechodzą lub przebiegają bohaterowie sztuki, to choreografia wejść, przejść i wyjść jest kluczowa dla nadania przedstawieniu odpowiedniej dynamiki, charakteryzującej tę farsę. Jednak poza bardzo udaną sceną pogoni za szaleńcem z prętem, właśnie ten element najmocniej szwankuje.

Wydaje się, że aktorom przeszkadza otwarta przestrzeń Sceny Letniej w Orłowie i dystans, jaki dzieli od sceny publiczność (wymuszające jeszcze bardziej przerysowane gesty i bardziej wyraziste prowadzenie postaci niż w typowym teatrze). Ten biało-czarny kolorystycznie (scenografia i kostiumy Agnieszki Szewczyk) spektakl przygotowywany był w Centrum Kultury i w Sali Koncertowej Portu Gdynia, gdzie przedstawienie trafi po wakacjach. Być może dlatego w ruch sceniczny wkrada się sporo chaosu i nie ma farsowej dynamiki, choć większość aktorów ze swoich zadań aktorskich dobrze się wywiązuje.

Najciekawsze postaci to zasługa wracającej do Trójmiasta po roku artystycznej nieobecności Ewy Błachnio, która przez ostatnie lata bardzo rozwinęła się aktorsko, co udowadnia rolą Penelopy Toop oraz Cezarego Morawskiego w roli Biskupa Laxu. Penelopa w interpretacji Błachnio to silna, zdecydowana, nieco ekscentryczna kobieta, sfrustrowana miękką postawą męża wobec uganiającej się za nim kościelnej "fanki". Z kolei Biskup Laxu Morawskiego uparcie stara się uporządkować i zrozumieć to, co się dzieje w domu państwa Toop, nie stroniąc przy tym od zerkania łakomym wzrokiem na ponętną służącą Idę i przystojnego policjanta. Oboje tworzą wyrazistych bohaterów, z wyczuciem budując kolejne komiczne sceny.

Tylko poprawnie wypada przesadnie jednowymiarowa Panna Skillon w wykonaniu Anny Zagórskiej, zaś lepsze i gorsze momenty miewa Paweł Klowan jako pastor Lionel Toop, podobnie jak pozostali aktorzy Michał Zacharek (Clive Winton), Bartłomiej Sudak (Intruz), Michał Bronk (Wielebny Humphrey) i Bartosz Sołtysiak (Sierżant Towers).

Największą uwagę w obsadzie "O co biega?" wzbudza jednak Natalia Siwiec, celebrytka, która zdecydowała się spróbować sił na scenie i dla której rola służącej Idy jest teatralnym debiutem. Choć to niezwykle wymagająca partia, mająca decydujące znaczenie dla powodzenia wielu scenicznych gagów, Siwiec - jak na amatorkę i w towarzystwie profesjonalnych aktorów z dużo większym stażem - wypada nadspodziewanie dobrze. Najlepiej - gdy jej mało rozgarnięta bohaterka z wdziękiem słodkiej idiotki stara się zrozumieć, co się wokół niej dzieje. Bo jej Ida to poruszająca się w kusych, seksownych sukienkach głupiutka i naiwna, ale w gruncie rzeczy dobra dziewczyna, mająca wiele (często zdecydowanie za wiele) dobrych chęci. Siwiec nie gwiazdorzy, rzadko kiedy w swojej grze jest pretensjonalna (jedynie mimika i przerysowane gesty wymagałyby dalszego szlifu) i nie spowalnia akcji spektaklu, a niekiedy wręcz swoim wejściem potrafi go ożywić.

Największym problemem spektaklu pozostaje tempo, tylko momentami (nieprzypadkowo najzabawniejszymi w całym spektaklu) utrzymujące odpowiednią dla farsy dynamikę. Reżyser Tomasz Podsiadły zajął się przede wszystkim pracą z aktorami, zaniedbując nieco detale techniczne, decydujące przecież o powodzeniu tego typu przedsięwzięcia. Dlatego, jak na farsę, długimi momentami spektakl jest mało zabawny i posiada przesadnie długi i rozgrywany w ślamazarnym tempie wstęp (później jest jednak już tylko lepiej).

Sądzę, że to wina przede wszystkim zbyt małej liczby prób (praca z aktorami trwała podobno zaledwie miesiąc, a prób na Scenie Letniej było raptem kilka), dlatego spektakl musi się dotrzeć na scenie. Z pewnością na jego korzyść zadziała też przeprowadzka do Sali Koncertowej Portu Gdynia, gdzie będzie regularnie pokazywany po wakacjach.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
18 sierpnia 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia