Farsa na trzy sypialnie
Argonauci z Teatru Powszechnego w poszukiwaniu przygód repertuarowych wyprawili się aż na antypody. Brawo! Jeśli chodzi o nieprzebrane zasoby literatury dramatycznej, to Australia stanowi prawdziwą terra incognita.Świeżo wystawiona w Teatrze Powszechnym sztuka Andrew Bovella nosi tytuł "Językami mówić będą". Nie mając rozeznania w dramaturgii australijskiej, spodziewałem się, że będzie to rzecz o eksperymentach lingwistycznych na kangurach albo o perspektywach kształcenia Aborygenów. Ale rozczarowałem się, jakże niemile, gdy okazało się, że w sztuce nie ma za grosz tak zwanego kolorytu lokalnego, a Australijczyk opowiada aż nadto dobrze znane w Europie banialuki. Już pierwsza scena nie pozostawia w tej sprawie żadnych wątpliwości. Nie wiem, czy zdołam choć w zarysie przybliżyć subtelną konstrukcję intrygi, ale idzie mniej więcej o to, że pewien mężczyzna zdradza swoją żonę z żoną drugiego mężczyzny, podczas gdy ten drugi swoją żonę zdradza z żoną tego pierwszego. Na dodatek, i to jest poniekąd novum przywodzące na myśl operowy kwartet bez muzyki, robią to jednocześnie i w tej samej przestrzeni gry, co zmusza czworo aktorów do mówienia chórem identycznych albo bardzo podobnych kwestii. Pewno ma to znaczyć, że schemat zdrady jest powtarzalny i banalny. W dalszym ciągu przedstawienia oglądamy wariacje na temat pierwotnej sytuacji wzbogacone nieodzownymi w dzisiejszej dramaturgii ornamentami, jak na przykład trauma jednej z postaci wynikająca z molestowania seksualnego w dzieciństwie. Muszę na marginesie wyznać, że nieczęsto widuje się w stołecznych teatrach sceny, podczas których nie wiadomo gdzie podziać oczy. Spieszę jednak wyjaśnić, że moje zawstydzenie jako widza nie było spowodowane nazbyt daleko posuniętą dosadnością czy wyzywającym erotyzmem wydarzeń scenicznych. Owszem, pary, tokując unisono, miętosiły się na centralnie usytuowanej kanapie, panie demonstrowały całkiem gustowne dessous, a panowie blade torsy oraz majtki zwane bokserkami, lecz przyczyną mego zażenowania, zresztą nie tylko podczas introdukcji spektaklu, była zwykła nieporadność reżyserki Małgorzaty Bogajewskiej w konstruowaniu wymyślonej przez autora formy symultanicznej. No właśnie: autor. Gdyby Bovell miał więcej talentu, napisałby może pikantny drobiazg w stylu "Hop, do łóżka" albo "Farsy na trzy sypialnie". Ale że z talentem u niego nietęgo, więc musi nadrabiać formalnymi kombinacjami. Dramatopisarstwo studiował w college'u w Melbourne, więc kwalifikacje ma. Wygląda też na to, że brał udział w kursach wieczorowych psychoanalizy. I chyba czytał "Zdradę" Harolda Pintera, ale na szczęście nie potrafi go naśladować, co nie oznacza, że rezygnuje z ambicji artystycznych. Eksperymentuje z czasem, burzy następstwo scen lub układa je równolegle, postaci realne zestawia z postaciami z pamięci lub imaginacji, zacierając w ten sposób tożsamość osób, relacje między nimi i stosunki przyczynowo-skutkowe wydarzeń. W tę niezbyt przejrzystą strukturę dramaturgiczną wtłacza refleksję o niezwykłości zwykłego życia, którą widzowie uwielbiają, jeśli sądzić po oglądalności programów telewizyjnych opartych na zwierzeniach przeciętnych ludzi. Wystawienie sztuki Bovella świadczy o tym, że Teatr Powszechny, mimo porażek, trwa przy ambicjach artystycznych. Bądź co bądź miejsce zobowiązuje. Budynek Powszechnego stoi na rogu Zielenieckiej i Zamoyskiego, a przecież żadna z tych ulic nie jest bulwarem. I najnowsza premiera Powszechnego w intencjach nie miała być zapewne przedstawieniem bulwarowym. Ale wyszło jak zawsze, bo dobrymi intencjami piekło jest brukowane. W intencjach ani "Loretta" nie była bulwarowa, ani bulwarowa nie byłaby komedia "Słoneczni chłopcy", skądinąd wzór takiego repertuaru, przygotowywana na benefis Franciszka Pieczki i zdjęta w przededniu premiery z przyczyn, które są tajemnicą poliszynela. Biorąc to wszystko pod uwagę, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Teatr Powszechny malowniczo pikuje. Mam nadzieję, że uda się w nim przynajmniej zaplanowany remont. Teatr Powszechny w Warszawie, Andrew Bovell, "Językami mówić będą", reżyseria: Małgorzata Bogajewska Premiera: 7 marca 2008 r.