Fatum manipulacji

"Gry z Makbetem" - reż. Renata Jasińska - Teatr Arka we Wrocławiu

Tytuł „Gry z Makbetem” wskazuje na motyw przewodni spektaklu. To los bawi się głównym bohaterem. Kieruje nim nieposkromiona żądza władzy. Mimo, że ostatecznie zostaje królem, cały czas jest tak naprawdę podwładnym swojej żony. Razem wymyślają kolejne oszustwa, a ofiarami ich manipulacji stają się również widzowie przedstawienia.

Publiczność przerywa ostatnie rozmowy, kiedy zauważa, że jeden z aktorów już siedzi na skraju sceny i czeka z uśmiechem. Sylwester Różycki zaczyna jakby ćwiczyć swoją kwestię. „Co to jest? Sztylet...". Powtarza ją wiele razy, coraz groźniejszym głosem, ale nagle przerywa by poprosić o inne oświetlenie i zapytać, która wersja była najlepsza. To jednak nie jest tylko próba, spektakl już trwa.

Zgodnie z Szekspirowską filozofią „theatrum mundi" akcja co jakiś czas zatrzymuje się, a aktorzy zwracają się bezpośrednio do widowni. Banquo (czy też Michał Przybysz) w którymś momencie rozdaje nawet swoje zdjęcia z autografem. Nie zaburza to biegu wydarzeń, a tylko pozwala wydobyć głębsze znaczenie historii Makbeta: „Życie jest tylko przechodnim półcieniem, nędznym aktorem, który swą rolę przez parę godzin wygrawszy na scenie w nicość przepada - powieścią idioty".

Wszystko zaczyna się od przepowiedni. Krąg Czarownic już na samym początku zdradza jak potoczą się losy Makbeta, a my, znając przecież tę historię, dalej obserwujemy raczej co dzieje się z psychiką bohaterów. Widzimy jak bardzo zapatrzeni w siebie są Lady Makbet (Agata Obłąkowska-Woubishet) i jej mąż, całują się szaleńczo snując diaboliczne marzenia o potędze. Zaślepieni swoim celem nie zdają sobie sprawy, jakie konsekwencje przyniosą ich czyny. Dokonują morderstwa i dopiero wtedy pojawia się w nich lęk. Krótką chwilę cieszą się władzą, zaraz jednak zaczynają bać się zdrady i tego, że ktoś dowie się o ich zbrodni. Dlatego też popełniają kolejną, a widok krwi wpędza ich w paranoję. Dobitnym obrazem choroby psychicznej Lady Makbet jest scena, w której przez sen myje dłonie w wodzie-krwi. Jako widzowie dostrzegamy czerwoną ciecz, słudzy znajdujący się obok nie zauważają jednak niczego dziwnego, słuchają tylko z przerażeniem jej obłąkanych wyznań. Makbet z kolei w jednej z końcowych scen uczestniczy w nieziemskiej, upokarzającej orgii, podczas której jest wręcz gwałcony przez demony.

Momenty, w których pojawiały się Czarownice (Joanna Gierdal, Teresa Trudzik, Alicja Idasiak, Anna Rzempołuch i Marek Trociński) były wyjątkowo przejmujące. Ostre czerwone i niebieskie światła, dym oraz echo potęgowały wrażenie grozy. Na scenie zaś kłębiły się postacie o donośnym głosie i nienaturalnym śmiechu, w poszarpanych szatach i powykrzywianych, świetnie wykonanych maskach.

Zmory te otaczały Hekate, odgrywaną przez Beatę Lech – Kubańską, która swoim osobliwym tańcem przedstawiła największe emocje: pożądanie i panikę. Jej ruchy wabiły bohaterów w ten sposób, że mogła bawić się nimi jak marionetkami. Scena, w której robi co chce z Lady Makbet była jedną z najpiękniejszych wizualnie scen.

W swoim spektaklu Renata Jasińska bawi się aktorami i widzami tak, jak Szekspir pogrywał z bohaterami własnych dramatów. Nie pozwala niewzruszenie obserwować ich poczynań, ale tworzy przestrzeń dla przemyśleń na temat moralności oraz tego, jak łatwo rozprzestrzenia się zło. Formą sztuki zwraca także uwagę na to, że nietrudno stać się manipulowanym, ale ja takiej manipulacji jestem zupełnie skłonna się poddać.

Gabriela Kwarta
Dziennik Teatralny Wrocław
24 czerwca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...