Festiwalowy "Brzydal"

\'Brzydal" - reż: Grzegorz Wiśniewski - Teatr im. S. Jaracza w Łodzi

Tegoroczna edycja Festiwalu Wybrzeże Sztuki odbywająca się pod hasłem "Forever Young" ma mówić o sprawach istotnych. Choroba, na jaką cierpi współczesny świat, czyli nadmierny kult ciała i wyglądu, to problem, który zdecydowanie warto poruszać. O tematykę obowiązującego kultu piękna i młodości zahacza sztuka "Brzydal" niemieckiego dramatopisarza Mariusa von Mayenburga wystawiona na Festiwalu przez łódzkich gości z Teatru Jaracza.

Żyjemy w dobie sztucznego upiększania ciała, operacji plastycznych, katowania się ponad miarę, aby móc wpisać się w obowiązujący współcześnie kanon piękna, proklamowany przez telewizję, czy prasę. A co z pięknem wewnętrznym? Czy w obecnym świecie jest jeszcze miejsce na upajanie się wartościami płynącymi z wnętrza człowieka? Sztuka wyreżyserowana przez Grzegorza Wiśniewskiego stara się odpowiedzieć na te pytania. Wydaje się, że Fanny (Barbara Marszałek), czyli jedna z bohaterek Mayenburga potrafi odnaleźć piękno w człowieku oszpeconym zewnętrznie. Kocha swojego Brzydala, bo - jak sama twierdzi - ma on piękną duszę. Jednak uwikłana w jego walkę z ułomnością wyglądu sama gubi się w świecie, w którym wszyscy chcą topić się w blichtrze sławy, a wyglądem przypominać pana, o którym mówi się w kategoriach ideału. Podobnie jest z postacią Karlmanna (Mariusz Ostrowski), czyli hojnie obdarzonym przez naturę urodą asystentem tytułowego Brzydala (Mariusz Siudziński). Początkowo jawi się on jako osoba pewna siebie i swojej pozycji, jednak finalnie sam decyduje się zrezygnować z własnej twarzy na rzecz umasowienia swojego wizerunku.

Ubrana w dużą dawkę groteskowości historia ośmiu bohaterów (na scenie znajdowało się czterech aktorów - każdy kreował kilka postaci) pokazała, jak bardzo zgubny może być pęd za pięknem, odrzucanie własnego indywidualizmu na rzecz sztucznej urody, sławy i pozornego tylko szczęścia, wynikającego z rosnącego zainteresowania innych. Teatr Jaracza ze swoją sztuką dał widzom ponad godzinną lekcję, po której chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że uroda nie zawsze idzie w parze ze szczęściem, a pielęgnacja piękna wewnętrznego i wypracowywanie indywidualnych cech może przynieść prawdziwe spełnienie. 

Festiwalowy klimat zdecydowanie sprzyjał łódzkim aktorom. Barbara Marszałek jak zwykle pokazała aktorską doskonałość. Sceną, w której emocje płynące z oglądania telewizji były tożsame z tymi, które wynikały z wyznawania miłości swojemu paskudnemu mężowi aktorka rozbawiała do łez. Podobne reakcje wywoływało pojawianie się szefa i chirurga, w których wcielił się Mariusz Saniternik. Tytułowy Brzydal grany przez Mariusza Siudzińskego także okazał się rolą niezwykle ciekawą. Aktor świetnie grał zmianę swojego bohatera, który z „brzydkiego kaczątka” staje się osobą zakochaną w sobie. Również Mariusz Ostrowski wcielający się w postać Karlmanna to artysta o dużych możliwościach. Z wielką łatwością przyszło mu wchodzenie w różne postaci oraz kreowanie ich wizerunków. 

Ciekawym zabiegiem okazało się przeniesienie spektaklu na inna scenę. W Łodzi „Brzydal” grany jest na scenie kameralnej, tutaj został zaadoptowany na scenę dużą, co nadało scenografii monumentalny wyraz, a sama sztuka nie straciła nawet w najmniejszym stopniu nic ze swojego klimatu - świetnie potwierdzała to publiczność żywo reagująca na zmagania aktorów. „Brzydal” to kolejny festiwalowy sukces.

Kamila Golik
Dziennik Teatralny
13 lipca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia