Figaro triumfuje

"Wesele Figara", Opera Bałtycka w Gdańsku

Jedna z najsłynniejszych oper Wolfganga Amadeusza Mozarta "Wesele Figara" ponownie trafiła do Państwowej Opery Bałtyckiej. Porządna, klasyczna inscenizacja stanowi kolejny mocny punkt jej repertuaru.

Niemal równo osiem lat przed premierą opery wyreżyserowanej przez Marka Weissa, "Wesele Figara" na deskach Opery Bałtyckiej przygotował kojarzony bardziej z komediowym repertuarem dramatycznym Grzegorz Chrapkiewicz. Co ciekawe, dwie postaci z tamtej obsady wykonują te same partie co przed laty - Leszek Skrla ponownie wciela się w Hrabiego, a Jacek Szymański odgrywa Basilia (druga obsada). 

Wspólnych wątków jest więcej, ponieważ oglądane w Gdańsku "Wesele Figara" jest koprodukcją Opery Wrocławskiej i Opery Bałtyckiej. Premiera wrocławska z inną obsadą miała miejsce 30 grudnia 2008 roku. Gdańskie wykonanie opiera się na trójmiejskich solistach, choć reżyser zaprosił do Gdańska dwoje wykonawców wrocławskiego Figara - Anastazję Lipert (Hrabina - druga obsada) oraz Wiktora Gorelikowa (Antonio). 

W stosunku do wrocławskiego przedstawienia zaszła jedna kolosalna zmiana. Już we Wrocławiu partie Cherubina zamiast sopranu wykonywane były nietypowo przez mezzosopran. W Gdańsku w Cherubina wciela się mężczyzna, kontratenor (Jan Monowid). Dzięki temu kwestie pomiędzy rozerotyzowanym Cherubinem a wszystkimi prawie występującymi w spektaklu kobietami nabierają dodatkowego smaczku. 

"Wesele Figara" Mozart napisał do libretta Lorenza da Ponte. Orkiestrę gdańskiej inscenizacji bardzo dobrze prowadzi Jose Maria Florencio. Pikantna historia wymyślona przez Pierre\'a Beaumarchais\'go na scenie operowej stanowi rzadkie połączenie bardzo steatralizowanej fabuły z typową operą. Ciężar tej parodystycznej sztuki oparty jest na postaciach kobiecych i to one nadają jej tempo i knują rozmaite intrygi, do których włączają mężczyzn. 

Figaro (Adam Palka) i Zuzanna (Julia Iwaszkiewicz) zamierzają się pobrać, ale na przeszkodzie do szczęścia stoi pan Figara, Hrabia (Leszek Skrla). Zaniedbując żonę oddaje się on uciechom ciała w towarzystwie innych kobiet. Najbliższą zdobyczą ma być właśnie ponętna Zuzia. Na pięknego Figara, oprócz Zuzi, ma też ochotę podstarzała służka Marcelina (Anna Fabrello), której tytułowy bohater obiecał kiedyś na piśmie małżeństwo. Listę żądz dopełnia młodziutki Cherubin, który ma chęć na wszystkie kobiety naraz, a w szczególności na otwarcie mu sprzyjającą Hrabinę i na Zuzannę. 

Cały pierwszy akt rozgrywa się w sypialni Zuzanny. Bohaterowie wchodzą i wychodzą z jej pokoju, skaczą po przestronnym dziewczęcym łożu z przezroczystą ramą. Pozbawione koloru jest również krzesło oraz korpus manekina, na którym zawieszono suknię ślubną z welonem. Nikomu nie przeszkadza, że Zuzię obmacują niemal wszyscy goście jej pokoju. Ciekawie wypada scena wymiany uprzejmości między Zuzanną a Marceliną ("Via resti servita"), ale bohaterem pierwszego aktu jest Cherubin z elektryzującym i intrygującym kontratenorem ("Non so piu cosa son"). 

W akcie drugim następuje pozorna zmiana dekoracji. Pozorna, bo chociaż jedna pleksiglasowa ściana zostaje przesunięta, to oglądamy niemal lustrzane odbicie pokoju Zuzi, czyli sypialnię Hrabiny. Jedyną zmianą jest obecność toaletki i czarnej sukni, w którą zostanie ubrany Cherubin, by ukryć go przed gniewem Hrabiego. Umizgi Cherubina do Zuzanny i Hrabiny przed oraz w trakcie przebieranek stanowią najbardziej brawurową partię zbiorową spektaklu (zwłaszcza "Voi che sapete"). 

Trzeci i czwarty akt przyozdabia umieszczane nieco w głębi sceny, ale centralnie, sztuczne drzewo, przypominające Drzewo Millennium Gdańska znajdujące się na Targu Węglowym. Tak Marek Weiss widzi kasztan, pod którym odbywać ma się schadzka Zuzanny z Hrabią. 

Problemem, z którym musi mierzyć się każdy reżyser "Wesela Figara" jest przeniesiony ze sztuki Beaumarchais\'go - to nadmiar momentów, które mogłyby stanowić zakończenie. W gdańskiej realizacji tempo i temperatura spektaklu po cudownym odnalezieniu rodziców Figara spada niemal do zera. Dalsze intrygi i ostateczne rozwiązanie akcji już w dramaturgicznym pierwowzorze wydaje się przyszyte dodatkowo. Jednak Weiss potrafił zaciekawić finałową sceną "ogrodową" głównie dzięki możliwościom wokalnym solistów. 

O ile sceniczna akcja zależy od kobiet, o tyle wokalnie opera należy do mężczyzn. Czysty, pełny bas utalentowanego Adama Palki ma bardzo ciekawe brzmienie. Artysta próbkę swoich możliwości daje choćby w "Tutto e tranquillo", jednak już w duetach i tercetach Palka radzi sobie gorzej. Bardzo interesująco wypada kontratenor Jana Monowida - niewątpliwa ozdoba widowiska. Z kolei recytatywy są domeną Leszka Skrli. Nieco słabiej na tym tle prezentują się soprany Julii Iwaszkiewicz oraz nadużywającej koloratury Anny Wierzbickiej. Obie jednak mają świetne arie - Iwaszkiewicz ("Guinse alfin il momento), a Wierzbicka (Porgi amor). 

Marek Weiss buduje rozmaite kontrasty, np. między współczesną scenografią a kostiumami stylizowanymi na klasyczne (suknie na stelażu). Klasyczną formę opery stara się przełamać zabiegami formalnymi raz z lepszym (zaskakujący skok "z balkonu" Cherubina), raz z gorszym skutkiem (niespodziewane opuszczenie kurtyny i ponadminutowa cisza w drugiej części). Szkoda, że w akcie czwartym nasyca widowisko niepotrzebnym kiczem (podświetlenie lampek na drzewie w momencie rozwiązania akcji, konfetti weselne po ostatnim numerze). Te zakłócenia przeszkadzają, ale nie odbierają mocy całemu dziełu, które okazuje się być udaną, drugą po "Don Giovannim" częścią Mozartowskiego tryptyku, którego brakującą część ("Czarodziejski flet") Marek Weiss obiecuje zrobić w przyszłym sezonie.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
17 lutego 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia