Figaro z wizytą na podkarpaciu

"Cyrulik Sewilski"-Dębickie Towarzystwo Muzyczno-Śpiewacze

Taki Cyrulik to skarb: zadba o zdrowie, ostrzyże, ogoli, załatwi pilne sprawunki, w skrajnych przypadkach zaopiekuje się zwierzętami. Mało tego: połączy parę zakochanych, a także... zaśpiewa. Takiego Figara opisał Pierre Beaumarchais w swym dramacie, który posłużył za podstawę do stworzenia przez Cesare\'a Sterbiniego libretta. Muzyka wyszła spod dłoni Gioachino Rossiniego, mistrza włoskiej opery. Fantastyczne dzieło, jedno z najznakomitszych swego gatunku, zabrzmiało w Dębicy.

Po raz jedenasty na deskach Miejskiego Ośrodka Kultury wystawiono operę, jako kulturalne zwieńczenie obchodów 3 maja. „Verbum Nobile” Stanisława Moniuszki rozpoczęło w roku 2000 tradycję przygotowywania widowisk z okazji tego święta. Wykonawcami są głównie artyści-amatorzy, pod kierownictwem Pawła Adamka. Ten szczególny patriotyzm podkreśla fakt odegrania siedmiu dzieł ojca opery narodowej, Moniuszki, jak również wodewilu Wojciecha Bogusławskiego, jednego z twórców teatru polskiego, i Jana Stefaniego „Cud, czyli Krakowiacy i Górale”. Dwa lata temu sięgnięto do szerszego repertuaru: wystawiono „Nabucco” Verdiego, zaś w 2009 roku oglądaliśmy dzieje Carmen w operze Bizeta. Co ważne, w polskiej wersji językowej. Wreszcie – „Cyrulik sewilski”. 

Dębickie Towarzystwo Muzyczno–Śpiewacze z największą powagą podjęło rękawicę wystawienia dzieła Rossiniego. Widzom zaprezentowano dzieje pięknej Rozyny (Anna Krawczyk), o której rękę ubiega się hrabia Almaviva (Andrzej Kaim). Szyki psuje mu opiekun dziewczyny, doktor Bartolo (przezabawny Leopold Stawarz), który postanawia poślubić Rozynkę. Nie tyle z miłości, ile z chęci wzbogacenia się jej posagiem. Wraz z przyjacielem, jednocześnie nauczycielem śpiewu Rozyny, Don Basiliem, opracowuje kontrakt ślubny. Hrabia, chcąc pozostać incognito przybiera imię Lindor, prosi też o pomoc (właściwie najmuje) szczwanego Figara (znakomity w tej roli Jarosław Kitala), tytułowego cyrulika. To strzał w dziesiątkę – mężczyzna w tajemnicy przed Bartolem ułatwia korespondencję między zakochanymi, która rozpoczyna się liścikiem dziewczyny (opiekunowi wmawia, iż jest to aria z nowej opery „Zbyteczna ostrożność”). Figaro nakłania również Lindora, by przebrał się za pijanego żołnierza z nakazem kwaterunku w domu doktora. Gdy ów „żołnierz” rozmawia z opiekunem Rozyny, udaje mu się przekazać jej swoje słowa, oznajmujące godność i zamiary względem dziewczyny. Niestety, doktor zwolniony jest z nakazu udzielania kwaterunku, w dodatku zauważa nawiązanie kontaktu z wychowanicą. W końcu zjawia się Figaro, ostrzegając przebranego Lindora przed zbliżającą się strażą, zaintrygowaną hałasem dobiegającym z posesji Bartola. Nadchodzi sama żandarmeria: urocze policjantki, dowodzone przez oficera, lecz wycofują się po wylegitymowaniu przebranego żołnierza.

Drugi akt rozpoczyna doktor, który głowi się nad ostatnimi wydarzeniami, a także nad owym żołnierzem, którego w wojsku nikt nie widział. Jego rozważania przerywa zjawienie się śmiesznej persony, don Alonsa, którego miał w swym zastępstwie wysłać don Basilio. Rozpoczyna się lekcja śpiewu: Rozynka podczas wykonywania ronda z dzieła „Zbyteczna ostrożność” prowadzi sekretną rozmowę z don Alonsem, który jest kolejnym wcieleniem Lindora. Zniecierpliwiony Bartolo wtrąca się ze swoją arią, wykonaną w sposób budzący w zakochanych estetyczne przerażenie. Wkracza Figaro – przychodzi ogolić doktora. Niespodziewanie pojawia się don Basilio. Lindor, z pomocą Rozyny i Figara, wmawia mu ciężką chorobę, na tyle sugestywnie, iż przyłącza się do nich Bartolo. Gdy odchodzi, wszyscy powracają do swych zajęć. Doktor w końcu orientuje się, że ktoś próbuje wystrychnąć go na dudka i płoszy przebierańca. Don Basilio potwierdza jego przypuszczenia, zatem postanawia przyspieszyć ślub z Rozyną i wykorzystując niedopatrzenie Lindora przekonuje ją o nieuczciwości kochanka. Załamane dziewczę zgadza się (nader ochoczo) na ślub. Gdy jednak, zgodnie z planem, Lindor wraz z Figarem zjawia się po nią i rozwiewa jej zwątpienie ujawniając prawdziwą tożsamość, postanawiają czym prędzej zalegalizować wzajemną miłość. Ponieważ oto zjawił się don Basilio z notariuszem, zamiar zmienia się w czyn. Bartolo nadchodzi po podpisaniu przez zakochanych ślubnych dokumentów. Zmartwiony daremnością swych zabiegów, z ukontentowaniem przyjmuje posag, którego zrzeka się hrabia. Bohaterowie w ostatnim utworze przekazują morał, dotyczący zbytecznej ostrożności.

Dramat Pierre’a Beaumarchais został luźno potraktowany, wyciągnięto z niego wszystko to, co było ważne dla fabuły. Artyści odtworzyli wzajemne napięcia, nadali charakterom formę, dzięki czemu komizm dzieła wynika przede wszystkim z pysznej komedii charakterów. Beaumarchais rozwinął kreację postaci, którą świetnie zajął się przed nim Molière; aktorzy skupili się nie tylko na muzycznym opracowaniu własnych arii, co niestety widać niekiedy na deskach oper profesjonalnych. Bardzo dobrze dokonali syntezy teatru z muzyką, odświeżając wiele rysów komedii dell’arte.

Widownia bawiła się odnajdując lokalne odniesienia w dziele, czy to gazetę dębicką, czytaną przez Bartola, potem rzucaną w stronę orkiestry, czy wypowiedzi opisujących miasto. Myślę, że wykorzystano naprawdę dużo możliwości otrzymania komizmu sytuacyjnego (np. podczas serenady Almavivy pod oknem Rozyny – koryfeusz pociesznie dyryguje muzykantami), również poprzez łamanie iluzji: gdy Bartolo śpiewa swą arię, przekazuje dyrygentowi nuty do owego utworu, które ten usilnie stara się odczytać. Znowu kiedy siedzi obolały, jego towarzysz ucisza grającą orkiestrę; powstaje w niej harmider, gdyż zespół nie słucha dyrygenta i muzykuje dalej, potem wszyscy nawzajem przywołują się do porządku – największymi nadgorliwcami okazują się kontrabasiści.

Na uznanie zasługuje niewątpliwie strona plastyczna sztuki: piękne stroje przygotowane przez Irenę Lewicką, staranna charakteryzacja i świetna scenografia, które przywołały styl Sewilli z dramatu Beaumarchais. Zadbano również o efekty specjalne: gdy orkiestra grała burzę, ona faktycznie przetaczała się przez scenę: migotały światła, falowały firanki, trzaskały okna w domu doktora, rozbrzmiewały grzmoty i światła błyskawic, scena zatapiała się raz po raz w ciemności.

Jednak plastyka nie mogłaby osiągnąć takiego efektu, gdyby nie wzmacniała go muzyka, wykonywana przez orkiestrę złożoną z młodych ludzi o stosunkowo dużym zróżnicowaniu wiekowym, co świadczy o różnorodności, jaką wniesiono do opery.

Monumentalność tego dzieła, w którym udział wziął również miejski chór i statyści, którymi byli uczniowie szkół i dzieci z przedszkola jest godna podziwu. To żywy przykład siły pasji, która drzemie w człowieku, pasji, zapewniającej trwałość polskiej kultury.

„Cyrulik Sewilski”, Dębickie Towarzystwo Muzyczno–Śpiewacze
Kierownictwo muzyczne: Paweł Adamek
Reżyseria: Jakub Bulzak
Scenografia: Wacław Jałowiec
Charakteryzacja: Izabela Piekarczyk

Maria Piękoś
Dziennik Teatralny
12 maja 2010

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia