Filozofia czy sam buduar?

"Filozofia w buduarze" - reż: B. Hussakowski - Teatr Nowy w Krakowie

"Filozofia w buduarze" Teatru Nowego to propozycja bardzo śmiała, ale...tylko formalnie. Widz nie musi obawiać się trudnych pytań, dwuznacznych sytuacji, metafizycznych rozważań i tragicznych problemów. Może obawiać się za to ostrych słów, wyuzdanych póz i ponętnych jęków. Pojawia się zatem pytanie: czego tak naprawdę boi się bardziej, a właściwie czego powinien się bać? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, ale, sądząc po reakcji widowni nie bał się niczego- strach z łatwością zastąpił śmiechem.

Na uwagę zasługuje specjalnie spreparowana przestrzeń sceny. Ograniczona podwyższeniem, tworzy leżący poziomo prostopadłościan „zawieszony” na wysokości, która ledwie pozwala aktorom wstać, bez muśnięcia głowom sufitu budynku. Tytułowy buduar? Nieco mało przytulny- bardziej akwarium, przezroczysta klatka, a może konstrukcja przywodząca na myśl ekran telewizora, z którego w końcu na co dzień jesteśmy bombardowani współczesnym „libertynizmem”. Do tej przestrzeni zostali wpuszczeni (prawie dosłownie- wturlali się, jakby ktoś ich popchnął) aktorzy, między innymi Sieklucki, Nowak, Falkowski. Ubrani w białe peruki, koszule z żabotami, z upudrowanymi mocno twarzami nawiązują wprost do rewolucyjnej Francji, czyli okresu narodzin, a później intensywnego rozwoju nowych nurtów filozoficznych, w tym właśnie libertynizmu, którego spektakl dotyczy, a może bardziej miał dotyczyć….

Przez półtorej godziny obserwujemy świetną grę aktorów Nowego- rewelacyjne zgranie zbiorowe, utrzymywanie w ryzach ciała nawet przy trudnych figurach i akrobacjach, wytwarzanie intensywnego rytmu, sprawiającego, że trudno poczuć znużenie. Śmiejemy się z tonu serio, gdy postaci, edukując i przysposabiając do życia nieletnią Eugenię, opowiadają ze szczegółami o lizaniu wzgórka, kutasie w tyłku czy „misterium wytrysku”. Wszystko to przeplatane krótkimi wykładami, okraszonymi rozbrajającą mimiką, dotyczącymi bezzasadności religii chrześcijańskiej, nieużyteczności cnoty, czy konieczności życia zgodnie tylko z naturą, która daje rozkosz. Filozofii w tym wszystkim jednak bardzo mało. Jakiekolwiek bardziej oryginalne myśli wypierane są przez śmiech, teorię przysłania nieustannie, niczym mantra, powracająca wspomniana edukacja, a co za tym idzie pieprzenie o pieprzeniu wzbogacone dobrą rytmiką i grupową współpracą.

„Filozofia w buduarze” atakuje widza słowem identyfikowanym z filmem porno klasy B, ale nie atakuje niczym innym. Mało tutaj faktycznego przybliżenia idei libertynizmu, niewiele miejsca na refleksje, za to trochę za dużo bezcelowego (bo ten celowy bardzo lubimy) krzyku i nieuzasadnionej śmiałości. Bo przecież szokowanie dla samego szokowania przestało zadziwiać. Taki libertynizm, jak ten z desek Nowego, jest niczym w porównaniu tym, co dzieje się na przeciętnej ulicy. Dlatego tym razem forma (godna pochwały) przewyższyła znacznie treść. Taka Kamasutra bez miłości.

Katarzyna Pawlicka
Dziennik Teatralny Kraków
23 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia