Finał i początek festiwalu

13. Letni Festiwal Opery Krakowskiej

Finałem tegorocznego Letniego Festiwalu Opery Krakowskiej był sobotni muzyczny wieczór zatytułowany "Wawel o zmierzchu. Chopin w operze". Tytuł zwracał uwagę na fakt, iż finał jest jednocześnie inauguracją. Oto bowiem współorganizatorem imprezy, obok Zamku Królewskiego na Wawelu i Opery Krakowskiej, była Grupa Twórcza "Castello" poświęcająca właśnie Chopinowi swój tegoroczny cykl imprez "Wawel o zmierzchu" na dziedzińcu Batorego.

Wprawdzie żadnej Chopin opery nie napisał, ale kochał ten gatunek sztuki i śpiew był dla niego ideałem dźwięku. W programie sobotniego wieczoru obok Chopinowskiego "Ronda á la Krakowiak" zagranego błyskotliwie przez Marcina Koziaka z uważnym towarzyszeniem Orkiestry Opery Krakowskiej pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka, znalazły się więc najpiękniejsze operowe arie i duety w świetnym wykonaniu sopranistek: Magdaleny Barylak i Edyty Piaseckiej-Durlak, tenora Pavla Tolstoya i barytona Mikołaja Zalasińskiego. Wieczór zakończył mazur ze "Strasznego dworu" Moniuszki, według mnie nieco zagoniony. Podobnie za szybki był dzień wcześniej polonez z "Eugeniusza Oniegina" Czajkowskiego zagrany w ramach koncertu "Arie oper świata" (powtórzonego w niedzielę) przez operową orkiestrę, tym razem pod dyrekcją Łukasza Borowicza; przypominał raczej bolero niż polski taniec chodzony. 

W połączeniu z tym właśnie piątkowym koncertem, w którym wystąpili: Ewa Biegas - sopran, Małgorzata Walewska - mezzosopran, Alfred Rutkowski - tenor i Artur Ruciński - baryton, a także z wcześniejszymi spektaklami, otrzymaliśmy swoisty przegląd nie tylko twórczości operowej (głównie XIX-wiecznej), ale i potencjału wokalnego, jakim może dysponować Opera Krakowska. Wszyscy bowiem artyści (w większości młodzi), są związani, w różnym stopniu, z tą sceną (Małgorzata Walewska ma śpiewać na niej Carmen). Przegląd, z drobnymi wyjątkami, pozwala pozytywnie myśleć o przyszłości naszej sceny, oczywiście o ile wystarczy funduszy na śpiewacze gaże. Także balet i chór dobrze spełniły swe zadania. Po tegorocznym festiwalu o orkiestrze powiedzieć muszę, że warto by poprawić brzmienie kwintetu, szczególnie skrzypiec, bo brak w nich szlachetności i homogeniczności dźwięku. 

Ubarwieniem tegorocznego festiwalu były występy teatrów muzycznych z czeskiej Opavy i słowackich Koszyc. Spektakl "Madamy Butterfly" Pucciniego przywieziony przez koszyckie tátne Divadlo raz jeszcze dowiódł dobrego standardu obowiązującego na tej scenie (w Nowym Sączu oglądałam w wykonaniu słowackich artystów "Bal maskowy" Verdiego). Szczególnie wzruszająca była obdarzona pięknym sopranem, delikatna w geście i prawdziwa w emocji Japonka Yuko Oba w tytułowej partii. W przyszłym sezonie "Butterfly" zagości na naszej scenie. Porównanie będzie ciekawe.

Anna Woźniakowska
Dziennik Polski
6 lipca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia