Finał PPA
"Jak oni słuchają"Finał to chyba najbardziej intrygujący punkt tegorocznego PPA - będzie to koncert, na którym nie usłyszymy żadnej piosenki wykonanej na żywo. Zobaczymy za to, jak można piosenek słuchać
Koncert aktorów nieśpiewających - takim podtytułem opatrzyli swoje widowisko Cezary Studniak i Konrad Imiela, reżyserzy tegorocznego koncertu finałowego.
Właśnie: czy "koncert" to dobre słowo? Nad tym zastanawiają się głośno nawet sami jego twórcy, którzy postawili na zupełnie niekonwencjonalne podejście do piosenki aktorskiej. Według nich wrażliwy aktor może być świetnym przekaźnikiem emocji zawartych w utworze, którego nie śpiewa, lecz słucha. Reżyserzy twierdzą, że chcą wykorzystać żywych artystów jako swego rodzaju sceniczne medium, które właśnie słuchając piosenek odtwarzanych z taśmy, przeniesie na estradę, a co za tym idzie na widownię, ładunek zawarty w tych kompozycjach.
"Jak oni słuchają" to próba znalezienia nowych form piosenki aktorskiej, którym bliżej do performance\'u czy happeningu niż klasycznego koncertu, futurystyczne, nowatorskie spojrzenie na ten i tak bardzo nietypowy i pojemny nurt. Pytanie, na które chcą odpowiedzieć Cezary i Imiela, brzmi bardzo, bardzo intrygująco: może aktorska interpretacja piosenki nie wymaga od wykonawcy osobistego wykonania piosenki? Może wystarczy wrażliwa osobowość aktora, który po prostu potrafi dobrze słuchać?
Pomóc w wyjaśnieniu tej kwestii mają między innymi Alina Janowska, Jan Peszek, Kinga Preis, Eryk Lubos i Jacek Borusiński - to właśnie ci aktorzy mają stać się wspomnianymi przekaźnikami emocji, to ich będziemy obserwować, jak słuchają piosenek. Idąc dalej w tę konwencję, autorzy zaproponują widowni konferansjera słuchającego swoich zapowiedzi czy wielki finał polegający na grupowym odsłuchaniu piosenki.
Organizatorzy PPA, czyli artyści związani z Teatrem Muzycznym Capitol, od lat zaskakują widownię niekonwencjonalnymi pomysłami, konsekwentnie wrzucają do worka z umownym napisem "piosenka aktorska" coraz to nowe elementy. Raz jest to rasowy, rockowy band, kiedy indziej amatorski chór złożony z mieszkańców Wrocławia, innym razem kabaretowa, kilkuosobowa grupa grająca wyłącznie na małej, wenezuelskiej gitarze ukulele. Wszystko to mniej lub bardziej pasuje do bardzo pojemnej formuły piosenki aktorskiej, jednak tym razem Studnia i Imiela idą o wiele, wiele dalej: proponują koncert kompletnie "niekoncertowy", śpiewaków nieśpiewających, w oparciu o playback chcą wygenerować emocje, jakie towarzyszą piosenkom wykonywanym na żywo. Czy im się uda? Jak będą słuchać zaproszeni na scenę artyści? Kogo będziemy oklaskiwać - aktorów słuchających czy ich kolegów, których usłyszymy z podkładu nagranego na taśmie? Wszystko wyjaśni się już 26 marca w budynku Teatru Muzycznego Capitol.