Freski na teatrze żywo komentowane
Niedawno odkryte malowidła na budynku Teatru Dramatycznego budzą zainteresowanie. Do "Gazety" dzwonią czytelnicy chcący pomóc w ustaleniu ich rodowodu.W sobotę napisaliśmy, że podczas skuwania tynków nieremontowanej od pół wieku elewacji teatru, robotnicy znaleźli malowidła w pięciu niszach. W dwóch z nich widać wyraźne postaci kobiece, w tym jedną z lirą. Prace wstrzymano, powiadomiono konserwatora. Freski wszystkich zaskoczyły - ani historycy, ani pracownicy teatru o malowidłach przez ostatnie półwiecze nie mieli pojęcia. Malowideł nie widać też na żadnych zachowanych fotografiach budynku, zarówno sprzed wojny, jak i po niej. Nie wiadomo, kiedy je namalowano. - Ja budynek teatru doskonale pamiętam, bo często przychodziłam się bawić w jego okolice przed wojną - mówi Anna Sokołowska, 78-letnia białostoczanka, która zadzwoniła w odpowiedzi na nasz apel. - I nie przypominam sobie żadnych takich malunków. Ale pamiętam też, że tuż przed wojną trwały przez jakiś czas prace na elewacji. Co dokładnie tam robiono - nie wiem. Trop - który może pomóc w ustaleniu, kiedy powstały malowidła - podsuwa Mirosław Królik, który także pamięta czasy przedwojenne: - W czasie wojny Niemcy pomalowali teatr oraz sąsiadujący z nim budynek na taki wojskowy kolor - oliwkowo-zielonkawy. Dobrze byłoby sprawdzić, na jakim tle są freski. Jeśli jest ono właśnie takie zielonkawe, to znaczy, że powstały po wojnie, jeżeli nie - to znaczy że przed wojną [dodać trzeba, że do 1948 roku trwała odbudowa teatru z powojennych zniszczeń - red.]. Być może na to pytanie odpowie ekspertyza konserwatorska, której mają zostać poddane freski. Możliwe jednak, że wyjaśniła się już kwestia autora malowideł. Jak pisaliśmy już wczoraj - do "Gazety" zadzwonił Piotr Sawicki, znany białostocki fotograf: - To mój ojciec! Czyli Piotr Sawicki senior, nieżyjący od dawna lalkarz, twórca teatru lalek w Białymstoku oraz autor rzeźby psa Kawelina, która przed wojną stała w parku Branickich (potem zaginęła), a której replikę mamy od kilku lat w parkowej alejce przy ul. Legionowej. Piotr Sawicki junior po tekście w "Gazecie" przypomniał sobie rozmowy z ojcem, który wiele lat wcześniej opowiadał mu, że zaraz jak tylko wybudowano teatr zrobił kilka projektów malowideł. Zaczął też realizować je na elewacji, ale że magistrat pieniędzy nie miał - freski zamalowano. Nasz rozmówca pamięta, że dziać się to musiało raczej przed wojną. Już po śmierci ojca, gdy porządkował jego pracownię, znalazł rulon z jakimiś projektami rysunków. Zapamiętał, choć bez szczegółów, że były tam jakieś sceny antyczne. Jakieś osiem-dziesięć lat temu, jeszcze za czasów dyrektury Andrzeja Jakimca, zaniósł rysunki do teatru. - Warto poszukać ich w teatrze i porównać. Wczoraj zadzwoniłem do pani Małgorzaty Bil-Jaruzelskiej, wicedyrektor teatru i umówiliśmy się, że za tydzień wspólnie poszperamy w archiwum. Co prawda powiedziała, że podczas przygotowywania materiałów do szykowanej właśnie wystawy o teatrze niczego podobnego tam nie znaleziono, ale ja jestem dobrej myśli. Może rulon przestawiono w kąt, myśląc, że to jakieś projekty scenografii? - mówi Piotr Sawicki.