Gdy się Chopina pozbawia fortepianu

"Chopin bez Fortepianu" - reż. Michał Zadara - Teatr Centrala w Warszawie

Po prawdziwie mistrzowskim wykonaniu trwającego godzinę monologu w sztuce "Chopin bez fortepianu" na proscenium wychodzi ładna dziewczyna i odbierając autentycznie zasłużone dowody uznania publiczności, uroczo i serdecznie się uśmiecha. Oddycham z ulgą. To bowiem aktorka z tej sztuki, pani Barbara Wysocka, która przez godzinę ze straszliwie srogą miną oburzała się i pomstowała histerycznie - wskakując na fortepian i tupiąc na nim trzewiczkami - aby wbijać widzom do głowy przekonanie, że każda kultura nowa jest zawsze zaprzeczeniem kultury odchodzącej.

Kim jednak jest postać, która w interpretacji Barbary Wysockiej prezentuje paryski stan ducha Fryderyka Chopina i kontestuje - strach użyć słowa - narodową legendę polskiego kompozytora? Otóż aktorka odgrywa postać zbuntowanej współczesnej dziewczyny, która z niewiarygodną emfazą roztrząsa dramatyczne uwarunkowania, w jakich Chopinowi przyszło pracować na emigracji. Aktorka koncentruje uwagę głównie na eksponowaniu różnic między Koncertem fortepianowym e-moll a Koncertem fortepianowym f-moll. Zaznaczyć trzeba, że oba te utwory są w czasie spektaklu równolegle wykonywane na scenie (przez orkiestrę Polskiej Filharmonii Kameralnej z Sopotu, pod kierownictwem Bassema Akiki), tyle że oba grane są wedle partytury, z której wykreślono partie... fortepianowe.

Zabieg owej kastracji ma służyć dziwacznemu eksperymentowi artystycznemu. Pozbawienie jednego z największych kompozytorów w dziejach muzyki instrumentu, na którym komponował swoje genialne dzieła, po to aby rewidować jakoby naginaną przez Polaków mitologię biografii Fryderyka Chopina, to, delikatnie mówiąc, pomysł zuchwały.

Twórcy spektaklu za tę rewizję mitu Chopina biorą nagrody. Jeżdżą z tym okaleczonym Chopinem po świecie (wkrótce wybierają się do USA).

Sukces autorów jest co najwyżej połowiczny. Chciałoby się bowiem docenić twórczy bunt Wysockiej i Zadary. Lecz takie dekonstruowanie dzieła Chopina wywołuje absmak. Wysocka dwukrotnie przytacza frazę z wiersza Norwida o fortepianie Chopina, który runął na bruk Krakowskiego Przedmieścia, aby z kolei, kiedy wspomina o ostatniej rozmowie Fryderyka z Cyprianem Kamilem, w dziecinny sposób oburzać się, że dwaj artyści tytani nie dyskutowali o sztuce, a rozmawiali jedynie o jakiejś przeprowadzce.

Złości się w swoich tyradach Wysocka na kojarzenie twórczości i emigracyjnego losu Chopina z takimi ideami jak romantyzm czy poczucie patriotyzmu. Uważa, że to skojarzenia dawno przebrzmiałe.

Mogę ambitnym autorom na pociechę zaproponować lekturę portretu muzycznego "Chopin" pióra Piotra Wierzbickiego, który w roku 1999 pisał: "Chopin czuł się politycznym emigrantem i chciał, aby za politycznego emigranta mieli go Rosjanie".»

Henryk Tronowicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
8 maja 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia