Gdzie szatan chadzał ulicami

"1666" - reż: M. Zadara - Teatr Żydowski w Warszawie

Gdy Teatr Żydowski w Warszawie, współorganizator festiwalu "Warszawa Singera," zaproponował reżyserowi Michałowi Zadarze zrobienie spektaklu na otwarcie, ten jako podstawę wybrał "Szatana w Goraju", powieściowy debiut Isaaca Bashevisa Singera z 1933 roku. "Szatan w Goraju" jest jedyną książką, jaką pisarz wydał w przedwojennej Polsce, przed emigracją do USA. Był to czas, podczas którego Hitler został kanclerzem, w Berlinie spłonął Reichstag, przyjęte zostało prawo upoważniające kanclerza do tworzenia prawa wbrew konstytucji i zdelegalizowane zostały wszystkie partie polityczne oprócz jednej

Powieść osadzona w drugiej połowie siedemnastego wieku, po powstaniu Chmielnickiego, rozgrywa się w mieście, „gdzie szatan chadzał ulicami”. Może być odczytywana w bardzo różny sposób, np. jako zainteresowanie demoniczną stroną natury ludzkiej, bądź alegoria ukazująca jak niszczącą siłą jest narzucenie społeczeństwu niemożliwej do urzeczywistnienia ideologii - w tym wypadku mesjanizmu Sabataja Cwi. Sabataj Cwi znany dzięki swemu wystąpieniu w 1648 roku, stał się przyczyną wielkiego poruszenia wśród Żydów Europy i Bliskiego Wschodu. Pociągnął za sobą tłumy, raz jeszcze rozbudził mesjańskie nadzieje diaspory, po czym w 1666 r. przeszedł nieoczekiwanie na islam. Z czasem określenie sabbataizm stało się w judaizmie synonimem mesjańskiej herezji. 

Bohaterem spektaklu nie jest ani ostrożny, rozsądny Reb Bejnusz Aszkenazy, ani szalona, później wręcz opętana Rachełe, czy charyzmatyczny, pozbawiony skrupułów reb Gedałe, ale przede wszystkim zbiorowość małego miasteczka gdzieś na kresach, wielce podatna na wpływy religijnych fanatyków i skłonna do ulegania skrajnościom. Niewiele potrzeba, aby sielski Goraj (wzorowany na Biłgoraju, w którym pisarz spędził młode lata) stał się "jaskinią złoczyńców, miastem przeklętym przez Boga i ludzi".

Michał Zadara twierdzi, „iż każda opowieść o społeczności jest polityczna, ponieważ dotyczy „polis” - miasta. Nie dotyczy polityki partyjnej, ale dotyczy politycznych zachowań ludzi - czyli walki o władzę, i wykorzystywania do tego celu religii i wiary”. Reżyser wykorzystuje mnóstwo pomysłów inscenizacyjnych, niektóre są dość innowacyjne, ale przy tym brak mu jednej, dominującej myśli przewodniej. Bez wcześniejszej znajomości tła spektaklu, historii o rzekomym wysłanniku Mesjasza, Sabbataju Cwi, albo wręcz zapoznaniu się z powieścią Singera, trudno odczytać przesłanie reżysera. W rezultacie powstał spektakl zbyt hermetyczny, mało zrozumiały dla szerszej publiczności, choć traktujący o tak ważnych problemach. Gdyby reżyser nie starał się w ciągu 60 minut stworzyć ponadczasowej opowieści o zbyt wielu twarzach, a skupił się tylko na jednym, dwóch elementach, powstałby spektakl jedyny w swoim rodzaju. Próba opowiedzenia o owładniętym psychozą społeczeństwie, które pomału ogarnia chaos, o wierze w fałszywych proroków, zaniedbywaniu religijnych obowiązków, wyniszczającym biernym czekaniu i jeszcze o mistycyzmie śmierci, przemocy, cierpieniu i ofierze, a także ideologii prowadzącej do obłędu, walce o władzę, potem o problemach seksualnych kobiet i mężczyzn, o upadku moralności to trochę za dużo.  Trzeba jednak przyznać, że przedstawienie wprowadza jakieś wrażenie ponadczasowości i uniwersalności, nawet dialogu z przeszłością, dzięki zastosowaniu prostych środków, takich jak barowe stoliki, przy których siedzą aktorzy z papierowymi kubkami w dłoni, surowej i prostej scenografii, narracji w trzeciej osobie, „brechtowskim” iluzjom. Widzowie od pierwszych chwil, zanim jeszcze wybije godzina rozpoczęcia spektaklu, mają kontakt z aktorami, recytującymi bez przerwy „Mistykę finansów” Juliana Tuwima, skecz o pożyczaniu pieniędzy przez ludzi i państwa. To swego rodzaju pomost łączący żydowskie „dziś i wczoraj”. Reżyser tak mówi o teatrze - „wcale bym się nie cieszył, gdyby Żydowski stał się teatrem takim jak Dramatyczny, Studio czy Powszechny. Ten teatr ma swoją aurę i swój dźwięk. Ale ja oczywiście nie po to tu zostałem zatrudniony, żeby zrobić tradycyjny spektakl - są od tego dużo lepsi specjaliści. Staram się więc mój spektakl składać z tej materii, jaka już tu jest, nie naruszając jej, ale starając się pokazać w niej to, co ja uważam za piękne”.
Pytanie, czy to się udało, czy inscenizacja Michała Zadary zachowuje humor i ironię powieści Singera, dodając do niej powiew świeżości?

Anna Czajkowska
Teatrdlawas
3 grudnia 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia